Siergiej Markow uważa, że prezydentowi Rosji nie zależy na podziale Ukrainy, chce jedynie uznania praw rosyjskojęzycznej części społeczeństwa. Nie ukrywa, że w przypadku różnic w interpretacji tych praw, Ukrainie grozi wojna domowa pomiędzy społecznością posługującą się językiem ukraińskim a społecznością rosyjskojęzyczną. - Rosja udzieli wtedy pomocy swym zwolennikom. Pomoc taką zachodnia Ukraina otrzymuje od Zachodu od dawna. Jego celem jest uczynienie z Ukrainy państwa wrogiego wobec Rosji. Putin na to nie pozwoli - zaznacza Markow.
Ekspert zauważa, że wojna domowa, to nie najgorszy scenariusz wobec napiętej sytuacji na Ukrainie. - Jest jeszcze możliwość wybuchu wojny atomowej pomiędzy USA i Rosją. Prawdopodobieństwo takiego konfliktu jest bardzo małe, ale nie wolno o tym zapominać - mówi.
Zdaniem doradcy rosyjskiego prezydenta "Ukraina to dzisiaj państwo upadłe, podporządkowane USA". - Wszystkie decyzje zapadają w Waszyngtonie. A władzom amerykańskim chodzi jedynie o to, aby możliwie najszybciej umocnić obecne władze w Kijowie - podkreśla.
Źródło: "Rzeczpospolita"