Tony Blair żegna się z Downing Street
Przed dekadą Tony Blair, najmłodszy brytyjski premier od prawie 200 lat, obejmował urząd na fali euforii, która przetaczała się przez kraj - pisze w czwartek Reuter w związku z oczekiwaną tego dnia zapowiedzią odejścia Blaira z funkcji szefa Partii Pracy i szefa rządu.
10.05.2007 | aktual.: 10.05.2007 12:11
Dość Blaira
Dziś, po trzech wyborach parlamentarnych, większość rodaków Blaira ma go już dość. Żołnierze, których wysłał na wojnę, giną w dalekich krajach z powodów, które stały się trudne do wyjaśnienia. Polityczni oponenci, kiedyś tak łatwo gromieni, znów podnoszą głowy.
W maju 1997 roku Tony Blair poprowadził laburzystów do zwycięstwa po 18 latach pozostawania w opozycji. Prasa, także prawicowa, przyznawała, że rozpalił wyobraźnię Brytyjczyków i rozbudził wielkie oczekiwania.
Pod jego przywództwem Partia Pracy zerwała z korzeniami walki klasowej i pozbyła się ze swego statutu zapisu o wspólnej własności środków produkcji.
Kilka miesięcy po objęciu rządu demonstrował swój talent medialny, jednocząc kraj po szoku, jakim była śmierć księżnej Diany. Nazwał ją księżną ludu i w jego wydaniu zabrzmiało to absolutnie szczerze.
W parlamencie rozprawiał się z kolejnymi przywódcami Partii Konserwatywnej, demonstrując wręcz nadnaturalne umiejętności prowadzenia debat. Swojej partii powiedział, że to jego umiejętności doprowadziły ją do władzy i zażądał w zamian lojalności.
Blair i Brown
Blair stanął na czele rządu z ambitnym programem w dziedzinie polityki wewnętrznej. Wraz z ministrem finansów Gordonem Brownem, obecnie swym prawdopodobnym następcą, zwiększył nakłady środków publicznych na służbę zdrowia i edukację.
Blair i Brown zezwolili Bankowi Anglii na samodzielne ustalanie stóp procentowych, zdobywając zaufanie rynków finansowych. Brytania przeżywa najdłuższy okres ekspansji gospodarczej od czasu stworzenia kapitalizmu przemysłowego dwa wieki wcześniej. Ceny domów wzrosły czterokrotnie, bezrobocie spadło, skróciły się kolejki oczekujących na miejsce w szpitalu, zmniejszyła się strefa ubóstwa, poprawiły się wyniki egzaminów szkolnych.
Reuter uważa jednak, że kiedy historycy będą uczyć o Blairze, jego polityka wewnętrzna będzie w cieniu spraw zagranicznych. Przede wszystkim Blair będzie oceniany za swą decyzję poparcia prezydenta USA George'a W. Busha w sprawie inwazji na Irak.
Blair obejmował rządy po tym, gdy Zachód nie zdołał powstrzymać rozlewu krwi w Ruandzie i na Bałkanach. Był mocno przekonany, że Wielka Brytania musi działać energicznie na arenie światowej.
Szybko dowiódł, że jest mężem stanu, doprowadzając w 1998 roku do tzw. porozumienia wielkopiątkowego, które zakończyło 30-letni konflikt w Irlandii Północnej; ostatecznie porozumienie to scementowane zostało w tym tygodniu, gdy w Irlandii Północnej powstał rząd w ramach podziału władzy.
W 1999 roku Blair i jego przyjaciel, ówczesny prezydent USA Bill Clinton poprowadzili NATO do wojny z powietrza, która wyparła siły serbskie z Kosowa.
"Pudel" Busha
Po 11 września 2001 roku Blair zadeklarował, że stoi "ramię w ramię" z Ameryką i związał się z jej nowym prezydentem. Jednak prawicowego Busha powszechnie nie znoszono w Wielkiej Brytanii. Karykaturzyści zaczęli przedstawiać Blaira jako "pudla" Busha.
Gdy stało się jasne, że Blair zamierza przyłączyć się do Busha w wojnie irackiej, setki tysięcy Brytyjczyków zaprotestowały. Europejscy sojusznicy Francja i Niemcy były zdecydowanie przeciwne interwencji w Iraku. Minister Robin Cook w proteście podał się do dymisji.
Ale arogancki Blair wysłał do Iraku 45 tysięcy żołnierzy - największy brytyjski kontyngent w ciągu 50 lat. Uzasadniał tę wojnę twierdzeniem, że Irak dysponował bronią masowej zagłady. Okazało się potem, że takiej broni w Iraku nie było.
Blair zdołał wybrać wybory i zdobyć trzecią kadencję w 2005 roku.
W lipcu 2005 roku islamscy zamachowcy-samobójcy zaatakowali w Londynie, zabijając 52 ludzi. Twierdzili, że do działania pchnęła ich polityka zagraniczna Blaira. Premier odpowiadał, że te terrorystyczne zamachu dowiodły jedynie słuszności jego twardego stanowiska wobec terroryzmu w kraju i za granicą.
Brytyjskich konserwatystów pobudza dziś do działania ich nowy, młody przywódca David Cameron. To nie przypadek - uważa Reuter. Cameron nikogo nie przypomina bardziej niż młodego Tony'ego Blaira.