Burza wokół rządowych premii. "Domagamy się wyjaśnień"
To były nielegalne pensje i należy je oddać, ale do budżetu państwa - tak uważają politycy Platformy Obywatelskiej i żądają wyjaśnień od PiS. Dzisiaj pływa termin zwrotu rządowych premii.
- Domagamy się wyjaśnień i uzasadnień na jakiej podstawie PiS przyznawało sobie te "lewe" pensje. Te pieniądze powinny być zwrócone do budżetu. Skoro wyciągnęli je z portfeli Polaków to teraz muszę te pieniądze oddać Polakom - powiedział o głośnej sprawie nagród poseł PO Krzysztof Brejza na konferencji prasowej.
Spotkanie z dziennikarzami odbyło się nieprzypadkowo dzisiaj, ponieważ Jarosław Kaczyński nakazał ministrom zwrócić przyznane przez Beatę Szydło nagrody właśnie do 15 maja.
Brejza stwierdził, że politycy PiS swój grzech z pewnością odkupią, przekazując premie i nagrody na Caritas, ale pieniądze powinny wrócić do budżetu państwa. - Na organizacje charytatywne mogą płacić z własnej kieszeni - dodał.
- Jeśli PiS myśli, że ukryją te lewe pensje, że nie dowie się o tym opinia publiczna to się mylą. Te oszustwa wyjdą na jaw - wtórował mu Sławomir Neumann.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Kłopoty PiS z nagrodami
Szef KPRM Michał Dworczyk (dostał 30 tys. zł) oraz pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Adam Lipiński (otrzymał 51,4 tys. zł), musieli zaciągnąć kredyty, by móc oddać nagrody na rzecz Caritas, jak chciał Kaczyński. Co więcej, Dworczyk musiał sprzedać samochód (18-letniego volkswagena). Zwrot pieniędzy potwierdził również m.in. minister kultury Piotr Gliński.
Nie bez kłopotów premię zwrócił również wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, który oddał przyznane mu 41 tys. zł w ratach. Jak twierdzi, pieniądze przeznaczył "na rodzinę, gdzie dwie osoby są chore na nowotwory, a dziecko choruje na boreliozę".
Według "Super Expressu", swoje 65 tys. zł zwróciła także premier Szydło. Doniesienia gazety potwierdza jeden z jej współpracowników.
