Poranek mieliśmy w Warszawie pod psem. Chmury wisiały nad głowami, deszcz nie mógł się zdecydować – padać, czy nie. Na taką pogodę zawsze najlepszy jest ostry dowcip, szczególnie w wykonaniu polityka. I takowym uraczył nas niezastąpiony europoseł Adam Szejnfeld. W radiu TOK FM powiedział mniej więcej tak: "w naszej partii nie jest tak, jak w Prawie i Sprawiedliwości, że to lider decyduje o wszystkim. A szczególnie o tym, kto będzie przewodniczącym. U nas są przecież wybory, bardzo skomplikowane, nawet powszechne".
Rozmowa toczyła się przed ósmą, więc europoseł był zapewne przed lekturą gazet. Gdyby je przeczytał, to by wiedział, że żadne tam wybory, żadne dyskusje, żadne wewnątrz partyjne i między frakcyjne konsultacje. Delfin (a właściwie delfinka) został już wyznaczony. Przez kogo – panie Adamie – tak, tak, przez Donalda Tuska, który przed wyjazdem do Brukseli postanowił platformerskie podwórko dokładnie poukładać - pisze Wiesław Dębski w felietonie dla Wirtualnej Polski.