Tusk ostro odpowiada PiS: tylko jedno mocne słowo
Sejm odrzucił w głosowaniu wniosek posłów PiS o odwołanie ze stanowiska ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Opozycja obwinia ministra o doprowadzenie do poważnych utrudnień w dostępie do leków refundowanych. Według premiera uzasadnienie wniosku PiS "nie wymaga komentarza dłuższego niż jedno mocne słowo". Zaznaczył jednak, że ze względu na powagę parlamentu nie użyje go.
27.01.2012 | aktual.: 27.01.2012 12:51
Za poparciem wniosku opowiedziało się 205 posłów, przeciwnych było 230, a jeden wstrzymał się od głosu.
- Mam nadzieję, że będzie czas na merytoryczną pracę. Mam nadzieję, że nadchodzi taki czas, gdy zajmiemy się faktami, a nie tylko polityczną walką - powiedział dziennikarzom Arłukowicz tuż po głosowaniu w sejmie. - Zawsze, kiedy wprowadza się trudne zmiany systemowe, powstaje pewien chaos i za ten chaos przepraszaliśmy. To trudna zmiana, która reguluje ogromny rynek refundacji. Ceny leków dla pacjentów będą tańsze, zaś pacjenci będą mieli dostęp do leków nowoczesnych".
Testowanie, czy koalicja ma większość - tak Donald Tusk komentował wyniki głosowania w rozmowie z dziennikarzami. - Mamy większość - zaznaczył premier.
Jego zdaniem opozycja "musi poprzestawać na takich spektaklach, które z jednej strony są uprawnione, bo wiadomo, że opozycja od tego jest". - Ale ja przestrzegam - przez wiele lat byłem w opozycji - jeśli zbyt często będą testować odporność naszej koalicji, to niedługo się zorientują, że są zupełnie bezradni - dodał Tusk. Na uwagę dziennikarza, że chyba trudno się dziwić, iż opozycja wykorzystała sytuację, odparł: "Czy ja wyglądam na zdziwionego?".
Sejm w piątkowym głosowaniu nie poparł też wniosku o odrzucenie czwartkowej informacji rządu na temat sytuacji w służbie zdrowia po wejściu w życie ustawy refundacyjnej.
Posłowie PiS domagali się dymisji ministra zdrowia, gdyż obwiniają go o chaos, jaki zapanował po wejściu 1 stycznia w życie ustawy refundacyjnej. Arłukowicza krytykowali także posłowie Ruchu Palikota, SLD i Solidarnej Polski. Ich zdaniem nie sprawdził się na stanowisku ministra, dlatego powinien odejść z rządu.
Ministra zdrowia podczas czwartkowej debaty bronił premier Donald Tusk oraz posłowie PO i PSL. Podkreślali, że obejmując urząd podjął się on trudnego zadania wdrażania reformy systemu refundacji leków i poradził sobie z tym wyzwaniem.
Zdaniem szefa komisji zdrowia Bolesława Piechy minister zdrowia ma kiepską wiarygodność i słabą pozycję w rządzie, o czym - według posła PiS - świadczy to, że z noweli ustawy refundacyjnej zaproponowanej przez Arłukowicza, podczas posiedzenia Rady Ministrów została usunięta znaczna część zapisów. Wspomniał też, że minister zdrowia w grudniu zapewniał, iż po wejściu w życie ustawy refundacyjnej pacjenci mogą czuć się bezpieczni, gdyż nie będzie problemów z dostępem do leków. Poseł PiS ocenił, że stało się wręcz przeciwnie.
Z kolei Arłukowicz mówił do Piechy, że od czerwca do grudnia ubiegłego roku, pomimo 13 posiedzeń komisji, nie postanowił jako jej szef, by ustawa refundacyjna stała się tematem obrad. Przypomniał, że Piecha zrobił to dopiero 30 grudnia - dwa dni przed wejściem w życie ustawy. Podkreślił także, że przewodniczący komisji zdrowia nie złożył żadnego zapytania i interpelacji ws. ustawy refundacyjnej.
Tusk podkreślał w czwartek, że Arłukowicz podjął się bardzo trudnego zadania, którego efektem ma być obniżenie cen istotnej grupy leków. Jak mówił udało się już doprowadzić do tego, że ponad 60% leków z listy refundacyjnej jest tańszych. Zaznaczył, że dotyczy to najczęściej używanych medykamentów. Według premiera uzasadnienie wniosku PiS "nie wymaga komentarza dłuższego niż jedno mocne słowo". Zaznaczył jednak, że ze względu na powagę parlamentu nie użyje go.
Premier ocenił, że najtrudniejsze zapisy ustawy refundacyjnej przeciwdziałają brakowi jakiejkolwiek kontroli nad środkami publicznymi. - Nikt nie miał odwagi, by podjąć decyzję, którą ostatecznie podjęła ówczesna minister Kopacz i kontynuował minister Arłukowicz - dodał.
1 stycznia weszła w życie ustawa refundacyjna, która wprowadziła m.in. urzędowe ceny i marże leków refundowanych, zakaz promocji i reklamy aptek oraz stosowania zachęt, czyli np. przekazywania przez firmy farmaceutyczne darmowych leków dla szpitali. Zapisy ustawy mówiące o karach dla lekarzy i aptekarzy wywołały sprzeciw środowisk medycznych. Lekarze nie określali na receptach poziomu odpłatności za medykamenty i stawiali pieczątkę: "Refundacja leku do decyzji NFZ". Część pacjentów pomimo posiadanego prawa do wykupienia leków ze zniżką musiała płacić za nie więcej. Protestowali także aptekarze, którzy zamykali apteki na godzinę dziennie i skrupulatnie sprawdzali poprawność wypisanych przez lekarzy recept.
Od początku stycznia obowiązuje także nowa lista leków refundowanych, przygotowana zgodnie z zapisami ustawy refundacyjnej. Wywołała ona wiele kontrowersji jeszcze zanim weszła w życie. Po apelach ze strony różnych środowisk, w tym pacjentów i lekarzy, Ministerstwo Zdrowia dopisało na listę m.in. leki stosowane po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącego chorobom nowotworowym i paski do glukometrów. Eksperci informują, że na nowej liście zabrakło ponad 800 leków, które do tej pory były refundowane.
W poniedziałek prezydent Bronisław Komorowski podpisał uchwaloną przez Sejm nowelizację ustawy refundacyjnej. Znosi ona kary dla lekarzy, którzy niewłaściwie wypisują recepty oraz wprowadza abolicję dla aptekarzy realizujących recepty z błędami przed dniem wejścia w życie nowelizacji. Nowelizacja spełnia tylko część postulatów medyków i farmaceutów. Ich zdaniem w ustawie konieczne są kolejne zmiany.
Organizacje lekarzy, którzy prowadzili protest pieczątkowy, mają spotkać się w weekend. Podjęte zostaną wtedy decyzje w sprawie dalszych działań.