Do końca życia będą płacić za jeden telefon
Sprawcy fałszywego alarmu bombowego, który
spowodował ewakuację i kontrolę we wszystkich sklepach sieci
Albert muszą za to zapłacić - pisze "Dziennik Zachodni".
08.06.2006 | aktual.: 08.06.2006 03:21
19-letni Marcin H. i jego o 2 lata młodszy kolega Dawid W. w poniedziałek o 10.45 z telefonu komórkowego zadzwonili do kierowniczki sklepu Albert przy ul. Powstańców w Siemianowicach Śląskich. W sklepie jest bomba. W innych w waszej sieci też są - poinformowali i zerwali połączenie.
Efekt tej rozmowy to ewakuacja marketów w całym kraju i postawienie na nogi: policji, straży pożarnej i miejskiej, pogotowia ratunkowego, energetycznego, wodno-kanalizacyjnego i gazowego. Koszt akcji? Tylko w województwie śląskim - kilkaset tysięcy złotych. W całym kraju kwota ta może sięgnąć nawet miliona. Dlaczego zadzwonili? Nie byli zadowoleni z obsługi.
Marcin wcześniej był notowany za kradzież i pobicie. Uczy się w katowickim technikum. To jego zatrzymano pierwszego. Powiedział wtedy: To był tylko głupi żart. Po nocy spędzonej w areszcie twierdził już: To kolega dzwonił. Skorzystał z mojego telefonu.
Wtedy zatrzymano Dawida. Jest uczniem liceum. Notowany za posiadanie narkotyków. Po wyjściu z marketu pierwszy zadzwonił do kierowniczki Marcin. Zrobił to dwa razy, ale nic nie powiedział. Wtedy inicjatywę przejął Dawid. Poinformował kobietę o rzekomych bombach. Decyzja o zarzutach wobec obu dzwoniących zapadnie w czwartek.
Na pewno jednak sprawcy fałszywego alarmu będą musieli zapłacić. (PAP)