Brexitu nie będzie? Donald Tusk sugeruje, że to możliwe
Trwają trudne negocjacje Unii Europejskiej z Wielką Brytanią na temat Brexitu. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk zasugerował w jednej ze swoich wypowiedzi, że teraz wszystko zależy od Londynu. Co więcej, jego zdaniem, wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej wcale nie jest przesądzone.
- Czeka nas najcięższy test. Jeśli go oblejemy, negocjacje zakończą się naszą porażką. Musimy zachować jedność niezależnie od kierunku rozmów - powiedział podczas debaty w Parlamencie Europejskim Donald Tusk. - Jak to się skończy, zależy od Londynu: porozumieniem, brakiem porozumienia lub brakiem brexitu. Jednak w każdym z tych scenariuszy obronimy nasze wspólne interesy, tylko będąc razem - dodał.
Według "Gazety Wyborczej" słowa Tuska odbiły się w Wielkiej Brytanii głośnym echem. "Nie sposób nie odczytywać ich w kontekście słabnącej pozycji premier Theresy May, zawirowań w brytyjskiej polityce, przedłużającej się pierwszej fazy rozmów i ustępstw Londynu w ostatnich tygodniach, np. w kwestii rachunku rozwodowego" - czytamy w dzienniku.
Według agencji Bloomberga słowa te mają związek z obecnym w całej Unii Europejskiej przekonaniem, że Brexit jest "olbrzymim błędem Wielkiej Brytanii, poważnym bólem głowy dla kontynentu i wyborem, który Brytyjczycy mogą odwrócić, jeśli tylko zdobędą się na polityczną odwagę". "Jest to również odzwierciedlenie niepokoju w Europie, że frakcja antyunijna w Partii Konserwatywnej pod przywództwem takich osób jak szef dyplomacji w rządzie Theresy May Boris Johnson trzyma cały kraj w roli zakładnika” - pisze Bloomberg.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który również brał udział w debacie w PE, zapewniał, że kierowana przez niego instytucja "nie pracuje z założeniem, że porozumienia nie uda się osiągnąć". - Komisja nie negocjuje we wrogim nastroju. Chcemy osiągnąć porozumienie. Ci, którzy nie życzą sobie porozumienia, nie znajdą poparcia w Komisji. Chcemy uczciwego porozumienia. I będziemy je mieli - zadeklarował.
Zdaniem "GW" słowa te można potraktować jako odpowiedź na krytykę ze strony Nicka Timothy’ego, byłego szefa kancelarii May, który napisał na swoim profilu na Twitterze, że „niektórzy w Brukseli” wcale nie chcą konsensusu i zamierzają ukarać Londyn za odejście.
W ten sposób - jak przypomina "GW" - Timothy skomentował przecieki dotyczące spotkania Theresy May z Jean-Claude'm Junckerem. Oskarżył o nie szefa gabinetu przewodniczącego Komisji Europejskiej, Martina Selmayra.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", bloomberg.com