PolskaZobaczyli "chodzące szkielety w pasiakach"

Zobaczyli "chodzące szkielety w pasiakach"

27 stycznia obchodzimy rocznicę wyzwolenia hitlerowskiego obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu i Brzezince. Jak opowiada Wirtualnej Polsce dr Andrzej Strzelecki, historyk z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, radzieckich żołnierzy, którzy oswobodzili więźniów witały "chodzące szkielety w pasiakach". W obozie wyzwolenia doczekało około 7 tys. w większości chorych i skrajnie wyczerpanych więźniów, pozostałych przepędzono w głąb Rzeszy w morderczych "marszach śmierci".

Zobaczyli "chodzące szkielety w pasiakach"
Źródło zdjęć: © www.auschwitz.org

27.01.2010 | aktual.: 27.01.2011 11:10

WP: Joanna Stanisławska: Co zastali radzieccy żołnierze wkraczając do obozu oświęcimskiego 27 stycznia?

Dr Andrzej Strzelecki: W obozie wyzwolenia doczekało około 7 tys. w większości chorych i skrajnie wyczerpanych więźniów. Witali oni żołnierzy 60. armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego jako autentycznych wyzwolicieli. Sowieci byli przerażeni, tym co zobaczyli, bo wybiegały im na spotkanie "chodzące szkielety w pasiakach". Na terenie obozu znaleziono także około 700 zwłok więźniów, których wycofujący się hitlerowcy zdążyli rozstrzelać w ostatniej chwili. Ofiary uroczyście pochowano 28 lutego 1945 roku. Wyzwolenie Auschwitz było zapowiedzią wyzwolenia innych obozów, które znajdowały się w głębi Trzeciej Rzeszy. Wcześniej doczekały się wyzwolenia takie obozy, jak na jesieni 1944 roku obóz Natzweiler-Struthof na pograniczu niemiecko-francuskim, Klooga w Estonii, Baranowice na Białorusi czy w lipcu 1944 roku Majdanek. Esesmani w Oświęcimiu słyszeli o tym, że esesmanów z Majdanka postawiono przed sądem sowiecko-polskim i wszystkich stracono, dlatego starali się na czas uciec. Dlatego w Oświęcimiu nie udało się
schwytać żadnego esesmana.

WP: Czy to prawda, że wyzwolonych więźniów nie można było nakarmić, bo zbyt duża ilość jedzenia mogła ich zabić?

- Tak, pacjentów stopniowo przyzwyczajano do normalnego jedzenia, dawkując im w niewielkich ilościach posiłki, na przykład zupę z przecieranych ziemniaków w ilości trzy razy dziennie po łyżce, a po pewnym czasie po kilka łyżek. Przez wiele tygodni po wyzwoleniu pielęgniarki znajdowały pod siennikami i materacami chleb, chowany przez niektórych chorych na następny dzień w niedowierzaniu, że wkrótce otrzymają nowe porcje. Niewiele się mówi o tej spontanicznej pomocy, której udzielili wyzwolonym więźniom ludzie z okolicznych miejscowości oraz ci, którzy przybyli do obozu w ramach akcji Czerwonego Krzyża, a były przypadki, że niektóre pielęgniarki zmarły wskutek nabytych w trakcie pracy chorób.

WP:

Co się stało z pozostałymi więźniami?

- Wyzwolenie poprzedziła najpierw ewakuacja, a potem ostateczna likwidacja obozu. W tzw. marszach śmierci wyprowadzono z obozu oświęcimskiego około 56 tys. więźniów w głąb Rzeszy. Trzeba pamiętać, że władzom hitlerowskim nie chodziło o to, by ratować ludzi, ale była to ewakuacja materiałów budowlanych oraz rzeczy za¬grabionych Żydom − ofiarom masowej zagłady. Ludzie stanowili specyficznie pojętą siłę roboczą, mogli pracować dopóki dysponowali siłami żywotnymi przyniesionymi z wolności, a kiedy już tracili te siły, ich śmierć przyspieszano. Największy marsz śmierci przeszedł na 63 kilometrowej trasie z Oświęcimia do Wodzisławia Śląskiego. Kolumny ewakuacyjne miały składać się wyłącznie ze zdrowych, silnych ludzi, zdolnych do odbycia kilkudziesięciokilometrowego marszu, lecz zgłaszali się także więźniowie chorzy i wycieńczeni, a nawet dzieci, sądzili bo¬wiem, że ci, którzy pozostaną na miejscu, zostaną zgładzeni. Te osoby stawały się pierwszymi ofiarami, które widzieli więźniowie z kolumn ewakuacyjnych, które
wyszły później. W wyniku mrozu, marszu oraz masowych egzekucji zginęło około 15 tys. więźniów.

WP:

Wycofujący się Niemcy zacierali dowody swoich zbrodni…

- Udało im się zniszczyć wszystkie największe obiekty masowej zagłady, takie jak krematoria w Brzezince (zachowało się jedynie Krematorium I na terenie obozu macierzystego, które było nieczynne i służyło za magazyn, dlatego hitlerowcy się nim nie zainteresowali). Niszczono także kartoteki i rejestry więźniów oraz imienne wykazy Żydów deportowanych na zagładę w Auschwitz. Naziści dążyli do całkowitego zatarcia swojej zbrodniczej działalności, co im się udało w przypadku takich obozów śmierci jak Treblinka czy Bełżec. W Treblince zrównano teren z ziemią i urządzono gospodarstwa rolne dla ukraińskich nacjonalistów. Gdyby hitlerowcy mieli więcej czasu, to również obóz oświęcimski zrównaliby ziemią, by w sposób zapewnić sobie lepszą pozycję w pertraktacjach z niektórymi kręgami alianckimi w celu zawarcia korzystnego dla siebie pokoju.

WP: Zapomina się, że Auschwitz to nie był jeden obóz, ale cały zespół obozów koncentracyjnych i obozów zagłady.

- Centralną część stanowił obóz macierzysty w samym Oświęcimiu (Auschwitz I). Był to obóz głównie pracy przymusowej, który pełnił funkcję centrum zarządzającego dla całego kompleksu. Największy był obóz Brzezinka (Birkenau – Auschwitz II) na przedpolu Oświęcimia o powierzchni ponad 140 ha, który był początkowo obozem koncentracyjnym, a następnie obozem śmierci, gdzie funkcjonowały największe krematoria z komorami gazowymi. Obok nich działał obóz pracy przymusowej Monowice (Monowitz, Auschwitz III) przy zakładach IG Farben. W styczniu 1945 roku działało jeszcze ponad 20 filii rozsianych na Górnym Śląsku i Morawach (w sumie było ponad 40 podobozów, z tym, że nie wszystkie przetrwały do końca istnienia obozu oświęcimskiego). WP: W pierwszym transporcie do obozu Auschwitz przyjechali Polacy. Ilu Polaków zginęło w Oświęcimiu?

- 14 czerwca 1940 roku z Tarnowa do Oświęcimia przyjechał transport 728 polskich „więźniów politycznych”. Wśród nich byli żołnierze kampanii wrześniowej, którzy usiłowali przedrzeć się na Węgry, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci, a także kilku polskich Żydów. W sumie w ciągu 5 lat istnienia obozu, do Oświęcimia deportowano ok. 150 tys. Polaków. Na pewno połowa z nich zginęła w trakcie pobytu w obozie, pozostałych przeniesiono do innych obozów w końcowej fazie jego istnienia, większa część z nich również zginęła. Nie zachowały się listy transportowe, a jedynie wykazy więźniów przyjętych do obozu.

WP:

Ile było wszystkich ofiar hitlerowskiego obozu?

- Co najmniej 1 mln 100 tys., w tym do miliona ofiar żydowskich i około 100 tys. ofiar nieżydowskich, choć w niektórych środowiskach do dziś panuje błędne przekonanie o 4 mln ofiar. Wyczerpujące badania Franciszka Pipera, oceniają, że ogółem do obozu trafiło co najmniej 1,3 miliona osób, w tym: 1,1 mln Żydów, do 150 tysięcy Polaków, 23 tysiące Romów i ponad 30 tysięcy osób innych narodowości. Na pomniku Birkenau widnieje napis, że było do 1, 5 mln. Ta „liczba oświęcimska”, czyli nieco ponad milion ofiar, mieści się w całkowitej liczbie ofiar reżimu nazistowskiego. Na pewno zarejestrowanych więźniów było 400 tys., z czego 200 tys. ofiar żydowskich i 200 tys. ofiar nieżydowskich, w tym Polaków do 150 tys., jednak do 80% ludzi trafiających do Auschwitz-Birkenau nie doczekała się statusu więźniów. Byli to Żydzi zwożeni przez nazistów z gett i obozów przejściowych całej okupowanej Europy. Po selekcji i odseparowaniu od swoich najbliższych przebywali ostatnią drogę z rampy kolejowej do rozbieralni, skąd byli
wprowadzani do komór gazowych i w ciągu około 20 minut pozbawiani życia. Przed spopieleniem ich zwłokom obcinano włosy i wyrywano złote zęby. Przeszukiwano też ciała w poszukiwaniu kosztowności.

WP: Niewiele osób wie, że po wyzwoleniu w dawnym obozie NKWD urządziło obóz dla jeńców niemieckich. Jak długo istniał?

- Obóz w Oświęcimiu funkcjonował przypuszczalnie do jesieni 1945, natomiast drugi założony w obrębie byłego KL Auschwitz II-Birkenau w Brzezince – do wiosny 1946. W obozach tych przebywało około 15 tys. osób, głównie członków NSDAP, Hitlerjugend, niemieckich cywilów i Volksdeutschów, jak również Górnoślązaków, których władze sowieckie uznały za podejrzanych. Ta historia była konsekwencją agresji hitlerowskiej w Europie, dlatego nie można stawiać tutaj znaku równości, więzienie ich na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau nie stanowiło ciągłości istnienia obozu. To nie był ten sam obóz.

WP: Prasa alarmuje, że pozostałości po obozie oświęcimskim niszczeją. Podobno 45 murowanych budynków na terenie Brzezinki, które stoją na podmokłym gruncie, jest najbardziej zagrożonych. Czy naprawdę sytuacja jest aż tak zła?

- To robienie sensacji tam, gdzie jej nie ma. Budynki obozowe stawiali sami więźniowie, pospiesznie, byle jak. Miały służyć raptem kilka lat, tymczasem przetrwały kilkadziesiąt. Prace konserwatorskie prowadzone są na bieżąco, na przykład w ostatnich latach wykonano konserwacje ogrodzeń obozowych. Blisko 14 km tych ogrodzeń zawierających 3,6 tys. słupów żelbetowych, wieże strażnicze i metalowe bramy, poddane zostało wszechstronnym działaniom konserwatorskim. Owszem stan budynków nie jest najlepszy, wszelka pomoc jest mile widziana, ale sytuacja nie jest tragiczna.

WP: Czy to prawda, że cały obowiązek konserwacji spoczywa na rządzie polskim, czy jest pomoc zagraniczna?

- Udział pomocy zagranicznej jest znaczny, choć nie ma ona charakteru formalnego, na przykład pieniądze na wymianę ogrodzeń przeznaczył rząd Niemiec oraz rządy landów niemieckich. Budżet muzeum wynosi nieco 24 mln zł, z czego dotacja ministerstwa kultury na wydatki bieżące oraz na konkretne wydatki majątkowe wynosi 11 mln zł, przychody własne muzeum — 11,5 mln zł, a przychody ze środków zagranicznych — 754 tys. zł. To prawda, że brak intensywnej pomocy zagranicznej utrudnia planowanie kosztownych i długofalowych działań konserwatorskich. W tym celu powołano Fundację Auschwitz-Birkenau, która ma stworzyć Fundusz Wieczysty na potrzeby konserwacji terenów obozowych i archiwaliów. Na konto Fundacji można bezpośrednio wpłacać pieniądze.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)