"Szambo globalnej wioski" - tak Afrykę nazwał senegalski ekolog Haidar al-Ali i miał ku temu konkretne powody. Słabość władz tamtejszych krajów pozwala na bezkarne działania międzynarodowych korporacji z rocznymi dochodami przewyższającymi PKB państw Czarnego Lądu. Wielki biznes nie ma skrupułów, co dobitnie pokazuje historia kilkuletniego Kelvina z Kenii, u którego stężenie ołowiu we krwi ponad czterokrotnie przekracza wartość uznawaną za niebezpieczną dla życia. Przypadek chłopca jest tylko jednym z tysięcy dramatów, jakie przeżywa ludność, bezbronna w starciu z interesami potężnych firm, które upatrzyły sobie Afrykę na idealne składowisko niebezpiecznych odpadów.