Unijne zasiłki dla cierpliwych
Kilka tysięcy Polaków legalnie pracujących
za granicą nawet pół roku musi czekać na zasiłek rodzinny.
Wszystko z powodu lenistwa naszych urzędników - pisze gazeta
"Metro".
O zasiłek wystąpiło już ponad 4 tys. naszych rodaków pracujących za granicą. Liczba ta wciąż rośnie, bo w kolejce chętnych o zasiłek rodzinny z innych krajów Unii Europejskiej stara się dodatkowe 2 tys. osób. Niestety, o tym, komu dać pieniądze, decydują polscy urzędnicy. Pieniądze wypłaca bowiem opieka społeczna z gminy, w której dziecko jest w Polsce zameldowane, a nasi urzędnicy zaskoczeni są taką liczbą chętnych.
- Mamy przez te zasiłki bardzo dużo pracy, a przepisy w tej sprawie nie są jasne- narzeka Ewelina Tiemann z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Lublinie.
Z czym urzędy mają najwięcej problemów? Z prostym sprawdzeniem autentyczności wysyłanych do nich dokumentów! Wszystkie papiery otrzymują bowiem w językach narodowych. Niektóre urzędy muszą więc sprowadzać tłumacza do ich odczytania, bo żaden z pracowników nie zna np. angielskiego. To wszystko zaś może potrwać nawet pół roku, czego nie potrafią zrozumieć unijny biurokraci.
- My możemy dać pieniądze od razu, dlaczego więc tylko polscy urzędnicy ociągają się z odsyłaniem dokumentów? - mówi Emanuele Bioteau z francuskiego ośrodka pomocy społecznej. - To jakieś nieporozumienie. (PAP)