Dlaczego Szkoci odwracają się od unii z Anglią?
Wielu Szkotów czuje się wyalienowanych z brytyjskiego życia politycznego. Początki procesu rozchodzenia się unii Szkocji i Anglii sięgają lat 60., a przyspieszyła go Margaret Thatcher - mówi pisarz i dziennikarz Neal Ascherson.
16.09.2014 | aktual.: 16.09.2014 07:53
Oba kraje połączyła unia dynastyczna (1603 r.) i unia państwowa (1707 r.), Szkocja zachowała własny system prawa, państwowy kościół prezbiteriański i inne odrębności.
- Unia Anglii i Szkocji była transakcją "coś za coś", częściowo wymuszoną przez niepowodzenia szkockiej kolonizacji, zwłaszcza w Panamie. Szkoci rezygnowali z własnego rządu i parlamentu, w zamian byli dopuszczeni do współtworzenia brytyjskiego imperium - przypomina Ascherson.
"W miarę rozpadu imperium po II wojnie światowej podstawą angielsko-szkockiego konsensusu była budowa "welfare state" (państwa dobrobytu) i idea państwowej własności przemysłu" - pisał w "Guardianie" szkocki historyk Tom Devine. Ale okres od połowy lat 40. do połowy lat 70. był dla unii Szkocji z Anglią "ciszą przed burzą"; terminem burzy Devine określa rządy Margaret Thatcher.
Choć postulat przywrócenia szkockiego parlamentu w kontekście zwiększenia autonomii wewnętrznej wysuwano już w drugim półwieczu XIX wieku i rozważano reaktywowanie go przed I wojną światową, szkocki nacjonalizm we współczesnym wydaniu Szkockiej Partii Narodowej (SNP) sięga 1934 roku. Partia, długie lata będąca na politycznym marginesie, zaistniała w 1967 r., gdy jej kandydatka Winnie Ewing nieoczekiwanie zdobyła mandat w wyborach uzupełniających do Izby Gmin.
Po odkryciu złóż ropy naftowej w latach 70. nacjonaliści argumentowali, że ropa należy się Szkotom.
Próba udobruchania nacjonalistów przywróceniem szkockiego zgromadzenia parlamentarnego, podjęta przez laburzystowski rząd Jamesa Callaghana, nie powiodła się z powodu niskiej frekwencji w referendum w 1979 r. i przyczyniła się do upadku jego rządu. Parlament w Edynburgu reaktywowano 20 lat później za rządów Tony'ego Blaira.
Następczyni Callaghana Margaret Thatcher (1979-90) oskarżana jest o to, że jej polityka przyspieszyła upadek szkockiego przemysłu (w latach 1976-87 Szkocja straciła ok. 1/3 potencjału produkcyjnego) i że traktowała Szkotów jak króliki doświadczalne, testując na nich w 1989 r. podatek pogłówny, co doprowadziło do największych społecznych protestów od czasu strajku górników z 1984-85 r.
- Także postthatcherowskie rządy Johna Majora (1990-97), Tony'ego Blaira (1997-07), Gordona Browna (2007-10) i obecne Davida Camerona prowadziły zasadniczo tę samą, niepopularną w Szkocji neoliberalną politykę wolnorynkowego fundamentalizmu, mimo że szkoccy wyborcy na nią nie głosowali. W ostatnich 15-20 latach Szkoci mieli przeświadczenie, że rządzi nimi inny rząd, niż ten, na który głosowali - tłumaczy Ascherson.
Na przykład w wyborach z 2010 r. Szkoci wybrali do Izby Gmin tylko jednego konserwatywnego posła, a brytyjskim premierem został lider tej partii David Cameron. Utorowało to drogę nacjonalistom, którzy w 2011 r. wygrali w Szkocji wybory i utworzyli samodzielny rząd.
Wśród innych powodów rozdźwięków w unii Szkocji i Anglii Ascherson wymienia cięcia wydatków publicznych zarządzone przez rząd Camerona, oznaczające zmniejszenie subsydiów Londynu dla Szkocji.
Znaczenie ma także to, że w odróżnieniu od eurosceptycznego nastawienia obecnego brytyjskiego rządu, większość szkockiej opinii ma pozytywny stosunek do UE. Szkoci niechętni są też stacjonowaniu u nich brytyjskiego nuklearnego straszaka systemu Trident i wielu z nich sądzi, że Londyn nie zainwestował przychodów z ropy naftowej na Morzu Północnym w długofalowy potencjał kraju, lecz użył ich na finansowanie cięć podatków - wylicza Ascherson.
Devine wskazuje, iż u podłoża rozchodzenia się unii Anglii i Szkocji tkwi także wspólna percepcja wroga (Francuzów, Hiszpanów, Niemców, Związku Radzieckiego) i obrona protestantyzmu. Oba te czynniki straciły na znaczeniu po wejściu Wielkiej Brytanii do EWG w 1973 r., rozpadzie ZSRR w 1991 r. oraz wskutek postępów sekularyzacji.
Według Aschersona, Szkocja widziałaby się w grupie państw skandynawskich, jak Norwegia czy Dania, w których silna tradycja socjaldemokratyczna oparła się neoliberalnej gospodarce wolnorynkowej, a tamtejsza opinia uważa, że państwo ma do odegrania ważną rolę w wydatkach publicznych i działaniach na rzecz społecznej równości.
Minister ds. Szkocji Alistair Carmichael w rządzie Camerona na spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi ostrzegał, że Szkocja straci na podziale kraju, będącego piątą największą gospodarką świata, posiadającą czwarty najwyższy w świecie budżet obronny, miejsce w Radzie Bezpieczeństwa i G7.
- Sednem debaty referendalnej jest spór między dwoma różnymi wizjami konstytucyjnego modelu Zjednoczonego Królestwa, a nie spór Szkocji z jego pozostałymi częściami składowymi - argumentował minister.