Stworzył Małego Powstańca. Długo walczył o prawa autorskie, teraz dostał nagrodę
Jerzy Jarnuszkiewicz na warszawskich Bielanach tworzył od lat 60. Jego pracownia przy ul. Magiera otrzymała tytuł Warszawskiej Historycznej Pracowni Artystycznej. - Dziadek tworzył rzeczy dobre - mówi Marcelina Jarnuszkiewicz, wnuczka artysty.
Katarzyna Zając-Malarowska: Pani dziadek, Jerzy Jarnuszkiewicz, zasłynął rzeźbą "Małego Powstańca".
Marcelina Jarnuszkiewicz: W naszej rodzinie krąży pewna historia z tym związana. Dziadek rzeźbił i rysował cały czas, od dziecka. Szkic do rzeźby powstał w kopalni na Śląsku, gdzie dziadek w bliżej nieokreślonych okolicznościach trafił po wojnie ze zrujnowanej Warszawy. Sztygar przyłapał go na rzeźbieniu, i zamiast zrugać, odesłał dziadka na górę mówiąc, że skoro ma talent, to bardziej się przyda jako twórca, a nie górnik.
- Zanim figurka stanęła na Barbakanie, pani dziadek stoczył batalię sadową o prawa do niej.
Jeden z „prywaciarzy” odlewników hurtowo produkował „Małych Powstańców” jako pamiątki bez wiedzy i zgody dziadka oczywiście. Jerzy poszedł do sądu by walczyć o prawa autorskie, których egzekwowanie za komuny było trudne. To była jedna z pierwszych spraw dotyczących własności intelektualnej w Polsce. Dziadek ją wygrał.
- Jaki był Jerzy Jarnuszkiewicz?
Miał w sobie dużo delikatności i wrażliwości. Był bardzo skoncentrowany na pracy. Pamiętam nasze wspólne rysowanie, gdy byłam malutka. Mieliśmy taką zabawę: jedna osoba rysowała fragment postaci, zasłaniała kartkę, a druga musiała dorysować kolejny fragment, nie wiedząc, co było wcześniej.
- Jego styl zmieniał się na przestrzeni lat. Widać wpływ socrealizmu, abstrakcyjne eksperymenty, ekspresję przez formy geometryczne, aż po tematy metafizyczne. Który etap szczególnie jest dla pani ważny?
Dziadek był bardzo pracowity, tworzył przez całe życie, nawet, gdy chorował. Bardzo poważnie podchodził do kwestii roli twórcy i sztuki w społeczeństwie – pewnie stąd jego praca na uczelni i wyjątkowe relacje ze studentami. Dla mnie wszystkie te etapy są bardzo cenne a ich wspólnym mianownikiem jest człowiek. Nie dzielę ich za lepsze i gorsze, jestem odbiorcą rzeczy dziadka, a nie historykiem sztuki. Dziadek niezależnie od narzuconych form tworzył rzeczy dobre. Sięgał po wzorce antyczne, po klasyczne proporcje i kompozycje. Te przetwarzał przez swoją wrażliwość. I wtedy wchodziła kwestia formy. Niezależnie od tego, czy były to wielkie płaskorzeźby na frontach bloków na MDM-ie, na których przedstawił swoją żonę, a moją babcię i mojego tatę, czy bardzo prywatne, intymne wręcz ekslibrysy dla przyjaciół i rodziny.
- Pracownia ma być upamiętnieniem dzieł pani dziadka Jerzego i ojca, Marcina Jarnuszkiewicza. Co tam zobaczymy?
Na Magiera chcemy pokazać jak wygląda proces twórczy - od inspiracji przez szkic po dzieło ostateczne. Mamy materiały na podstawie których można ten proces prześledzić – zarówno u dziadka, jak i ojca, który był scenografem i reżyserem. Ja jestem ilustratorką i pracuję nieco inaczej, ale zdigitalizowana, więc będzie do nich łatwiejszy dostęp. Pracujemy nad digitalizacją jego bogatej korespondencji. Przygotowujemy też wirtualne zwiedzanie pracowni w technologii 360 stopni.
- Pracownia otrzymała tytuł Warszawskiej Historycznej Pracowni Artystycznej. Jakie warunki trzeba było spełnić?
Przestrzeń musi zachować podstawowe etapy procesu twórczego są podobne. Musieliśmy udowodnić też, że na Magiera powstaje sztuka, że realizowane są wartościowe projekty. Bardzo pomogła nam odpowiedzialna za kulturę na Bielanach burmistrz Magdalena Lerczak, która w naszym imieniu prowadziła sprawy w ratuszu. Ostatecznie tytuł przyznał nam zespól miejski pod przewodnictwem stołecznego konserwatora zabytków Michała Krasuckiego.
- Jak wygląda pani proces twórczy?
Zaczyna się od myślenia i przepuszczania inspiracji przez wrażliwość – równolegle, albo właściwie łącznie ze zwykłym życiem. Przy karmieniu dziecka. Prasowaniu. W metrze. Nie ma jakiegoś symbolicznego początku procesu twórczego. On jest stały, nieustający, ciągły. Różnią się jego etapy i moja w ramach tych etapów aktywność.
- Co panią inspiruje?
Wielki wpływ ma na mnie przyroda, ta bliska, już zakorzeniona w mieście, wpisana w miasto. W naturalny sposób ważne są dla mnie prace dziadka i taty. W pracy taty zawsze zachwycała mnie jego wrażliwość. Miałam zaszczyt pracować z nim przy jego ostatnim spektaklu „Całe królestwo króla” w Teatrze Animacji w Poznaniu. W jego pracy widziałam wielką delikatność, ciągłe myślenie o widzu, skupienie na detalu, otwartość na ludzi i ich wrażliwość. Jeśli chodzi o dziadka, inspirują mnie jego szkice, ludzie i zwierzęta przetwarzane przez własną wrażliwość i wyjątkowa umiejętność znajdowania istoty rzeczy. Taka genialna skrótowość. Jestem zakochana w „Piecie”, której gipsowy odlew mamy w pracowni. Z tą rzeźbą związana jest pewna historia. Dziadek stworzył właściwie już gotowy model z gliny. Rzeźbę przygotowywał bardzo długo – był to swoisty hołd złożony rodzicom, na których grobie miała stanąć. Niestety zachorował i trafił do szpitala. W tym czasie gliniany model runął. Mimo to dziadek nie poddał się i raz jeszcze wziął się do rzeźbienia. Po kilku kolejnych latach stworzył nową „Pietę”. Rzeźba stanęła Powązkach na grobie jego rodziców, czyli moich pradziadków. Przyznam, że bardziej jestem związana z tą drugą Pietą. Bardziej mnie wzrusza. Ta rzeźba i jej historia to dla mnie lekcja pokory i cierpliwości.
- Nad czym teraz pani pracuje?
Wychodząc poza codzienną twórczość graficzną, stworzyłam autorską kolekcję ręcznie robionych przypinek inspirowanych polską przyrodą. To sposób na wprowadzenie klasycznej ilustracji do świata mody. Piny są dostępne w concept storach w Warszawie i Berlinie. Zostały uznane za jeden z 10 najlepszych pomysłów na podarunek świąteczny przez culture.pl. Wierzę, że to dobry przykład minimalistycznego, klasycznego polskiego designu, za który cenią nas na świecie.
Marcelina Jarnuszkiewicz Ilustratorka, ur. 1987 r. w Warszawie. Absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych (Wydział Sztuki Mediów i Scenografii) oraz UW (Etnologia i Antropologia Kulturowa). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Rektora ASP. Kierownik artystyczny w zespole OKO I UCHO.
Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.
Przeczytaj też: Marsz kobiet w stolicy. W centrum miasta postawią pomnik