Koronawirus w Polsce. 71‑latka sprzedawała piwo w swoim pubie. Teraz grozi jej więzienie
Wprowadzony w Polsce stan epidemii doprowadził do zamknięcia szkół, sklepów czy restauracji. Te ostatnie mogą jedynie oferować usługi na wynos. Mimo to, właścicielka pubu w Lubinie postanowiła otworzyć swój lokal. Teraz grozi jej więzienie.
Rząd premiera Mateusza Morawieckiego w walce z koronawirusem postawił na izolację społeczeństwa. Poprzez zamknięcie szkół, sklepów, restauracji czy pubów znacząco zmniejsza się bowiem ryzyko rozprzestrzeniania groźnej choroby. Wprawdzie oznacza to ogromne szkody dla gospodarki, ale zdrowie i życie tysięcy Polaków jest tu sprawą nadrzędną.
Nie wszyscy podchodzą jednak poważnie do ogłoszonego w kraju stanu epidemii i wprowadzonych restrykcji. Jak donosi internetowy serwis "Gazety Wrocławskiej", w Lubinie nadal funkcjonował jeden z osiedlowych pubów. To już jednak przeszłość, bo jeden z mieszkańców osiedla zgłosił sprawę policji.
Koronawirus w Polsce. 71-latka sprzedawała piwo w swoim pubie
Jak się okazało, na otwarcie lokalu zdecydowała się jego 71-letnia właścicielka. Wymyśliła ona nawet specjalny proceder, za sprawą którego można było dostać się do środka. Wystarczyło zapukać we wskazane okno, po czym otwierała drzwi i oferowała piwo. W momencie, gdy do drzwi lokalu zapukała Policja, w jego wnętrzu znajdowało się sześciu klientów.
Prowadzenie tego typu działalności gospodarczej jest w tej chwili zakazane, więc właścicielkę pubu czekają poważne konsekwencje. Sprawa już została przekazana do prokuratury, a zgodnie z przepisami, kobiecie grozi kara do trzech lat więzienia.
Konsekwencje picia piwa w lokalu w trakcie stanu epidemii poniosą też mężczyźni obecni w środku. Grozi im teraz kara grzywny do 5 tys. zł. Tym samym może to być ich najdroższe piwo w życiu.
Należy przypomnieć, że restrykcje wprowadzone przez rząd mają obowiązywać co najmniej do Wielkanocy. Policja prosi, aby się do nich stosować i wychodzić z domu jedynie w sytuacji, gdy jest to konieczne - chociażby w celu zrobienia zakupów czy do pracy. Przykład z Lubina pokazuje, że łatwo wpaść na niestosowaniu się do zaleceń ministra zdrowia i rządu.