Ciężki klincz na szczycie UE
Dziś już czwarty dzień budżetowego szczytu UE, na którym unijni przywódcy nie zdołali uzgodnić nawet ogólnej wysokości Funduszu Odbudowy. A czeka ich jeszcze spór o praworządność i klimat.
20.07.2020 10:38
Szef Rady Europejskiej Charles Michel zapowiedział dziś nad ranem, że - planowane pierwotnie tylko na piątek i sobotę - obrady przywódców 27 krajów Unii zostaną wznowione w ten poniedziałek o godz. 16. Rozmowy o budżecie UE i Funduszu Odbudowy - prowadzone na przemian w mniejszych grupach oraz w gronie wszystkich premierów bądź prezydentów - zaczęły się w Brukseli już w piątek przed południem.
Choć Charles Michel zarządził w sumie dwie przerwy nocne (z piątku na sobotę oraz z soboty na niedzielę), to ostatniej nocy próbował - jak się okazało, bez skutku - dociskać porozumienie w tradycyjny unijno-szczytowy sposób, czyli pozbawiając przywódców snu. W ostrym sporze o cięcia najważniejszej, czyli dotacyjnej części Funduszu Odbudowy (500 mld euro wedle pierwotnego projektu) najostrzej przez cały weekend spierał się "klub oszczędnych" z holenderskim premierem Markiem Ruttem na czele (plus premierzy Szwecji, Danii, Finlandii i Austrii) i z drugiej strony - próbujący wyhamować redukcje – prawdziwi pomysłodawcy Funduszu Odbudowy, czyli kanclerz Angela Merkel oraz prezydent Emmanuel Macron. Niektórzy inni przywódcy - w tym premier Mateusz Morawiecki - ostatniej nocy na parę godzin opuszczali budynek, gdzie toczył się szczyt, by śledzić spór na odległość.
Przeczytaj: Kacprzak: "Morawiecki jedzie do UE negocjować miliardy, które już zdążył obiecać Polakom" [OPINIA]
Michel już w sobotę zaproponował ścięcie dotacyjnej części Funduszu Odbudowy z 500 do 450 mld euro, ale niektórzy "oszczędni" chcieli redukcji o blisko połowę. Holendrzy tłumaczyli, że "cokolwiek ponad 300 mld euro byłby niesłychanie trudne do przyjęcia" dla ich parlamentu, ale Macron i Merkel już w sobotę nakreślili swą czerwoną linię na poziomie 400 mld euro. Po kolejnych długich godzinach negocjacji fińska premier Sanna Marin w niedzielę wieczorem zaproponowała 350 mld w imieniu całej piątki "oszczędnych", co potem podskoczyło do 375 mld euro. Ale choć po tym ruchu różnica między "oszczędnymi" a tandemem Niemcy- Francja wynosiła już tylko 25 mld euro, to rokowania głównie na ten temat ciągnęły się przez niemal całą noc. Dopiero na posiedzeniu przywódców UE rozpoczętym dziś o godz. 5.45 Michel przedłożył nowy kompromis, czyli 390 mld euro dotacji z Funduszu Odbudowy, a potem po kilkunastu minutach przerwał obrady.
Pieniądze czy władza?
W sporze między Ruttem (i resztą "oszczędnych") a Macronem, który najostrzej zwalczał żądania Holendra, szło zarówno o pieniądze, jak i o wizję pobrexitowej Unii i zakreślenie w niej wpływów poszczególnych stolic. Na budżetowych szczytach Unii zwykle rolę najbardziej asertywnego "skąpca" odgrywali Brytyjczycy, ale ich wyjście z UE - ku zaskoczeniu części Unii - nie usunęło problemu ostrych sporów. - Stajesz się nowym Davidem Cameronem! - tak Macron miał wyrzucać Ruttemu podczas obrad za zamkniętym drzwiami. A szczyt istotnie stał się dowodem, że zgodne stanowisko "motoru eurointegracji", czyli Berlina i Paryża, nie wystarcza do przeforsowania projektów wspieranych przez te stolice. Kiedyś wyzwanie temu tandemowi potrafił skutecznie rzucać Londyn, a teraz robi to "klub oszczędnych" pracowicie sklejany od miesięcy przez holenderską dyplomację.
Co z praworządnością?
"Oszczędni" prócz rygoryzmu budżetowego są jednocześnie najtwardszymi obrońcami reguły "fundusze za praworządność". Szef Rady Europejskiej Michel już od lutego promował bardzo osłabioną wersję tej reformy, ale doradcy Viktora Orbana rozpowszechniali podczas weekendu dodatkowe postulaty, które przekreśliłyby cały pomysł na powiązanie budżetu z zasadami państwa prawa - z tekstu miałby zniknąć słowo "praworządność" (zastąpione "nieprawidłowościami"), a wszelkie decyzje o np. zawieszeniu wypłat miałby być podejmowane jednomyślnie przez Radę Europejską.
- Kwestia praworządności leży w centrum systemu warunków [dla rozdzielania funduszów] w tym budżecie. Wczoraj był bardzo szeroki konsensus co do tego, że nie powinniśmy się poddawać, bo to sedno naszych pryncypiów i wartości europejskich - tak Macron deklarował w niedzielę, że nie ustąpi w sprawie praworządności.
Przeczytaj również: Szczyt Unii Europejskiej. Radosław Sikorski: Bardzo się boję, czy nasz rząd nie przeciągnie struny
Już podczas sobotniej debaty najostrzej przeciw regule "pieniądze za praworządność" wypowiadał się Orban, a swój sprzeciw powtórzył Morawiecki i przeciw "arbitralności" w zawieszeniu wypłatach wypowiadał się też Słoweniec, Czech oraz znacznie słabiej Łotysz. - Ale każdy z tych przywódców wyrażał swój inny cel w tej sprawie - przekonywał nas wysoki unijny dyplomata. Czechy i Słowenia tuż przed szczytem popierały rozwodnioną wersję Michela, która - jak jego otoczenie zapowiedziało już w sobotę - miałby zostać okraszona zastrzeżeniami o "obiektywizmie, niedyskryminacji, równym traktowanie państw członkowskich, bezstronności i podejściu opartym na dowodach". Szczegółowe zapisy reguły "fundusze za praworządność" i tak planowano wypracowywać dopiero po szczycie.
Węgier dziwił się w niedzielę, dlaczego "Holender nie znosi Węgrów bardziej niż Polaków". Ale w Brukseli były spore nadzieje, że Orbana ostatecznie da się kupić m.in. za nieco hojniejsze potraktowanie Budapesztu w polityce spójności. I ostatecznie wraz z Morawieckim zgodzi się na zapisy praworządnościowe, choć w jeszcze bardziej osłabionej wersji.
Klimat na szczytowy deser
Trudnym problemem Polski w obecnym projekcie budżetowym pozostaje "warunkowość klimatyczna", bo Michel jeszcze przed szczytem zaproponował, by pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (Polska liczy na 8 mld euro) były dostępne tylko dla państw, które realizują plany redukcji emisji CO2 wpisujące się w cel neutralności klimatycznej Unii w 2050 r. Premier Morawiecki prawdopodobnie zamierza podnieść ten temat (czy raczej wnioskować o wykreślenie lub mocne zmodyfikowanie zapisu) dopiero w samym finale negocjacji, gdy będą już wynegocjowane kwoty. Pierwotna propozycja pakietu finansowego przekładała się na około 94 mld euro z polityki spójności oraz rolnej dla Polski, a także 37,7 mld euro dotacji z Funduszu Odbudowy. Polska z tego samego Funduszu miałaby dostać 26,1 mld euro w tanich pożyczkach. Do ugody na szczycie trzeba jednomyślności.
Tomasz Bielecki, Deutsche Welle
Polecamy: FAS: Czas na bardziej zróżnicowane spojrzenie na Polskę
Rekordowy wzrost infekcji koronawirusa