Wiadomości zniknęły? "GW": Tak Matecki udzielał kolegom wskazówek
"Gazeta Wyborcza" ujawniła zapis tajnej korespondencji Dariusza Mateckiego i jego kolegów na komunikatorze Signal. To tam bohaterowie afery Funduszu Sprawiedliwości mieli ostrzegać się przed działaniami organów ścigania, organizując m.in. dyżury od 5:30. Wiadomości mają być dowodem, że Matecki podejmował działania mające na celu zacieranie śladów i utrudnianie śledztwa.
"Gazeta Wyborcza" ujawniła tajną korespondencję na komunikatorze Signal Dariusza Mateckiego, a także Adama S. i Mateusza W. (to jego koledzy ze stowarzyszeń Fidei Defensor, Liderzy Obrońców Wiary i Stowarzyszenie Przyjaciół Zdrowia). Wszyscy trzej to bohaterowie afery Funduszu Sprawiedliwości.
W tej grupie była też szefowa biura Mateckiego Patrycja Sz. oraz żona Mateusza W.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matecki z zarzutami. "Fikcyjne zatrudnienie to najmniejszy problem"
Grupa została utworzona w kwietniu 2024 r. pod nazwą "Wejście". Nawiązywała do wejścia służb, ponieważ Matecki i jego koledzy byli pewni, że w najbliższych dniach dojdzie do zatrzymań, co opisywaliśmy w Wirtualnej Polsce.
Dyżury od 5:30
Na platformie Signal zorganizowano dyżury rozpoczynające się o 5:30 rano, aby członkowie grupy mogli wzajemnie informować się o ewentualnych wizytach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
"Szanowni Państwo, w związku z wiadomymi planami proponuję na tej grupie informować się na bieżąco o rozwoju sytuacji. Codziennie o poranku w dni robocze wrzucamy tu status z informacją, czy coś się dzieje. Jeśli tak, to w miarę możliwości wrzucamy tutaj zdjęcia dokumentu o przeszukaniu czy zatrzymaniu. W grupie jest: Dariusz [Matecki], Adam [Adam S.], Patrycja [Patrycja Sz. szefowa biura Mateckiego], ja i moja żona" - napisał - jak twierdzi "GW" - zakładając grupę, Mateusz W., b. wicewojewoda zachodniopomorski.
Wiadomości miały zniknąć. Stały się dowodem na zacieranie śladów
Jak opisuje "GW", Dariusz Matecki za pośrednictwem komunikatora udzielał kolegom wskazówek, dotyczących usuwania danych z telefonów i komputerów oraz eliminowania dowodów na ewentualne nadużycia.
Uczestnicy korespondencji na platformie Signal mieli za zadanie dbać o to, by wiadomości były regularnie usuwane, jednak Adam S. nie zastosował się do tych zaleceń. W momencie jego zatrzymania, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odkryła na jego smartfonie nieusunięte wpisy z okresu od 1 do 8 kwietnia 2024 roku.
Obecnie stanowią one dowód na to, że Matecki podejmował działania mające na celu zacieranie śladów i utrudnianie śledztwa. W zeszłą sobotę sąd zdecydował o dwumiesięcznym areszcie dla Mateckiego, a operacje prowadzone na Signalu były jednym z kluczowych argumentów przemawiających za jego izolacją.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała też fragmenty wspomnianej korespondencji. Oto jeden z nich:
"Ze mną zrobią to zapewne pokazowo zaraz po głosowaniu w Sejmie. To samo z Romanem [Marcin Romanowski, poseł PiS i b. wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za Fundusz] i Wosiem [Michał, poseł PiS, b. wiceminister sprawiedliwości]. Mnie nie wypuszczą z aresztu długo. Celowo będą się tym szczycić. Was nie będą tak męczyć, bo to będzie mniej medialne (...). Przetrwamy to, ziomeczki. Tylko nie można się poddać" - pisał Matecki.
Wpisy na platformie Signal to nie są jedyne cyfrowe dowody. Zarzuty dotyczące nadużyć w stowarzyszeniach, które nieformalnie były zarządzane przez Mateckiego, opierają się na odzyskanych wiadomościach e-mail oraz zeznaniach działaczy związanych z tymi organizacjami. W przeciwieństwie do ich liderów, niektórzy z działaczy zdecydowali się na współpracę.
Zarzuty dla Mateckiego
Funkcjonariusze ABW zatrzymali w piątek rano posła PiS Dariusza Mateckiego. Jeszcze tego samego dnia został on doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał 6 zarzutów w śledztwie dot. nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, w tym współdziałania z innymi osobami w ustawianiu konkursów na dotacje z FS i w przywłaszczeniu kilkunastu milionów złotych, prania brudnych pieniędzy, współdziałania z dyrektorami Lasów Państwowych w fikcyjnym i pozornym zatrudnieniu oraz poświadczanie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej okoliczności związanych z wykonywaniem pracy. Posłowi PiS grozi do 10 lat więzienia.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"/WP Wiadomości