Toksyczna chmura unosi się nad Olkuszem. Setki pojemników z trucizną
Setki tysiąclitrowych pojemników z chemicznymi odpadami. Wiele z nich jest rozszczelniona, a ich zawartość trafia do gleby i pobliskich rzek. Tak wygląda rzeczywistość mieszkańców małopolskiego Olkusza. - Nie wiadomo, które z niebezpiecznych substancji wdychamy każdego dnia - mówi Sebastian Woyno w rozmowie z Wirtualną Polską.
Aleja Tysiąclecia jest jedną z głównych ulic leżącego między Krakowem i Katowicami małopolskiego Olkusza. Przy tej ulicy, w otoczeniu mieszkalnych bloków, sklepów i dwóch rzek znajdują się czynne i już niedziałające zakłady przemysłowe.
Zaledwie 20 metrów od lokalnych rzek Baby i Witeradówki znajduje się magazyn, a w nim setki tysiąclitrowych pojemników pełnych chemicznych odpadów: z przemysłu chemicznego, petrochemicznego, lakierniczego, motoryzacyjnego, chłodziw i propylenów. O sprawie jako pierwsza napisała "Gazeta Krakowska".
Przez lata część pojemników się rozszczelniła, a ich zawartość trafia do gleby, wody i powietrza. - Przeprowadzona analiza fizyko-chemiczna wykazała, że wpływają one negatywnie na zdrowie i życie człowieka - mówi na nagraniu Sebastian Woyno, asystent społeczny posłanki KO Doroty Marek, na opublikowanym w mediach społecznościowych nagraniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O całej sprawie poinformowany został Małopolski Urząd Wojewódzki, Główny Inspektor Ochrony Środowiska oraz Parlamentarny Zespół do spraw Małopolski. Dodatkowo posłanka Marek zwróciła się do p.o. Wojewódzkiej Inspektor Ochrony Środowiska o przeanalizowanie sprawy i podjęcie działań zmierzających do jak najszybszego usunięcia odpadów. W momencie publikacji tekstu nie otrzymali jeszcze odpowiedzi ze wspomnianych instytucji.
- Chcemy zapobiec tragedii. Nie wiemy, czy już nie doszło do zatrucia środowiska, ale czekamy na raport wody. 20 metrów od magazynu przepływają Baba i Witeradówka. One przepływają też obok budowanej w Olkuszu tężni, więc nie wiem, czym się będziemy inhalować - podkreśla Woyno w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Jeśli to ulegnie albo podpaleniu, albo samozopłonowi, to wszystko spłynie do wody. Mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą - dodaje nasz rozmówca, nawiązując do "mafii śmieciowej" działającej na terenie Śląska i okolic. W sprawie zarzuty usłyszało ponad 70 osób.
- Złożę zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez burmistrza Romana Piaśnika oraz ewentualnie inne osoby z art. 304 - zdradził w rozmowie z WP Woyno.
Burmistrz zabiera głos
Po publikacji "Gazety Krakowskiej" burmistrz Olkusza Roman Piaśnik opublikował oświadczenie w mediach społecznościowych.
"Kilka lat temu, o czym wówczas otwarcie informowałem, wszyscy mieszkańcy miasta i gminy Olkusz padli ofiarą nieodpowiedzialnych działań, kiedy to właściciel hali na terenie Emalii, celem osiągnięcia zysku, wynajął tę powierzchnię, jak się okazało, zorganizowanej grupie przestępczej" - czytamy w obszernym wpisie.
Burmistrz podkreśla, że właściciel hali w żaden sposób nie sprzeciwiał się wwożeniu odpadów, a cały proceder trwał wiele miesięcy. "Nadal trwają w sądzie postępowania karne w celu ustalenia i ukarania sprawców przestępstw" - dodaje Piaśnik, podkreślając, że również władze miasta prowadzą czynności mające ustalić, kto jest właścicielem odpadów.
Usunięcie odpadów zbyt kosztowne
"Usunięcie przez gminę Olkusz całości nielegalnie zgromadzonych odpadów jest jednak przedsięwzięciem znacząco przekraczającym nasze możliwości finansowe, gdyż, według ostrożnych prognoz, koszt wywozu wszystkich odpadów szacowany jest na 40 do 50 mln złotych! " - czytamy w oświadczeniu.
Roman Piaśnik zaapelował do mieszkańców o niewchodzenie do hali, w której składowane są odpady. "Przecież wystarczy jeden nieprzemyślany ruch, niedopałek papierosa, by sytuacja, która dziś zmierza ku pozytywnemu rozwiązaniu, skończyła się źle" - podkreślił.