Gwiazda Henryki Krzywonos

W trzydziestą rocznicę powstania „Solidarności” prorządowe media gorliwie zajęły się kreowaniem wizerunku Henryki Krzywonos, którą przedstawia się jako największą bohaterkę Sierpnia ’80. – Ona dobrze wie, kto w strajku w 1980 r. był ważny oraz kto decydował o nastrojach i kierunku rozwoju wydarzeń. Taką osobą była Anna Walentynowicz. Henia Krzywonos wynajęła się po prostu do odgrywania roli bohaterki Sierpnia ’80 – uważa uczestnik tamtych wydarzeń Krzysztof Wyszkowski.

Gwiazda Henryki Krzywonos
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

Inni gdańscy opozycjoniści, którzy znają Henrykę Krzywonos, mówią: rządzący politycy ją skrzywdzili. Wykorzystali jej naiwność i przyziemną interesowność do swojej walki z Jarosławem Kaczyńskim. Henia wspaniale prowadziła rodzinny dom dziecka i rewelacyjnie się w tym sprawdzała. Szkoda, że dała się uwikłać w brudne rozgrywki.

Z „Gwiazdozbioru” do Unii Wolności

Na początku lat 90. Henryka Krzywonos związała się z antywałęsowską opozycją. Jak podaje dr Sławomir Cenckiewicz w książce „Anna Solidarność”, w 1990 r. weszła w skład Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, którego powstanie zainicjowali Joanna i Andrzej Gwiazdowie i w który politycznie zaangażowała się Anna Walentynowicz. Komitet był wyrazem sprzeciwu wobec ówczesnej rzeczywistości, w której królowały prorządowe media.

W tym czasie w publikacjach „Gazety Wyborczej” największego wówczas dziennika na polskim rynku, na próżno szukać nazwiska Henryki Krzywonos. Na 10-lecie „Solidarności” w tekstach z sierpnia 1990 r. pojawiają się nazwiska członków rządu z premierem Tadeuszem Mazowieckim na czele i teksty o „skłóconej „Solidarności”„. Nie ma ani słowa o „dzielnej tramwajarce” (jak ją dziś przedstawiają prorządowe media), która w 1980 r. razem z Aliną Pienkowską, Anną Walentynowicz i Ewą Osowską zatrzymała na bramach robotników opuszczających stocznię, którzy chcieli zakończyć strajk.

Pierwszy tekst na jej temat pojawia się w grudniu 1995 r. – reportaż „Henia tamta i ta” Lidii Ostałowskiej i Pawła Smoleńskiego. Henryka Krzywonos dopiero co wstąpiła do Unii Wolności. Zapisała się po przegranej Jacka Kuronia, któremu wcześniej pomagała w kampanii prezydenckiej na terenie Trójmiasta.

„W połowie lat 80. wróciła do Gdańska. Po przyjeździe zadzwoniła do Andrzeja Gwiazdy. Dał stół, jakieś szafki, dobre na początek do zrujnowanego mieszkania. Był jej najbliższy z ludzi poznanych w Sierpniu, bo nie obgadywał za plecami, sam wygryzany nie wygryzał, bo nie zapomniał, pomógł. I nie zgadzał się z Wałęsą. Z Wałęsą chciała porozmawiać, gdy przypadkiem spotkała go na Warmii; przyjechał tam z okazji rodzinnego pogrzebu. – Heńka, chyba się upiłaś – powiedział i to była cała rozmowa.

Dlatego w drugiej turze wyborów napisała przy nazwisku Wałęsy: nie chcę, ale muszę. Żeby miał za wszystko. (…) Henryka Krzywonos sama dziwi się, że jeszcze raz pociągnęło ją do polityki. W 1990 r. siedziała w Sali BHP obok Anny Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdy; razem siedmioro działaczy odtwarzających Wolne Związki Zawodowe. Miała w głowie, że Okrągły Stół to zdrada, do władzy dorwała się nowa nomenklatura – jest, jak było, tyle że gorzej, za sprawą tych, którzy byli swoi, a wyszło na to, że są obcy. Wszystko przemyślane, logicznie ułożone, wsparte nadzieją, że tak myśli wielu ludzi. (…) Jacek przegrał, a wtedy na zebranie Unii Wolności przyszła Henryka – mówi Alina Pienkowska. – Po sali przeszedł szmer: było ją widać, jak w Sierpniu, gdy krzyczała do Wałęsy. Przyszła, żeby się do nas zapisać. – Gdybym zapisała się wcześniej – wyjaśnia Henryka Krzywonos – a Jacek by wygrał, wyszłoby, że poszłam do Unii, żeby czegoś chcieć od prezydenta. A tak nikt się nie przyczepi.

Alina Pienkowska: – Henia potrafi dawać i brać. I nauczyła się robić tylko to, co ma sens” – czytamy w reportażu, w którym przedstawiono życiorys Henryki Krzywonos i stworzony przez nią i jej męża rodzinny dom dziecka. Na dole artykułu podano numer konta, na które można było wpłacać pieniądze, by pomóc jej rodzinie. Rok później ukazuje się w „GW” zapowiedź filmu o Henryce Krzywonos nakręconego na podstawie reportaż Ostałowskiej i Smoleńskiego. We wrześniu 1997 r. Jerzy Surdykowski w „GW” pisze: „Są różne relacje o tym, jak strajk stoczniowy w sobotę 16 sierpnia 1980 r. przekształcił się w wielki i szeroki jak Polska strajk solidarnościowy. Jedni mówią, że pewna piękna dziewczyna krzyknęła po podpisaniu porozumienia z dyrekcją stoczni: Leszku, zdradziłeś kolegów! Inni mówią, że naubliżała mu pyskata tramwajarka, późniejsza członkini prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Henryka Krzywonos. Jeszcze inni – po prostu o narastającej presji zakładów, które podjęły strajk, przysłały swoje
przedstawicielstwa do stoczni po to tylko, aby dowiedzieć się, że trzeba iść do domu”.

Przepustka na salony

Do 2006 r. Henryka Krzywonos pojawia się w mediach przede wszystkim w kontekście prowadzonego przez nią i jej męża rodzinnego domu dziecka. – Bywałem w tym domu i naprawdę jej matkowanie tym dzieciom było wspaniałe – wspomina Krzysztof Wyszkowski.

Henryka Krzywonos drugiego męża poznała w końcu lat 80. – Przyszedł na moje imieniny. Wtedy dostałam pierwszy raz w życiu prezent 25 dag kawy. Krzysztof powiedział, że był w wojsku i milicji. Nie spodobało mi się to. Ale wyjaśnił, że jedyną akcją, w jakiej brał udział, było poszukiwanie ciała księdza Popiełuszki. Zaczęła się przyjaźń – opowiadała w jednym z wywiadów Henryka Krzywonos.

Mimo że Krzysztof Strycharski był od niej młodszy, różnica wieku nie była istotna. Pobrali się po kilku miesiącach, a niedługo później adoptowali pierwsze dziecko. Od momentu powstania rodzinnego domu dziecka (1994 r.) Henryka Krzywonos aktywnie udziela się w działalności na rzecz tego typu placówek. Informacje o jej opozycyjnej działalności pojawiają się incydentalnie.

Związuje się z Jolantą Kwaśniewską, która poprzez sponsorów wspiera finansowo rodzinny dom dziecka Henryki Krzywonos. „Pamiętam, jak podczas jednego z naszych spotkań odebrała ona telefon od Jolanty Kwaśniewskiej. Kiedy zszokowany zapytałem ją, czy utrzymuje kontakty z Kwaśniewską, ona odpowiedziała mi, że to jej serdeczna przyjaciółka i daje pieniądze na jej dom dziecka. Niestety, Henia jest osobą, która wyznaje zasadę, że cel uświęca środki” – mówił w wywiadzie dla „Frondy” Krzysztof Wyszkowski.

Gdańscy opozycjoniści uważają, że związanie się z Unią Wolności i Jolantą Kwaśniewską było dla Henryki Krzywonos przepustką na salony, na które bez tego wsparcia nigdy by tam nie weszła. W 1999 r. Henryka Krzywonos-Strycharska znalazła się na liście 100 wybitnych Polek, ogłoszonej przez miesięcznik „Pani”. W 2001 r. jej nazwisko przytacza Aleksander Smolar piszący przed wyborami parlamentarnymi o Unii Wolności jako „partii zasad”: „Unia jest i zawsze była zwrócona ku przyszłości, wiedząc zarazem, że historia i tradycja pozostają kotwicą narodowej tożsamości, nadając poczucie sensu zbiorowej przygodzie Polaków w historii. Unia ma też świadomość – choć rzadko o tym mówi – osiągnięć jej członków i przywódców. To właśnie w UW jest najwięcej historycznych postaci Sierpnia i wcześniejszej opozycji demokratycznej: poczynając od Aliny Pienkowskiej i Henryki Krzywonos, Bogdana Borusewicza, Bogdana Lisa i Władysława Frasyniuka, aż po Jacka Kuronia, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Janusza Onyszkiewicza,
Andrzeja Wielowieyskiego” – piał w „GW” Aleksander Smolar, zapominając wcześniejsze związki Henryki Krzywonos z „Gwiazdozbiorem”.

W 2005 r., podczas 25-lecia obchodów „Solidarności” w Sali Kolumnowej Sejmu Anna Walentynowicz mówiła: „Tadeusz Mazowiecki utworzył grupę doradców komitetu strajkowego, która mieszkała razem z ekipą rządową w hotelu Heweliusz i wspólnie układano tam scenariusz rozmów. Doradcy Bronisław Geremek i Waldemar Kuczyński po stanie wojennym stworzyli własną, fałszywą »Solidarność«. Sztucznie wylansowano też tramwajarkę Henrykę Krzywonos. No i naturalnie Wałęsę – poczynając od fikcyjnego skoku przez płot, a kończąc na obaleniu komunizmu”. Gdy rok później Anna Walentynowicz i Andrzej Gwiazda za działalność opozycyjną dostali z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego najwyższe odznaczenie państwowe – Ordery Orła Białego – „Gazeta Wyborcza” nie powstrzymała się od totalnej krytyki zarówno prezydenta, jak i nagrodzonych. W przypadku Henryki Krzywonos, która otrzymała Order Odrodzenia Polski, nie było żadnego komentarza.

Kobieca alternatywa

W 2007 r. Henryka Krzywonos pojawia się przed Kancelarią Premiera u strajkujących pielęgniarek. „Nie wahałam się, gdy mnie zaprosiły, i od razu przyjechałam z Gdańska. Przywiozłam im wyrazy poparcia i trochę optymizmu, że sprawę uda się załatwić. Apeluję, by całe społeczeństwo poparło ich postulaty, niech wszyscy piszą petycje do premiera, by zaczął rozmawiać” – mówiła „GW”.

Henryka Krzywonos zachwyca się warszawiakami, „którzy niosą pielęgniarkom pomoc”. Jej nazwisko, z dopiskiem „bohaterka Sierpnia 80” lub „działaczka »Solidarności«” pojawiało się niemal w każdym tekście „GW”, która z zapałem opisywała „białe miasteczko” przed Kancelarią Premiera.

Henryka Krzywonos już wtedy była związana ze środowiskami feministycznymi – wśród jej przyjaciół jest m.in. Magdalena Środa, Kazimiera Szczuka i Jolanta Kwaśniewska. W liście do premiera Donalda Tuska w 2008 r. feministki zwróciły się o powołanie Urzędu Pełnomocniczki do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Wśród sygnatariuszek pisma znalazła się Henryka Krzywonos.

Konsekwentnie podkreślana była też jej działalność opozycyjna. „Bohaterka Sierpnia ’80 ochrzciła statek w Chinach” – ogłosiła „GW” w sierpniu 2008 r. W tekście opisano jej działalność w 1980 r., a na koniec napisano, że Henryka Krzywonos-Strycharska została matką chrzestną masowca, który szczeciński armator zamówił w Chinach na prośbę szefów Polskiej Żeglugi Morskiej.

Utrwalanie mitu

W 2009 r. Henryka Krzywonos dostała nagrodę im. Księdza Józefa Tischnera, a Kongres Kobiet Polskich przyznał jej tytuł Polki XX-lecia. Laudację wygłosiła Kazimiera Szczuka: „W roku 1987 r. mężem Heni zostaje Krzysztof Strycharski. Najwspanialszy ojciec ich dwanaściorga adoptowanych dzieci. Nie byli beneficjentami ustrojowych przemian. Z trudem wiązali koniec z końcem. Nigdy jednak nie popadli ani w antykomunistyczny obłęd, ani w narodowo-klerykalne kombatanctwo. Kiedy dwa lata temu trwało białe miasteczko pielęgniarek pod oknami kancelarii premiera, Henia z całą rodziną przyjechała je wesprzeć. Za pośrednictwem mediów przypomniała premierowi – dawnemu koledze ze strajku – sierpniowe hasło »porozmawiajmy jak Polak z Polakiem« [w strajku w Stoczni w 1980 r. brał udział Lech Kaczyński; Jarosław wspierał w tym czasie strajk we Wrocławiu i siedział w areszcie]” – czytamy w „GW” z czerwca 2009 r.

Ostatecznego „namaszczenia” Henryki Krzywonos na ikonę „Solidarności” dokonał Donald Tusk 4 czerwca podczas obchodów obalenia komunizmu. W Gdańsku, razem z tysiącami związkowców, uroczystość tę świętował prezydent Lech Kaczyński. Donald Tusk był w tym czasie na Wawelu razem z Lechem Wałęsą i przywódcami sąsiednich państw.

W swoim przemówieniu premier Tusk stwierdził m.in: „Ale to, co jest prawdziwą historią dnia codziennego, to historia też tych bezimiennych bohaterów. I to dwudziestolecie wolności w Polsce to przecież także, a może przede wszystkim, historia tych, których ja tu, z nazwiska, wszystkich nie wymienię. Te dwadzieścia lat to przecież także Henia Krzywonos. Pamiętacie ją? Pewnie gdańszczanie ją dobrze pamiętają. Ta dzielna, skromna tramwajarka, silna kobieta, która powiedziała robotnikom, kiedy zwątpili w sens swojego strajku w roku 1980, <>. Zatrzymała swoją siłą tramwaje w Gdańsku, a później uratowała sierpniowy strajk. Wiecie, dlaczego przypominam dzisiaj Henrykę Krzywonos? Bo kiedy nastała wolność, ona jako jedna z pierwszych zrozumiała, że solidarność będzie potrzebna także w czasach wolności. I zajęła się dziećmi, które straciły swoich rodziców. Założyła jeden z pierwszych rodzinnych domów dziecka”. O Annie Walentynowicz Donald Tusk nie powiedział ani słowa.

Henryka Krzywonos od dłuższego czasu nie kryła niechęci do PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Gdy po katastrofie smoleńskiej pojawiała się informacja o pochówku pary prezydenckiej na Wawelu, publicznie stwierdziła, że była temu przeciwna, ponieważ „Wawel uczył nas, że to jest siedziba królów”.

W czerwcu 2010 r. w czasie kampanii prezydenckiej Krzywonos otwarcie zaatakowała Jarosława Kaczyńskiego w wywiadzie pt. „Albo Kaczyński manipuluje, albo uderzyło mu do głowy”. Od tego momentu nie ma tygodnia, by nazwisko Henryki Krzywonos nie pojawiało się w mediach, czy to z okazji wyborów prezydenckich, czy też jej działalności feministycznej. Od sierpnia „GW” nieustannie przedstawiała ją jako ikonę „Solidarności”.

Ostatnim akordem było wystąpienie Henryki Krzywonos 30 sierpnia na jubileuszowym zjeździe „S” w Gdyni, na którym siedziała obok prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska. W pewnym momencie, po wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, który zebrał owacje od związkowców, bezpardonowo zaatakowała szefa PiS, stwierdzając m.in.: „Ja panu bardzo współczuję, ale proszę współczuć innym i dać im normalnie żyć, bo wszystko, co pan robi, bardzo mnie obraża. Pan niszczy godność Lecha, to pan ją niszczy, dołuje, naprawdę tak się dzieje”.

Dzień później Henryka Krzywonos miała promocję swojej książki wydanej przez lewicową „Krytykę polityczną”. Byli na niej m.in. Sławomir Sierakowski, Jolanta Kwaśniewska i niemal wszystkie media. Od tego momentu na stronie Henryki Krzywonos na Facebooku pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy zwolenników. Pochwalne teksty i komentarze ukazały się w „GW”, a Henryka Krzywonos nieustannie pojawiała się w mediach, zwłaszcza w TVN24. Roztrząsano przy tej okazji, co tak naprawdę Lech i Jarosław Kaczyńscy robili w sierpniu 1980 r. Pojawiły się skandaliczne wypowiedzi minimalizujące ich rolę. Mimo że np. rok wcześniej „GW” przy okazji laudacji Kazimiery Szczuki podała, jak było naprawdę. Teraz, gdy pod adresem Jarosława Kaczyńskiego i tragicznie zmarłego prezydenta padały kalumnie, nie napisała o tym ani słowa. Najnikczemniej zachował się Lech Wałęsa, który na antenie TVN24 w skandaliczny sposób umniejszał rolę śp. Lecha Kaczyńskiego, bez żadnej reakcji prowadzącego, a w pewnym momencie stwierdził, że największą zasługą
prezydenta było to, „że zginął”. Wałęsy nie spotkał za to najmniejszy ostracyzm – wręcz przeciwnie – nadal bryluje w prorządowych mediach. Najcelniej całą sytuację opisał kilka dni temu w „Rzeczpospolitej” Piotr Semka: „Co dzień słyszeliśmy dywagacje, czy Lech Wałęsa zaszczyci rocznicowe obchody, ale żadne medium nie zainteresowało się losem małżeństwa Gwiazdów, które spędziło rocznicowy czas w szpitalu w Krośnie. Joanna Gwiazda leżała tam po wylewie, a jej mąż czuwał przy jej łożu. Idealny, bo dramatyczny, materiał dla reporterów w rocznicę Sierpnia? Jakoś nikogo to nie zainteresowało. Zresztą dotychczasowi czołowi bohaterowie musieli zostać zepchnięci na dalszy plan, aby zrobić miejsce nowej gwieździe Henryce Krzywonos. To ona teraz ma być głównym symbolem Sierpnia”.

Dorota Kania

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)