"Widoczną polityczną różnicę w ocenie (sytuacji w Iraku) zapoczątkowało oficjalnie oświadczenie pięciu (państw - członków UE), do którego przyłączyło się wiele krajów kandydackich - to nie podlega dyskusji" - powiedział Schroeder w środę w Bundestagu.
Z inicjatywy Wielkiej Brytanii i Hiszpanii szefowie ośmiu europejskich krajów i rządów podpisali oświadczenie wyrażające solidarność z polityką USA wobec Iraku. Wśród sygnatariuszy opublikowanego pod koniec stycznia manifestu był polski premier Leszek Miller.
"Nie ma sensu teraz nadal nad tym ubolewać" - powiedział kanclerz. Schroeder poparł jednak prezydenta Francji Jacquesa Chiraca, który w bardzo ostrej formie skrytykował postępowanie krajów kandydujących do Unii. "Miało jednak sens to, co uczynił francuski prezydent, a mianowicie wskazał na to, że Europa nie tylko zapewnia prawa materialne i niematerialne, lecz stwarza także obowiązki. To było w porządku, nie powinno się go krytykować" - powiedział Schroeder. Wypowiedź szefa rządu deputowani przyjęli oklaskami.
Kanclerz zaapelował równocześnie o zrozumienie dla stanowiska krajów środkowoeuropejskich. Przypominał, że kraje te pozbawione były przez długi czas suwerenności i dodał: "Na oddanie części suwerenności my mieliśmy 50 lat, natomiast te kraje mniej niż dwanaście lat. Trzeba znać ten kontekst, oceniając to, co zdarzyło się w Polsce, Czechach i innych krajach" - powiedział Schroeder.
Szef niemieckiego rządu określił jako ważne zadanie swego rządu "cierpliwe i wytrwałe niwelowanie" różnic w polityce zagranicznej krajów Unii Europejskiej. (iza)
