Wybuch gazu w łódzkim bloku. "To nie był przypadek"

Pojawiły się nowe fakty w sprawie eksplozji, do której doszło w jednej z łódzkich kamienic. Prokuratura podaje, że 34-letnia lokatorka mogła świadomie doprowadzić do wybuchu.

Wybuch gazu w łódzkim bloku. "To nie był przypadek"
Źródło zdjęć: © PAP | Marek Kliński
Karolina Kołodziejczyk

16.03.2018 | aktual.: 16.03.2018 17:05

Do incydentu doszło w czwartek w bloku przy ulicy Dąbrowskiego. Z budynku ewakuowano około 20 osób, jedna osoba została poparzona. Zdaniem Krzysztofa Kopanii z łódzkiej prokuratury, zdarzenie prawdopobnie nie było dziełem przypadku.

W zniszczonym mieszkaniu, w którym doszło do eksplozji, znaleziono kuchenkę gazową. - Ktoś odkręcił w niej cztery kurki. Gaz stopniowo uwalniał się w lokalu - mówi Kopania w rozmowie z tvn24.pl.

Śledczy podejrzewają, że zrobiła to celowo 34-latka, którą po wybuchu znaleziono w mieszkaniu. Teraz prokuratura będą wyjaśniać okoliczności zdarzenia.

Jak podkreśla Krzysztof Kopania, kiedy na miejscu pojawiły się służby, kobieta płonęła. - W szpitalu okazało się, że ma poparzone 70 proc. powierzchni ciała - poinformował. Kobieta trafiła do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Jeżeli wróci do zdrowia, może usłyszeć prokuratorskie zarzuty. 34-latka za spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób może spędzić w więzieniu do 10 lat.

Źródło TVN24

Zobacz także
Komentarze (25)