Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Franciszek - teraz można to już chyba powiedzieć z pełną odpowiedzialnością - wraca powoli do zdrowia. "Sytuacja zdrowotna Ojca Świętego w ostatnich dniach pozostawała stabilna, co świadczy o dobrej odpowiedzi na terapię. Odnotowano stopniową, niewielką poprawę" - można przeczytać w kolejny biuletynie medycznym.
Rokowania wprawdzie nadal pozostają ostrożne, ale - jak się zdaje - można powiedzieć, że najgorszy kryzys już minął. Ale to wcale nie oznacza, że pytanie, kto będzie następnym papieżem, zniknęło z przestrzeni pytań zadawanych - raczej za zamkniętymi drzwiami - w Watykanie. Hierarchowie, ale i dziennikarze zadają je nadal, bo wszyscy mają świadomość, że papież jest już wiekowy, a tego rodzaju choroby, jak ta, która go dotknęła, rzadko pozostają bez dalszego, poważnego wpływu.
Wszyscy - także ci, którzy najlepiej życzą Franciszkowi - mają więc świadomość, że kolejne konklawe to raczej kwestia nieodległego czasu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pokój w Ukrainie? Prof. Ponomariow wskazuje, że jest tylko jeden sposób
Pierwsze konklawe "nowego świata"
Konklawe - po śmierci lub (co mniej prawdopodobne) abdykacji Franciszka - to, i o tym także mówi się w Rzymie, będzie pierwszym odbywającym się w zupełnie nowych warunkach, czyli w świecie mediów społecznościowych, AI i powszechnych fake newsów. Wiadomo już, że papabili, o których mówią media, można jeszcze przed zamknięciem drzwi Kaplicy Sykstyńskiej, utrącić zgrabnie przygotowanym fake newsem albo wygenerowanym przez AI materiałem. "Odstrzelić" kandydata medialnie można także przy pomocy mediów społecznościowych i algorytmów, które będą promować nieprawdziwe albo zmanipulowane materiały na jego temat.
Jak miałoby się to dokonać? Odpowiedź jest prosta. Gdy już podane zostaną dokładne daty i godziny kolejnych elementów konklawe - a media pełne będą informacji o tym, kto może zostać nowym papieżem - wystarczy wrzucić w szeroki obieg jakieś wyglądające na wiarygodne oskarżenia czy tezy albo obrazki. Jedne podejmą media, inne zostaną wiralem w mediach społecznościowych, ale i jedne, i drugie będą mogły oddziaływać na kardynałów, zanim ci jeszcze wejdą do Kaplicy Sykstyńskiej. A gdy już zatrzasną się za nimi drzwi, nie będzie jak sprawdzić, czy to, co wywołało ich emocje, jest prawdą czy fałszem.
Taki wpływ, o czym warto pamiętać, może mieć nie tylko X, a więc i Donald Trump, ale także - co nie mniej istotne - Tik Tok czy Telegram. Kardynałowie pochodzą z bardzo różnych miejsc, są zanurzeni w różnych mediasferach i każda z nich może odegrać rolę w tym, co będą oni myśleć. Nawet jeśli ich wiek sprawia, że nie są najbardziej narażeni na ten rodzaj wpływu, warto też przypomnieć, że na pewien rodzaj manipulacji mocniej odpowiadają ludzie starsi, a nie młodsi. A macherzy od algorytmów doskonale wiedzą, co i do kogo zastosować.
Ale z tyłu geopolitycznych rozgrywek mogą być nie tylko media i ich państwowi dysponenci, ale także wielkie państwa. Jeszcze w XIX wieku wszyscy mieli świadomość, że ówczesne potęgi wpływały na konklawe. Choć w wieku XX i XXI mówiono o tym rzadziej, nie widać powodów, by teraz - gdy kształtuje się nowy model świata - nie spróbowano wrócić do takiego działania. Dlaczego? Bo i Rosja, i USA, i Chiny mają świadomość, że papież jest obecnie ikoną autorytetu moralnego, a jego słowa mogą mieć realny wpływ na myślenie milionów ludzi. A skoro tak, to warto, by biskupem Rzymu był ktoś, kto będzie wypowiadał się w duchu np. nieco bardziej łaskawym dla sprawców. Nie ma znaczenia, czy owa "łaska" będzie spowodowana pacyfizmem, brakiem zrozumienia sytuacji czy antyamerykanizmem - ważne, żeby była. Tak rosyjska propaganda przez całe lata wojny z Ukrainą wykorzystywała Franciszka i nie widać powodów, by nie chciała, by kolejny papież był dla niej przynajmniej równie łaskawy.
Wbrew pozorom wcale nie jest tak, że Władimir Putin nie ma żadnych narzędzi, by na uczestników konklawe wpłynąć. Pierwszym narzędziem jest obraz konserwatywnego kraju, którego celem jest walka o zachowanie tradycyjnych wartości, który proponowany jest na świecie. W wielu krajach globalnego Południa Rosja nie jest traktowana jako kraj neokolonialny, postkomunistyczny, ale jako ostoja tradycyjnych wartości, która przeciwstawia się liberalizmowi. Część z kardynałów z Afryki czy Azji może naprawdę wierzyć, że to prawda, a to może ich uczynić bardziej podatnymi na sugestie płynące od ludzi, którzy pozostają "agentami wpływu" Federacji Rosyjskiej.
Rosja, co trochę pomijamy w Polsce, zbudowała w Afryce także spory mechanizm wpływów finansowych. Chodzi nie tylko o biznes, ale także o wsparcie niektórych projektów kościelnych. Nowa struktura prawosławna na tym kontynencie jest tylko jednym z elementów budowania religijnego soft power w przestrzeni chrześcijańskiej. Wpływy te także mogą zostać uruchomione, gdy zajdzie taka potrzeba.
Oczywiście zastrzegam: przy takich wydarzeniach, zazwyczaj nie jest tak, że nawet najpotężniejsi gracze, mogą "wskazać" kandydata. To nie tak, że Putin z Muskiem i Trumpem przeprowadzą wybór swojego kandydata (szczególnie, że nie ma takiego, który zadowoliłby wszystkich w takim samym stopniu). Zagrożenie jest inne, że będą oni próbowali utrącić najlepszych kandydatów, jeśli z jakichś powodów nie będą im oni odpowiadać, albo że podpowiadać oni będą rozwiązania najlepsze dla nich. Oczywiście nie wprost i nie za pomocą mechanizmów twardej dyplomacji, ale to wcale nie musi oznaczać mniej skutecznie.
Watykańscy hierarchowie mają tego oczywiście świadomość i na część z zagrożeń próbują odpowiadać. Kłopot polega tylko na tym, że rzeczywistość geopolityczna zmienia się na tyle szybko, że to, co jeszcze rok temu wydawało się niemożliwe, czyli reset w relacjach USA - Rosja, zachodzi na naszych oczach. A to oznacza, że równoważnie wpływów jako lekarstwo ma możliwość zwycięstwa jednej geopolitycznej frakcji przestaje działać i trzeba szukać zupełnie nowych metod.
Jest jeszcze - jak wierzą katolicy - Duch Święty. Ale i Jemu warto dać nieco szerszą możliwość działania. Dlatego właśnie tak wielu zastanawia się, jak przeprowadzić pierwsze konklawe w nowych czasach.
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".