Jak standardy, to tylko do obijania przeciwników. Kilka słów po dymisji Ziejewskiego [OPINIA]
O sądowych perypetiach Zbigniewa Ziejewskiego doskonale wiedzieli jego koledzy z PSL, ale zupełnie im to nie przeszkadzało, gdy zostawał wiceministrem polskiego rządu. Oczywiście do momentu, gdy sprawę nagłośniła Wirtualna Polska. Wtedy - wiadomo - najwyższe standardy, przejrzystość i rytualne tańce wokół płonącego stosu - pisze redaktor naczelny Wirtualnej Polski Paweł Kapusta.
Dymisja Ziejewskiego to efekt tekstu, w którym nasz dziennikarz Szymon Jadczak ujawnił, że polityk funkcję w rządzie Donalda Tuska objął mimo kilku ciążących na nim prawomocnych wyroków sądowych oraz jaskrawego konfliktu interesów.
Artykuł Szymona Jadczaka, który opublikowaliśmy, nie był wymierzony w nikogo personalnie.
Był prostym przedstawieniem faktów - tego, że człowiek z wyrokami i jawnym konfliktem interesów nie powinien nadzorować instytucji, z którą jednocześnie toczy sądowe batalie o milionowe kwoty.
W normalnym kraju taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Tymczasem u nas to dziennikarze muszą wyciągać takie sprawy na światło dzienne.
Najbardziej załamujące w całej historii jest to, że o perypetiach sądowych Ziejewskiego doskonale wiedzieli jego partyjni koledzy, nasze dziennikarskie ustalenia nie były dla nich żadnym zaskoczeniem.
Wychodzi więc na to, przejrzystość i standardy są świetne, ale tylko wtedy, gdy można nimi okładać politycznych przeciwników. A u nas? Tylko jeśli dokopią się do czegoś ci źli dziennikarze.
To już czwarta dymisja członka rządu Donalda Tuska po publikacji naszych artykułów śledczych.
W ciągu ostatnich miesięcy nasze dziennikarskie dochodzenia doprowadziły do odejścia:
- wiceministra sprawiedliwości Barłomieja Ciążyńskiego (afera związana z tankowaniem paliwa za publiczne pieniądze),
- wiceministra Jacka Tomczaka (afery lobbingowe),
- ministra nauki Dariusza Wieczorka (afera sygnalistki),
- a teraz - wiceministra Zbigniewa Ziejewskiego z Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Przed zmianą władzy w październiku 2023 roku nasze teksty doprowadziły z kolei do dymisji wiceministra Sportu Łukasza Mejzy (afera z ofertami na "leczenie" nieuleczalnie chorych) oraz Norberta Kaczmarczyka (afera związana z ziemią od KOWR).
Nie jesteśmy od liczenia głów, nie traktujemy naszych tekstów jak politycznej broni.
Nie mierzymy ich sukcesu liczbą dymisji, ale skutecznością w obnażaniu tego, co powinno zostać ujawnione.
Jesteśmy od tego, by patrzeć władzy na ręce - każdej władzy, niezależnie od jej politycznych barw. I dziś, gdy media coraz częściej idą drogą dziennikarstwa tożsamościowego oraz opinii na każdy temat, my niezmiennie stawiamy na fakty i staramy się przypominać, czym powinna być praca dziennikarza.
Wiceminister Aktywów Państwowych stracił stanowisko, ale to nie my go zdymisjonowaliśmy. To nie media podejmują decyzje - my tylko pokazujemy fakty. Jeśli fakty są na tyle poważne, że skutkują dymisją, to problem nie jest po stronie dziennikarzy - a tych, którzy pozwolili, by ktoś z wyrokami i konfliktem interesów w ogóle znalazł się na eksponowanym stanowisku.
Władza się zmienia, ale mechanizmy pozostają takie same. Dlatego, niezależnie od tego, kto rządzi - nasza rola się nie zmienia, Dziennikarstwo to nie jest wygodna praca, ale wierzymy, że bardzo potrzebna. I dlatego nadal będziemy robić swoje.
Paweł Kapusta, Redaktor Naczelny Wirtualnej Polski