Były analityk NSA w szponach Macierewicza. John Schindler: "Czy NATO boi się okropnej prawdy"?
Podczas gdy w Polsce temat katastrofy smoleńskiej zamiera razem z karierą Antoniego Macierewicza, w USA teoria zamachu zyskuje nowego sojusznika. To były analityk amerykańskiego wywiadu John Schindler. Problem w tym, że nie jest to zbyt wiarygodna postać.
16.05.2018 | aktual.: 16.05.2018 19:17
Raport techniczny komisji Antoniego Macierewicza z katastrofy smoleńskiej w Polsce przeszedł niemal niezauważony. Zlekceważyła go nawet TVP. Ale dzięki tłumaczeniu raportu na angielski, został podjęty gdzie indziej: w Stanach Zjednoczonych.
"Czy Putin zamordował przywódców ważnego kraju NATO i uszło mu to na sucho? Czy NATO boi się strasznej prawdy? Wiem, to brzmi jak szaleństwo. Ale tak samo brzmi wysypanie nowiczoka w centrum Salisbury" - napisał na swoim Twitterze John Schindler, były analityk amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Swoją myśl rozwinął w artykule na portalu Observer.com.
"Chociaż raport [Macierewicza] zgodnie z przewidywaniami został zbagatelizowany jako - tak, zgadliście - 'teoria spiskowa', należy jej się poważne rozważnie" - pisze Schindler, wskazując na to, że jeden z głównych ekspertów komisji Macierewicza, Frank Taylor jest "brytyjskim badaczem katastrof lotniczych o znacznej renomie". Jak dodał, przedstawiciele zachodnich służb od dawna mieli wątpliwości co do oficjalnej wersji katastrofy. Jak usłyszał od wysokiego rangą polskiego oficjela zajmującego się bezpieczeństwem, było oczywiste, że "Warszawa znała prawdę". Podobne sugestie mieli czynić jego amerykańscy koledzy.
"Z dzisiejszego puntku widzenia, ukryta, zabójcza rosyjska ręka stojąca za Smoleńskiem nie wydaje się już nieprawdopodobna. Polska zasługuje na prawdę o tym, co tak naprawdę stało się 10 kwietnia 2010" - podsumowuje Schindler.
Fakt, że autorem takich słów jest były funkcjonariusz amerykańskich służb może robić wrażenie. Jednak gdy weźmie się pod uwagę szerszy kontekst i osobę autora, wrażenie jest już zdecydowanie mniejsze.
- To Macierewicz straszy zza grobu - tłumaczy w rozmowie z WP był funkcjonariusz Agencji Wywiadu i znajomy Schindlera. Jak dodaje, były analityk NSA od pewnego czasu był pod wrażeniem byłego ministra obrony, z którym spotkał się w ubiegłym roku. Rezultatem był obszerny wywiad, w którym Schindler nazwał Macierewicza "jednym z najbardziej szczerych polityków, jakich poznał".
- Jesienią ubiegłego roku jeden z ludzi Macierewicza zorganizował im spotkanie. Ale mięta Janka do Macierewicza to dłuższy i poważniejszy temat - mówi nasz rozmówca. - Janek ma swoje zalety, ale ma również swoje wady - dodaje.
Od szpiega do gwiazdy Twittera
Podobnie uważają inni eksperci i byli koledzy po fachu. Posiadający polskie korzenie Schindler ma za sobą dość burzliwą karierę. Wiadomo, że podczas wojny w Bośni działał w NSA na odcinku bałkańskim i do dzisiaj podważa oficjalną wersję zbrodni w Srebrenicy. Potem zajmował sie Rosją, a po odejściu ze służby w 2004 roku stał się wykładowcą w Naval War College w stanie Rhode Island. Odszedł z niej w 2014 w nieprzyjemnych okolicznościach, po tym, jak wyszło na jaw, że przesyłał korespondującym z nim kobietom zdjęcia swoich genitaliów. Nie zaszkodziło to jego sławie. Nadal był dość wziętym ekspertem w amerykańskich mediach, szczególnie aktywnym w sprawie Edwarda Snowdena.
Prawdziwy rozgłos dał mu jednak Donald Trump. Odkąd miliarder doszedł do władzy, Schindler, mimo prawicowych poglądów stał się jednym z najbardziej zażartych przeciwników Trumpa i tropicieli "Russiagate". Suflował często przesadzone lub nieprawdziwe informacje, kilkakrotnie zapowiadając ujawnienie przez amerykańskie służby informacji, które miały doprowadzić do upadku prezydentury Trumpa. Niejednokrotnie sugerował przy tym, że Trump jest po prostu agentem Kremla.
Nie przeszkodziło mu to jednak w zgromadzeniu ogromnej rzeszy fanów na Twitterze. Schindler próbował zresztą zmonetyzować swoją popularność, zakładając osobne konto, za dostęp do którego kazał sobie płacić 10 dolarów miesięcznie. Zgromadził prawie 2000 chętnych, ale jak się okazało, często zamiast obiecywanej insiderskiej wiedzy publikował tam swoje luźne przemyślenia, zdjęcia swojego kota, czy fotografie z imprez, na których bywał.
- Nie powinno się go brać zbyt poważnie. Owszem, to nie jest kompletny świr, jak niektóre twitterowe gwiazdy Russiagate. Ale afera rozporkowa oraz to, co robi teraz, mówią same za siebie jeśli chodzi o jego wiarygodność jako szpiega - mówi WP były oficer służb z Wielkiej Brytanii.
Krucjata przynosi efekt
Tweety Schindlera wystarczyły jednak, by teorię podchwyciły inne postacie znane z tropienia rosyjskich wpływów na Twitterze. Były szpieg, John Sipher z CIA, komentując tekst o Smoleńsku stwierdził, że katastrofa to "Katyń XXI wieku".
Do głosów wzywających do ponownego rozważenia teorii zamachu dołączyła się również inna kontrowersyjna gwiazda Twittera, Molly McKew. To była doradczyni prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego i mołdawskiego oligarchy Vlada Filata, która - mimo wątpliwej reputacji w środowisku eksperckim - w ostatnich czasach wypłynęła w amerykańskich mediach jako ekspertka od rosyjskiej wojny informacyjnej.
"Katastrofa Smoleńska wydawała się niemożliwa, nieprawdopodobna i kompletnie zmieniła kierunek Polski jako kraju. Wciąż pozostają pytania bez odpowiedzi, szczególnie że Rosja nie pozwala na niezależne śledztwo" - skomentowała McKew.
Ale nie wszyscy dali się przekonać.
"Mam wiele szacunku do Johna, ale nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów. Jeden ekspert bez potwierdzenia nie wystarczy. Inni eksperci prawie jednogłośnie mówią, że w Smoleńsku nie było nieczystej gry" - podsumował Edward Lucas, wieloletni redaktor "The Economist" i ekspert ds. słuzb specjalnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl