Wstrzymano poszukiwania paralotniarza, który spadł do morza w Gdyni
Ciepły letni wieczór, a pod nogami morze. To miał być rekreacyjny lot, a okazał się ostatnim. W sobotę do Bałtyku spadł paralotniarz. Ciała nie odnaleziono.
11.08.2014 | aktual.: 12.08.2014 10:25
W sobotę w Gdyni kilometr od brzegu wpadł do morza mężczyzna lecący paralotnią. Do zdarzenia doszło na oczach widowni Sceny Letnie w Gdyni Orłowie, która oglądała sztukę „Jeszcze bardziej zielona gęś”.
Krótko przed godziną 21.00 jeden telefon postawił na nogi Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz Morskie Służby Poszukiwawcze. Sześć oddziałów ratunkowych przeczesywało morze oraz ląd, ale niestety nie udało się odnaleźć ani ciała, ani paralotni.
Jedną z możliwych hipotez jest scenariusz, w którym lotnikowi amatorowi udało się odpiąć pasy zabezpieczające i spokojnie dopłynąć do brzegu. Kilkukrotnie takie przypadki miały już miejsce. Niestety najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest fakt, że paralotniarz zaplątał się w uprząż, stracił przytomność i wraz ze sprzętem utonął.
Informację o locie weryfikowano na wszystkie możliwe sposoby, tylko po to, aby ustalić tożsamość ofiary wypadku. Nikt nie zgłosił na policji zaginięcia, a środowisko trójmiejskich paralotniarzy nie wiedzą, kim mogła być osoba, która leciała nad Orłowem.
Orłowo to miejsce lubiane przez paralotniarzy. Wiatry odbijające się od klifu pozwalają bowiem na dość łatwe wznoszenie. Jako najbardziej prawdopodobną przyczynę upadku podaje się możliwą awarię sprzętu oraz brak odpowiednich umiejętności.