Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Śledczym nie śpieszy się z jedną sprawą
Ponad trzy miesiące śledczy zastanawiają się czy zająć się sprawą zniszczenia dowodów ws. wypadku Beaty Szydło. Chodzi o uszkodzoną płytę z nagraniem monitoringu niedaleko miejsca wypadku. Co ciekawe, śledczy wiedzą, kiedy doszło do uszkodzenia płyty, ale mimo to zwlekają z wszczęciem postępowania.
Chodzi o nagranie z monitoringu, na którym utrwalony został przejazd prawdopodobnie kluczowego świadka w sprawie. Kierowcy, który bezpośrednio po wypadku, odjechał boczną uliczką, realizując polecenie służb. Jego zeznania mogłyby być przełomowe dla sprawy. Mogły, ale płyta, na którym nagrano świadka w niewyjaśnionych okolicznościach uległa zniszczeniu.
- Płyty z monitoringu nie da się odtworzyć. To nie było tak, że ktoś ją zadrapał. Ta płyta została nadłamana. To nadłamanie nie jest z brzegu, ale od środka. Czyli zniszczono pierwsze minuty monitoringu, najważniejszy zapis nagrania. Zniszczono pierwsze ścieżki CD od środka - mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
- Monitoring został przejęty postanowieniem policjanta z 13 lutego, czyli trzy dni po wypadku. Policja w Oświęcimiu zabezpieczyła nagranie, zapoznała się i sporządziła notatkę. Miesiąc później, a dokładnie, 15 marca płyta jest oficjalnie badana przez Laboratorium Kryminalistyczne, które stwierdza, że płyta jest uszkodzona i nie da się jej odtworzyć. To w ciągu tego miesiąca doszło do uszkodzenia płyty. Prokuratura nie musi daleko szukać. Ale najwyraźniej nie chce... - mówi nam nasz rozmówca.
Od lipca sprawą uszkodzonej płyty zajmują się śledczy z Nowego Sącza. Jak się okazuje, zajmowanie się sprawą idzie im bardzo powoli. Śledczy trzeci miesiąc jedynie "przyglądają się" sprawie.
- W Prokuraturze Okręgowej w Nowym Sączu zarejestrowano postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Decyzja w przedmiocie postępowania przygotowawczego zostanie podjęta po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego – informuje Wirtualną Polskę Michał Trybus z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Pytany o szczegóły postępowania odmówił nam odpowiedzi, twierdząc, że nie jest to informacja publiczna. - Żądanie udostępnienia danych zmierza do ustalenia przebiegu postępowania i dokonanych w jego toku ustaleń. Informacja ta, nie jest więc informacją publiczną – twierdzi prokurator Trybus.
Przypomnijmy, kiedy wyszło na jaw, że płyta z nagraniem monitoringu została uszkodzona, prokuratura i sąd zaczęły przerzucać się odpowiedzialnością. Głos zabrał wówczas obrońca Sebastiana K., kierowcy Seicento. Zdaniem Władysława Pocieja, "bardzo prawdopodobne jest, że utracono możliwość ustalenia bezpośredniego świadka zdarzenia".
Prokuratura z kolei bagatelizowała problem. Według prokuratora okręgowego z Krakowa Rafała Babińskiego, "od początku było wiadomo, że ten dowód nie ma żadnego znaczenia dla dalszego biegu sprawy, bo to nagranie nie obejmuje miejsca zdarzenia przejazdu kolumny".
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Sebastian K. przepuścił pierwszy rządowy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto wiozące ówczesną szefową rządu. Prokuratura zarzuciła K. nieumyślne spowodowanie wypadku. Według większości świadków, rządowa kolumna jechała z dużą prędkością i bez sygnałów dźwiękowych i świetlnych.
W połowie marca ub.r. krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Sebastianowi K. okresu próby wynoszącego rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki. Sebastian K. i jego pełnomocnik nie zgodzili się na propozycję prokuratury. Kolejna rozprawa ma odbyć się w połowie listopada.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl