ŚwiatWybory w USA. Wynik niepewny. W czterech stanach wciąż są liczone głosy

Wybory w USA. Wynik niepewny. W czterech stanach wciąż są liczone głosy

Wybory w USA. Georgia, Arizona, Alaska i Karolina Północna wciąż liczą głosy oddane w wyborach prezydenckich. Wynik z tych stanów nie powinien zmienić rezultatu. Jednak Republikanie domagają się audytów i ponownego przeliczenia głosów.

Wybory w USA. Zwycięstwo w Pensylwanii sprawiło, że Joe Biden zostanie kolejnym prezydentem USA.
Wybory w USA. Zwycięstwo w Pensylwanii sprawiło, że Joe Biden zostanie kolejnym prezydentem USA.
Źródło zdjęć: © East News

10.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:07

Wybory w USA. W sobotę dowiedzieliśmy się, że Joe Biden wygrał w dwóch kluczowych "swing states" (a więc stanach, które wahały się kto powinien być prezydentem) i tym samym zostanie kolejnym gospodarzem Białego Domu. Mowa o Nevadzie i Pensylwanii, z których łącznie kandydat Demokratów uzyskał 22 głosy elektorskie. Tym samym będzie miał ich trochę ponad 270, a taka liczba głosów elektorskich jest potrzebna do objęcia urzędu prezydenta USA.

Nie oznacza to jednak, że wyścig prezydencki się skończy. Przeciwnie, "emocje" wciąż towarzyszą starciom w Georgii, Arizonie, Alasce i w Karolinie Północnej. O ile głosy elektorskie z dwóch ostatnich stanów z pewnością przypadną Donaldowi Trumpowi, o tyle w Georgii i Arizonie jest szansa na niespodzianki. W tradycyjnie republikańskiej Georgii szansę na zwycięstwo ma Joe Biden, choć jego przewaga będzie na tyle niewielka, że pewnie dojdzie tam do ponownego przeliczania głosów.

W Arizonie także miał wygrać Biden (choć nie byłoby to aż taką sensacją jak w Georgii), ale jego przewaga topnieje. Istnieje możliwość, że ten stan odda swoje głosy elektorskie Donaldowi Trumpowi. Nie powinno to jednak mieć znaczenia dla ostatecznego wyniku wyborów.

Wybory w USA. Republikanie domagają się audytów

Teoretycznie po zapewnieniu sobie 270 głosów elektorskich, przyszła administracja Bidena powinna się przygotowywać do przejęcia władzy. To na razie jest jednak wstrzymywane. Wszystko przez Emily Murphy, szefową General Services Administration, która nie uważa żeby wybory zostały zakończone.

Decyzja Murphy, na którą presję próbują wywrzeć także republikanie, mający dość niepotrafiącego przyznać się do porażki Trumpa, zwiększa i tak już bardzo wysokie napięcie społeczne w Ameryce.

W poniedziałek prokurator generalny William Barr upoważnił prokuratorów stanowych do ścigania osób odpowiedzialnych za "nieprawidłowości w głosowaniu". Decyzja jest kontrowersyjna, bo według dotychczasowej polityki Departamentu Sprawiedliwości, powinien on zaczekać do oficjalnego zakończenia wyborów.

Republikanie, którzy wciąż upierają się przy tym, że skala fałszerstw mogła wypaczyć wynik wyborów, dalej nie przedstawili przekonujących dowodów w tej sprawie. Uważają oni, że Demokraci masowo wysyłali głosy za osoby zmarłe, a system komputerowy miał głosy oddane na Trumpa naliczać Bidenowi.

Republikanie po cichu liczą na to, że protestów wyborczych będzie tak dużo, że o ostatecznym zwycięstwie w wyborach zadecyduje Sąd Najwyższy, który w większości obsadzony jest przez trumpowskich nominatów. Gdyby jednak tak się stało sądy, musiałyby zakwestionować ważność setek tysięcy głosów.

Zobacz także
Komentarze (796)