Jak zmiany klimatu mogą wpłynąć na rozprzestrzenianie się chorób?
• Epidemia zika zwróciła uwagę na zagrożenie związane ze zmianami klimatu
• Globalne ocieplenie może zwiększyć ryzyko rozprzestrzeniania się chorób
• Niebezpieczeństwo to nie omija Europy
15.02.2016 | aktual.: 17.02.2016 17:50
Choć wirus ten odkryto już ponad 60 lat temu, do niedawna naukowcy nie zwracali na niego większej uwagi. Przez lata nie rozprzestrzeniał się poza "rodzimą" równikową Afrykę. W dodatku wydawało się, że najgorsze, co może spotkać zakażoną osobę, to objawy podobne do tygodniowej grypy. Wszystko zmieniło się w ubiegłym roku, gdy zikę - bo o tym wirusie mowa - zaczęto łączyć z przypadkami mikrocefalii u noworodków. Naukowcy nadal sprawdzają, jakie faktycznie nieznane powikłania może powodować wirus. Ale temat rozszerzającej się epidemii zika i rosnąca liczba przypadków narodzin dzieci z poważnymi wadami w Ameryce Łacińskiej już trafił na czołówki wielu gazet. Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przezornie ostrzega ciężarne przed podróżami do zagrożonych rejonów i jeszcze ostrzej alarmuje: zika to międzynarodowe zagrożenie.
Podejrzewa się, że rozprzestrzenieniu się wirusa mogło pomóc globalne ocieplenie. Nosicielem zika są bowiem zainfekowane tropikalne komary z gatunku aegis aegypti, które potrzebują wyższych temperatur i niedużych stojących źródeł wody, by się szybko mnożyć. Właśnie dlatego już teraz niektórzy eksperci przestrzegają, że zika to dopiero przedsmak tego, co może nas czekać z powodu zmian klimatycznych. Wraz z nimi zwiększy się ryzyko zarażenia niektórymi patogenami, a także pojawienia się nowych chorób na obszarach, gdzie do tej pory nie występowały lub były bardzo rzadkie.
Katastrofy, konflikty i choroby
Jak obliczyła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), na którą powołuje się dziennik "The Guardian" opisujący wpływ globalnego ocieplenia, między 2030 a 2050 r. z powodu zmian klimatycznych umierać będzie każdego roku 250 tys. ludzi. Przy tych szacunkach organizacja wzięła jednak pod uwagę tylko ofiary niedożywienia, biegunek (w większości przypadków z powodu braku dostępu do czystych źródeł wody), ekspozycji na wysokie temperatury i malarii. A to przecież nie wszystkie zagrożenia związane z ocieplaniem się klimatu.
WHO nie ma zresztą wątpliwości, że negatywne skutki globalnego ocieplenia przyćmią te pozytywne. Choć w pewnych regionach łagodniejsze zimy czy dłuższe okresy ciepła i wyższe temperatury mogą faktycznie przynieść korzyści, np. wydłużony okres wegetacji roślin i większe zbiory, globalne zmiany klimatu oznaczają też katastrofy naturalne związane z pogodą, zanieczyszczeniami powietrza czy konfliktami o dostęp do kurczących się na niektórych obszarach zasobów wody. Pojawia się też ryzyko zmian rozprzestrzeniania się wielu chorób.
WHO pisze wprost: "Warunki klimatyczne mają silny wpływ na choroby przenoszone przez wodę czy insekty, węże lub inne zimnokrwiste zwierzęta. Zmiany klimatyczne najprawdopodobniej wydłużą okresy transmisji chorób przenoszonych drogą wektorową i zwiększą ich zasięg geograficzny". Organizacja ostrzega w tym kontekście szczególnie przed roznoszonymi przez różne rodzaje komarów dengą i malarią. Ta druga każdego roku zabija 600 tys. ludzi. Jak podaje raport WHO "Zmiany klimatu i ludzkie zdrowie - ryzyko i odpowiedzi" globalny wzrost temperatur o 2-3 stopnie oznaczałby, że pod względem klimatycznym na ryzyko malarii narażonych byłoby o 3-5 proc. osób więcej. Już to oznacza potencjalne niebezpieczeństwo dla setek milionów ludzi. Tymczasem według różnych scenariuszy klimatologów do 2100 r. średnia temperatura na świecie ma wzrosnąć od 1 do nawet 6,4 stopnia Celsjusza.
Europejskie nie jest "odporna" na zmiany klimatu
Na zagrożenia związane z globalnym ociepleniem zwraca uwagę także Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC). Nie ulega bowiem wątpliwości, że skutki zmian temperatur i ilości opadów mają wpływ również na Stary Kontynent. ECDC w raporcie sprzed kilku lat podaje m.in. przykład występowania kleszczy w regionach górskich w Czechach. Od lat 50. do 80. ubiegłego wieku pajęczaków tych nie znajdywano powyżej 700 metrów nad poziomem morza. Na początku nowego milenium były już powszechne nawet na wysokości 1250 m.n.p.m. A przecież to właśnie kleszcze roznoszą patogeny powodujące m.in. boreliozę czy odkleszczowe zapalenie mózgu.
Jednak nie tylko stare zagrożenia mogą być większe z powodu sprzyjających warunków dla nosicieli wirusów i bakterii. Zmiany klimatyczne mogą pomóc w rozprzestrzenianiu się w Europie nowych chorób lub powrotu tych, które uważaliśmy za wytępione.
W 2007 r. w okolicach Rimini we Włoszech zanotowano ok. 200 przypadków czikungunii, choroby znanej raczej w Afryce i Azji, a przenoszonej przez komary z rodzaju Aedes. Jak opisuje ECDC, do Europy wirus dotarł przez chorego wracającego z Indii, a resztę zrobiły owady. Na południu Europy występują komary Aedes albopictus, bardziej odporni na niższe temperatury "kuzyni" Aedes aegypti, który z kolei - jak się podejrzewa - przenosi wirus zika. Ten sam rodzaj komarów może też roznosić dengę i wirus wywołujący gorączkę Zachodniego Nilu. Do Europy wracać też mają wytępione wcześniej komary z rodziny Anopheles, które z kolei przenoszą malarię. ECDC uspokaja, że UE, mimo zmian klimatycznych, nie grożą wybuchy autochtonicznych ognisk tej choroby.
Jednak nie tylko ciepłolubne komary są nam groźne. ECDC wspomina także o muchówkach z rodzaju Phlebotomus i Lutzomyia, nazywanych piaskowymi muszkami, które roznoszą pasożyty powodujące leszminozę. Według raportu organizacji większość przypadków tej choroby notuje się poniżej 45 równoleżnika, czyli w okolicach Morza Śródziemnego, ale były też przypadki w zachodnich Niemczech.
Jeśli dodać do tego ryzyko chorób przenoszonych przez gryzonie lub po prostu przez wodę, zaczyna się robić groźnie. Ale spokojnie, samo większe występowanie gatunku-nosiciela patogenu z powodu zmian klimatycznych nie oznacza oczywiście od razu wybuchu epidemii. Musi się przede wszystkim pojawić źródło choroby. Nawet wówczas wiele zależy od innych czynników, jak choćby gęstości zaludnienia danego obszaru.
"Tysiąc cięć"
Eksperci podkreślają jednak, że nie należy lekceważyć informacji o chorobach, których rozprzestrzenianiu się sprzyjać mogą zmiany klimatu, ale je dokładnie analizować. I choć bardziej narażone na masowe rozprzestrzenianie się chorób i ich skutki są regiony biedniejsze, także Europa i USA muszą przygotować się na ewentualne złe scenariusze.
Prof. Daniel Brooks, biolog z Uniwersytetu Nebraski - Lincoln, z którym rozmawiały brytyjskie dzienniki "The Guardian" oraz "The Daily Mail", przestrzegał również przed "śmiercią z powodu tysiąca cięć". Gdy najgroźniejszy okazałby się nie wybuch wielkiej epidemii, ale liczne ognisk różnych chorób, które mogą "przytłoczyć system opieki zdrowotnej".