Król Donald I – jak bardzo Trump zrewolucjonizuje amerykańską prezydenturę? [OPINIA]

Z całą pewnością Trump ma bardzo ekspansywne rozumienie swojej prezydentury, co bardzo wymownie pokazał w trakcie pierwszego miesiąca. Prezydent wydał cały szereg rozporządzeń wykonawczych, których sens daje się sprowadzić do hasła: cała władza w ręce Trumpa - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Król Donald I – jak bardzo Trump zrewolucjonizuje amerykańską prezydenturę? [OPINIA]Donald Trump
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | CHRIS KLEPONIS / POOL
Jakub Majmurek
SKOMENTUJ

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W lutym na oficjalnych kontach Białego Domu na portalu X i Instagramie pojawiła się ta sama grafika: okładka przypominająca te znane z tygodnika "Time", przedstawiająca Trumpa w koronie na tle panoramy Nowego Jorku z podpisem "Niech żyje król!". W ten sposób drużyna prezydenta postanowiła zakomunikować światu kolejny sukces swojego szefa: zablokowanie programu specjalnych opłat pobieranych od władz Nowego Jorku od kierowców wjeżdżających do najbardziej ruchliwej części Manhattanu.

Kilka dni wcześniej, w sobotę, Trump opublikował na X enigmatyczne oświadczenie: "ten, kto ocala swój kraj, nie łamie prawa". Słowa te przypisywane są czasem Napoleonowi. Niezależnie, czy cesarz Francuzów wypowiedział je, czy nie, budzą one niepokój, gdy pojawiają się na koncie urzędującego amerykańskiego prezydenta. Prezydent w myśl amerykańskiej konstytucji ma być przecież kimś, kto wykonuje prawo i sprawuję władzę w jego granicach, a nie stawiającą się ponad prawem "monarchiczną", "cesarską" figurą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Putin chce zamordować Zełenskiego". Biernacki wymienia też inne cele

W czwartek w trakcie spotkania z okazji Miesiąca Historii Czarnych Trump pytał swoich zwolenników, czy powinien startować po raz kolejny - sala odpowiedziała z entuzjazmem. Tego samego dnia w trakcie konferencji CPAC w Baltimore, gromadzącej środowiska konserwatywne, do startu po raz trzeci wzywał urzędującego prezydenta, Steve Bannon, jeden z głównych ideologów ruchu MAGA. Startując po raz trzeci, Trump wprost postawiłby się ponad konstytucją, która na mocy XXII poprawki z 1951 roku wprowadziła limit dwóch kadencji.

Wszystkie te wypowiedzi wywołały przewidywalne reakcje liberalnej opinii publicznej, rozciągające się od szyderstw z "króla Donalda", do głosów ostrzegających przed groźbą trumpowskiej dyktatury. Co oczywiście tylko jeszcze bardziej nakręca zwolenników prezydenta.

Jak w takim razie reagować na "monarchiczne" pretensje Trumpa? Zignorować je jako infantylny trolling? Machnąć ręką jako na specyficzny wykwit ego Trumpa, pozbawiony większej politycznej wagi? A może wręcz przeciwnie, potraktować je śmiertelnie poważnie jako zagrożenie dla amerykańskiej demokracji? Nie tylko Amerykanie będą zadawali sobie te pytania w najbliższych latach.

Cała władza w ręce Trumpa!

Z całą pewnością Trump ma bardzo ekspansywne rozumienie swojej prezydentury, co bardzo wymownie pokazał w trakcie pierwszego miesiąca. Prezydent wydał cały szereg rozporządzeń wykonawczych, których sens daje się sprowadzić do hasła: cała władza w ręce Trumpa. Wszystkie wzmacniają pozycję prezydenta kosztem niezależnej służby cywilnej, Kongresu i powołanych przez niego niezależnych agencji, które miały zgodnie z intencją ustawodawcy być niepodporządkowane bezpośrednio w swoich codziennych działaniach urzędowi prezydenta.

Trump realizuje tu plan zarysowany w osławionym Projekcie 2025 – opracowanym przez konserwatywny think tank Heritage Foundation, projekcie radykalnego przekształcenia Stanów Zjednoczonych w trakcie drugiej kadencji Trumpa – choć odcinał się od tego dokumentu w trakcie kampanii wyborczej, gdy demokraci skutecznie nagłośnili najbardziej kontrowersyjne zawarte w nim propozycje. Na czele Biura ds. Zarządzania i Budżetu (OMB) Trump postawił jednego z głównych autorów dokumentu, ultrakonserwatywnego aktywistę Russella Voughta.

Projekt 2025 przyjmuje tzw. teorię jednolitej egzekutywy zakładającą, że twórcy amerykańskiej konstytucji pragnęli skupić całość władzy wykonawczej w rękach prezydenta. Dlatego, zdaniem Projektu 2025, praktyka "mieszanej egzekutywy", która ukształtowała się w ostatnich kilku dekadach – w ramach której prawo stanowione przez Kongres wykonuje zarówno prezydent, jak i szereg ustanowionych przez władzę wykonawczą niezależnych od niego w swoim codziennym działaniu agencji – jest sprzeczna z fundamentami amerykańskiej konstytucji i wymaga odwrócenia. Vought znany jest ze swojej głębokiej niechęci do pracowników służby cywilnej i całej federalnej biurokracji. Jest przekonany, że instytucje te zostały opanowane przez radykalną lewicę, wrogą prawidłowemu rozumieniu amerykańskiej konstytucji. Media niedawno donosiły o wypowiedziach Voughta, gdzie przyszły dyrektor OMB snuje plany przyszłych czystek w federalnej administracji, fantazjując o nowej władzy zmieniającej pracę biurokratów w tak wielki koszmar, by bali się przychodzić do pracy.

Także decyzje Trumpa zamrażające zagraniczną pomoc czy finansowanie inicjatyw realizujących zasadę DEI (na rzecz różnorodności, równości i włączenia) są tyleż przejawem walki z "ideologią woke", co realizacją określonej politycznej filozofii. Trump dokonuje w ten sposób "rozpoznania bojem" tego, czy jako prezydent może wstrzymać wydatki, które zostały już przegłosowane przez Kongres. Od dawna w amerykańskiej doktrynie trwa o to spór. W ostatnich dekadach jego zwycięzcą był Kongres. Ustawa z 1974 roku wprost zakazuje prezydentowi wstrzymywania przegłosowanych wydatków. Vought i twórcy Projektu 2025 roku argumentują jednak, że sama ustawa jest niekonstytucyjna i być może chcą doprowadzić do jej unieważnienia przez Sąd Najwyższy.

Budżet i wydatki państwa jest w amerykańskiej doktrynie tradycyjnie wyłączną kompetencją Kongresu. Gdyby Trumpowi udało się tu wzmocnić pozycję prezydenta wobec władzy ustawodawczej w tym obszarze, to byłaby zasadnicza zmiana o konstytucyjnym znaczeniu.

Czy amerykańskie instytucje są w stanie kontrolować Trumpa?

W odpowiedzi na komentarze ludzi zaniepokojonych podobnymi działaniami prezydenta słyszy się na ogół, że Stany mają silne instytucje, zdolne kontrolować ambicje prezydenta. Pytanie, na ile będą one w stanie skutecznie skontrować ambicje obecnego gospodarza Białego Domu.

Z całą pewnością funkcji kontrolnej nie pełni dziś zdominowany przez republikanów Kongres. Republikański Senat przegłosował wszystkie najbardziej kontrowersyjne nominacje Trumpa na najwyższe federalne urzędy, w tym osoby, które jeszcze niedawno republikański główny nurt potraktowałby jako nieśmieszny żart - taki jak wychwalana w Rosji nowa dyrektor wywiadu narodowego Tulsi Gabbard. Jak pisało niedawno "Vanity Fair", republikańscy politycy po prostu boją się przeciwstawić Trumpowi. Bo wystąpienie przeciw prezydentowi oznacza, że w następnych wyborach przyjdzie się im zmierzyć z konkurentem lub konkurentką do republikańskiej nominacji, wspieranymi przez ruch MAGA i nieograniczone finansowe zasoby Elona Muska. "Vanity Fair", powołując się na rozmowy z anonimowymi źródłami, twierdzi nawet, że jeden z senatorów, który wahał się, czy zatwierdzić nominację nowego sekretarza obrony Pete’a Hegsetha, miał otrzymać od FBI informacje, że głos przeciw wybrańcowi Trumpa może oznaczać groźbę fizycznej przemocy ze strony najbardziej sfanatyzowanych zwolenników MAGA.

Zadanie kontrowania prezydenta spoczywa więc przede wszystkim na sądach. Te wstrzymały już część rozporządzeń wykonawczych Trumpa – największą wagę miały decyzje dotyczące rozporządzenia odbierającego automatyczne prawo do amerykańskiego obywatelstwa urodzonym na terenie Stanów osobom, których rodzice nie mają prawa stałego pobytu. Jest ono najpewniej sprzeczne z amerykańską konstytucją.

Ostateczne decyzje będą jednak należały do Sądu Najwyższego. A z nim z punktu widzenia kontroli Trumpa są trzy problemy. Po pierwsze, dzięki nominacjom Trumpa z lat 2017-21 dominuje w nim bardzo mocno prawicowa większość. Po drugie, ta większość w imię swoich ideologicznych przekonań jest gotowa odwracać od dawna ustalone precedensy – co najlepiej pokazało orzeczenie z 2022 roku odwracające wcześniejsze orzeczenia SN uznające prawo do aborcji za konstytucyjne prawo Amerykanek. Po trzecie, obecna większość w swojej linii orzeczniczej przyjmowała do tej pory stanowisko przychylne wobec poszerzania uprawnień prezydenta. Orzeczenie z lipca zeszłego roku bardzo szeroko rozszerzyło rozumienie prezydenckiego immunitetu – co było istotne w kontekście prawnych problemów obecnego prezydenta.

Być może jednak nawet dla obecnej większości w SN takie propozycje, jak próba startowania przez Trumpa po raz trzeci byłyby przekroczeniem czerwonej linii. Jaką mamy jednak gwarancję, że administracja Trumpa nie odmówi podporządkowania się wyrokom sądów? Po jednym z niekorzystnych dla niej orzeczeń wiceprezydent Vance napisał na swoim koncie na portalu X, że sędziowie nie mają prawa do kontroli prawomocnych działań władzy wykonawczej. Co, jeśli podobne administracja zajmie nie tylko w internetowych polemikach?

Kwestia opozycji

W Stanach nie brakuje głosów, że obecna administracja Trumpa dokona dalekosiężnych, być może trudno odwracalnych zmian w funkcjonowaniu władzy wykonawczej, a być może nawet pchnie Stany w stronę jakiegoś hybrydowego, półautorytarnego systemu w stylu orbanowskich Węgier – wyraźnego źródła inspiracji dla środowisk tworzących drugą administrację Trumpa.

Czy tak się stanie, zależy w dużej mierze od tego, jaki opór napotka Trump. Na razie demokraci zachowują się, jakby byli sparaliżowani zwycięstwem Trumpa i nie mieli pomysłu na to, jak działać jako opozycja wobec jego drugiej kadencji. Im jednak mniej popularna będzie stawała się administracja, tym bardziej śmiała będzie opozycja. A liderzy demokratów podobno liczyć na to, że Trump ostatecznie sam niepopularnymi decyzjami podkopie poparcie dla swojej administracji i należy po prostu cierpliwie na to czekać. Jeśli w wyborach połówkowych w 2026 roku demokraci odzyskają kontrolę choćby nad Izbą Reprezentantów, to znacznie ograniczy to możliwości działania Trumpa.

Trump zakładając sobie – nawet jeśli jest to tylko trolling – koronę działa wbrew najgłębszej tożsamości amerykańskiej republiki, zrodzonej z buntu przeciw królewskiej władzy. Jak na łamach "The New Yorkera" pisał niedawno Bill McKibben: "W długiej historii naszej religii obywatelskiej amerykański prezydent ogłaszający, że jest królem, byłby odpowiednikiem papieża z zadowoleniem twittującego, że jest antychrystem". Z drugiej strony, Trump wygrał, bo wielu Amerykanów przekonanych jest, że system nie działa i wymaga radykalnych zmian. Być może są tak zdesperowani, by coś w końcu zmienić. Wtedy będą oni w stanie zaakceptować "monarchiczną", twórczo "rozszerzającą" granice swojej władzy prezydenturę.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Wybrane dla Ciebie

Jedno z najgłębszych uderzeń w Rosji. Ukraińska broń przeleciała setki km
Jedno z najgłębszych uderzeń w Rosji. Ukraińska broń przeleciała setki km
Francuski minister potwierdził. Padła kwota, 195 mln euro
Francuski minister potwierdził. Padła kwota, 195 mln euro
Sikorski odpowiada Muskowi. Grozi zerwaniem współpracy z SpaceX
Sikorski odpowiada Muskowi. Grozi zerwaniem współpracy z SpaceX
Strzały w pobliżu Białego Domu. Funkcjonariusz ranił mężczyznę
Strzały w pobliżu Białego Domu. Funkcjonariusz ranił mężczyznę
100 dni urzędowania Von der Leyen. "Coś fundamentalnego uległo zmianie"
100 dni urzędowania Von der Leyen. "Coś fundamentalnego uległo zmianie"
Chiny wysyłają ostrzeżenie: zacieśnimy pętlę
Chiny wysyłają ostrzeżenie: zacieśnimy pętlę
Patocelebryta stracił prawo jazdy. Policja wydała komunikat
Patocelebryta stracił prawo jazdy. Policja wydała komunikat
Franciszek zwrócił się do wiernych. Zaapelował o pokój na świecie
Franciszek zwrócił się do wiernych. Zaapelował o pokój na świecie
USA wycofują zgodę. Kontynuuje presję na Iran
USA wycofują zgodę. Kontynuuje presję na Iran
"Pani poseł, co się stało?!" Prowadzący przerwał wiceministrze
"Pani poseł, co się stało?!" Prowadzący przerwał wiceministrze
LOT odwołuje loty do Niemiec. Strajki na lotniskach
LOT odwołuje loty do Niemiec. Strajki na lotniskach
Żołnierz nie żyje. Tragiczny wypadek, baza potwierdza
Żołnierz nie żyje. Tragiczny wypadek, baza potwierdza