In vitro w Sejmie. PiS "zamrozi" kontrowersyjny projekt. "Nie chcemy znów kolejnej wojny"
- Nie rozmawialiśmy na ten temat. Wiem, że wzbudza on kontrowersje - tak dyplomatycznie rzecznik PiS Beata Mazurek odpowiada na pytanie o kontrowersyjny projekt ultrakonserwatywnych posłów dotyczący metody in vitro, który w środę wpłynął do Sejmu. W mniej dyplomatycznych słowach mówi WP jeden z polityków PiS: - Zamrozimy to, nie chcemy wojny z ludźmi.
O radykalnym i ultrakonserwatywnym, de facto zakazującym procedury in vitro projekcie ustawy przygotowanym przes stowarzyszenie Ordo Iuris, który wpłynął do Sejmu, pisaliśmy na WP wczoraj. Tekst wzbudził ogromne emocje wśród czytelników. Powód? Projekt wniesiony przez prawicowych posłów jest co najmniej kontrowersyjny, by nie powiedzieć: antyobywatelski.
Zakłada on m.in. ograniczenie stosowania metody in vitro wyłącznie dla małżeństw, redukuje do jednej liczbę komórek rozrodczych, które mogą być zapłodnione, likwidację anonimowości dawców komórek rozrodczych, zakaz mrożenia zarodków oraz sankcje administracyjne z tym związane.
Jak mówiła w środę w Sejmie posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz, "wprowadzenie choćby dwóch proponowanych rozwiązań, a więc zakaz mrożenia zarodków i ograniczenie możliwości wszczepienia zarodków do jednego, to pod względem medycznym unicestwienie metody in vitro jako skutecznej metody leczenia niepodłości i narażenie kobiety na cierpienia".
A Bartosz Arłukowicz dodawał w złości: - In vitro jest dla ludzi z problemem niepłodności, którzy walczą przez lata o dziecko, a teraz jeden poseł próbuje uregulować to życie, wchodząc z butami do naszych sypialni i na porodówki!
A chodzi o posła niezrzeszonego, ultrakonserwatystę Jana Klawitera, który jest wnioskodawcą projektu Ordo Iuris. Wczoraj w Sejmie tłumaczył - odpierając zarzuty o kontrowersyjność swojego projektu - że w związkach małżeńskich "dzieci po prostu wychowują się bezpieczniej" i dlatego metoda in vitro powinna być zakazana w konkubinatach i związkach niesformalizowanych.
Temat wywołał burzę. Wzbudził gniew środowisk feministycznych i polityków liberalnej opozycji, ale porusza on także "zwykłych" obywateli, którzy uznają, że znów posłowie próbują wchodzić "z buta" w ich życie prywatne.
Ciułał, ciułał, w końcu dociułał
W PiS o tym wiedzą. Na korytarzach sejmowych dowiedzieliśmy się, że Klawiterowi podpisu pod projektem odmówiła większość polityków PiS. Podpisali się nieliczni, choć nienależący do partii, jak poseł Jacek Żalek. - Podpis złożyłem kilka miesięcy temu, ale nie pamiętam dokładnie. Pod wieloma projektami się podpisuję, nie jestem w stanie ich wszystkich spamiętać - mówi nam polityk Porozumienia.
Inny polityk PiS mówi: - Klawiter ciułał, ciułał, i w końcu dociułał te podpisy. Łaził za nimi od nie pamiętam kiedy. W końcu zebrał odpowiednią liczbę, ale dzięki kolegom z PSL i od Kukiza. My z tym nie mamy nic wspólnego.
W PiS słyszymy, że nic z projektem dalej się nie stanie. Jeden z rozmówców mówił nam w środę, że PiS nie chce nowej wojny i masowych protestów na ulicach w stylu "czarnego protestu".
- Projekt wyląduje w komisji i tam utknie. Zamrozimy to, bo nie mamy interesu w tym, żeby podnosić ten temat. Polacy nie chcą znów światopoglądowych wojenek. I tylko byśmy na tym stracili - konkluduje nasz rozmówca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl