PolskaKulomioty ojca dyrektora

Kulomioty ojca dyrektora


Franciszkanie z Niepokalanowa przed wojną wytaczali antysemickie armaty, by po jej wybuchu ratować Żydów.

W każdym kraju musi powstać Niepokalanów - pisał w latach 30. ojciec Maksymilian Kolbe - w którym i przez który Niepokalana będzie kierować wszelkimi, najnowszymi nawet środkami, bo przecież wynalazki powinny najpierw służyć Jej, a potem do handlu, przemysłu, sportu. A więc prasa, radio nadawcze, ekran, telewizja… Stopnieją wtedy herezje odszczepieństwa, powrócą zatwardziali grzesznicy, przyjmą chrzest wszyscy". W tym samym czasie o wydawanym przez Kolbego "Małym Dzienniku" Antoni Słonimski tak wyrażał się na łamach "Wiadomości Literackich": "Pismo to budzi podziw, jakiego doznajemy przy sztukach magicznych. Nie ma takiego wielkiego idiotyzmu, który by się w nim nie zmieścił". Z kolei "Dziennik Ludowy" zastanawiał się, "czy gazeta jest organem duchowieństwa katolickiego, czy hitleryzmu?". Te słowa przypominają dzisiejszą debatę wokół Radia Maryja i jego szefa ojca Tadeusza Rydzyka.

Niepokalanów stanowił jeden z bardziej charakterystycznych składników życia społecznego w Polsce. Klasztor i wydawnictwo, miejsce skupienia oraz sprawnie funkcjonujące przedsiębiorstwo przez jednych uznawane za głównego propagatora kultu maryjnego, w oczach innych były częścią czarnej historii Kościoła.

Koncern prasowy

W 1922 r. Maksymilian Kolbe, młody franciszkanin, rozpoczął wydawanie w Krakowie miesięcznika religijnego "Rycerz Niepokalanej". Miał on "pogłębiać i umacniać wiarę, wskazać prawdziwą ascezę i zapoznać wiernych z mistyką chrześcijańską". Potem redakcja przeniosła się do Grodna. Chociaż pismo utrzymywało się wyłącznie z datków od czytelników, stopniowo przychody rosły, zwiększały się też nakład i objętość miesięcznika. Po pięciu latach grodzieńskie budynki okazały się za ciasne i trzeba było szukać nowej siedziby. Z pomocą przyszedł książę Jan Drucki-Lubecki, ofiarując zakonowi grunty w majątku koło Sochaczewa - założony tu klasztor otrzymuje nazwę Niepokalanów.

Po dziesięciu latach tak opisywali funkcjonowanie kompleksu religijno-wydawniczego: "Co miesiąc sześć wagonów papieru przywozi ze stacji kolejowej niepokalanowska kolejka wąskotorowa pod samą drukarnię. W zecerni intertypy bezustannie wyrzucają gotowe wiersze czcionek, z których formuje się strony druku. Wszędzie spokój mimo zawrotnego pośpiechu, cisza, zadowolenie, radość. Zza ściany dobiega przeraźliwy zgrzyt… to stereotypia. Tu są obrabiane płyty metalowe do drukarskich maszyn rotacyjnych. Obrabiarki są w pełnym toku swej codziennej pracy. Obsługują trzy zmiany, odpoczywają podczas porannych praktyk duchowych. W nowym budynku ciężko dysze czterocylindrowy motor Diesla, wprawiający w ruch prądnicę. Tu jest źródło energii wszystkich maszyn. Motorów jeden obok drugiego stoi trzy. Gdy jeden odpoczywa, drugi go wyręcza".

Niepokalanów dysponował najnowocześniejszym na owe czasy zapleczem technicznym. Kupiona w latach 30. maszyna rotacyjna mogła drukować 76 tys. egzemplarzy gazety na godzinę. Dzięki zastosowaniu szybkich urządzeń i przemyślanej organizacji pracy franciszkanie mogli wydawać periodyki religijne w łącznym nakładzie 2 mln egzemplarzy miesięcznie. Dodatkowo w 1935 r. wprowadzili na rynek "Mały Dziennik" drukowany w nakładzie prawie 300 tys. egzemplarzy. W ówczesnej Polce były to liczby bez precedensu. Zespół klasztorny dysponował również piekarnią, szwalnią, gimnazjum z internatem, a także strażą pożarną. Powołana przez Kolbego masowa organizacja Milicja Niepokalanej skupiła milion parafian. Pod koniec dwudziestolecia rozpoczęto przygotowania do uruchomienia radiostacji. Wybuch wojny przekreślił te plany.

Propagandyści w habitach

Ambicją ojca Kolbego i jego współpracowników było oddziaływanie na opinię publiczną za pomocą coraz nowocześniejszych mediów. Chcieli kształtować zachowania Polaków zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej. To właśnie polityczne credo wydawnictwa stanowi najbardziej kontrowersyjny rozdział historii Niepokalanowa. Katolicyzm "Rycerza Niepokalanej" określał swoją tożsamość poprzez wskazanie wrogów. Bracia redaktorzy w pracy ewangelizacyjnej chętnie odwoływali się do metafor militarnych. Sam ojciec Kolbe tak pojmował swoją misję: "Wytoczymy ciężkie kolubryny, rzucimy w sukurs kulomioty, w proch rozbijemy nieprzyjaciela kulkami Niepokalanej". Piętnowano panoszące się na świecie zło. "U jego źródła możemy spokojnie postawić występną mafię, której na imię masoneria" - czytamy w "Rycerzu Niepokalanej" z roku 1936. "Ręką zaś, która tym wszystkim manewruje do jasno określonego, swojego samolubnego celu, to - jak coraz wyraźniej wykazują dociekania - wszechświatowe żydostwo".

W artykułach przekonywano, że Polska osaczona jest przez spiskowców. Uczono, jak odróżniać "masonów i półmasonów", ostrzegano, że Żydzi ukrywają się i podszywają pod Polaków, a przecież "żyd nawet chrzczony żydem w duszy zostaje". Odsłaniano sojusz zawarty przez "siły szatana": "Krzywda jest dziełem kapitalizmu, który, nie pamiętając zupełnie o celach życia ludzkiego, dąży jedynie do gromadzenia bogactw. Pohańbił człowieka bolszewizm, odbierając mu Boga (...), zepchnęła człowieka w błoto masoneria, ukazując mu świat doczesny jako jedyny jego cel". W hierarchii zagrożeń na pierwszym miejscu umieszczano jednak "żydostwo", które "szkodziło i szkodzi nam na każdym kroku, wżera się jak rak w ciało narodu, szerzy przekupstwo i zepsucie wśród dorosłych, a rozpustę i bezbożnictwo wśród młodzieży, wydziera nam handel, przemysł, rzemiosło, a nawet ziemię".

Piotr Osęka

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)