"Ratowałem się przed covidem". Kazik Staszewski tłumaczy się z niedyspozycji
Po koncercie Kazika Staszewskiego w Zielonej Górze pojawiło się sporo głosów niezadowolonych fanów wokalisty. Niektórzy zarzucali muzykowi, że był pod wpływem alkoholu. Dzień po całym zajściu sam zainteresowany zabrał głos i przeprosił za "straszne wydarzenie".
W niedzielę odbywał się koncert Kazika Staszewskiego. Zielonogórska publiczność dopisała i w sporej liczbie zjawiła się na wydarzeniu. Jakże duże było ich rozczarowanie, gdy ich ulubienie wyszedł na scenę. Niektórzy fani nie wytrzymali i opuścili koncert jeszcze w trakcie jego trwania.
Sceny nad Morskim Okiem. Turyści z dziećmi zrobili sobie lodowisko
W sieci pojawiło się mnóstwo komentarzy niezadowolonych fanów. "To nie był koncert! To był pijacki bełkot! Potraktował z buta wszystkich fanów, którzy przyszli na to wydarzenie", "Wokalista mylił teksty, gubił się w kolejności wykonywanych utworów, obijał się od swoich kolegów będących na scenie", "Zostałam do końca, łudziłam się, że może będzie ciut lepiej, niestety nie było..." - czytamy.
Jakby tego było mało, wieczorem na profilu Kultu w mediach społecznościowych zamieszczono krótkie nagranie przedstawiające Kazika Staszewskiego wykonującego utwór "Wódka" podczas koncertu. Materiał opatrzono podpisem: "Zielona Góro… Dziękujemy, że przyszliście…".
To jeszcze bardziej rozwścieczyło fanów, którzy nie pozostawili na artyście suchej nitki. Dzień po koncercie Staszewski zabrał głos. W komentarzu pod jednym z postów wokalista przeprosił swoich słuchaczy i zapewnił, że wszyscy niezadowoleni otrzymają zwrot pieniędzy.
"Każdy, kto przyśle bilet, otrzyma ode mnie pełen zwrot ceny rekompensaty za to straszne wczorajsze wydarzenie. Ratowałem się przed covidem i bólem brzucha. Okazało się, że z marnym skutkiem. Wypada przeprosić i zwrócić koszty tym, co byli. Poproszę tylko o dowód w postaci biletu i przepraszam raz jeszcze" - napisał.
Ceny biletów na koncerty Kazika Staszewskiego oscylują w przedziale 120-250 złotych.