Theresa May straszy Brytyjczyków. Przekonuje, że rezygnacja z brexitu będzie katastrofą
Premier May uważa, że odrzucenie umowy z UE przez parlament zatrzyma brexit. Jej zdaniem, to katastrofa nie mniejsza, niż brak porozumienia z Brukselą. To ostatnia próba pozyskania poparcia przed kluczowym głosowaniem w Izbie Gmin.
14.01.2019 | aktual.: 14.01.2019 15:18
Premier Theresa May wygłosiła przemówienie, w którym przekonywała, że odrzucenie umowy z UE przez parlament doprowadzi do pozostania Wielkiej Brytanii we Wspólnocie. To oznaczać będzie odrzucenie woli społeczeństwa wyrażonej w referendum i katastrofę dla całej klasy politycznej. Zdaniem szefowej brytyjskiego rządu brexit bez porozumienia nie wchodzi w grę. Według ekspertów miałby dewastujące skutki dla kraju.
Wcześniej do Londynu dotarło pismo wyjaśniające stanowisko Brukseli podpisane przez Donalda Tuska i Jean-Clauda Junckera. Politycy powtórzyli w nim, że żałują wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i podkreślili, że nie ma możliwości zmiany postanowień wynegocjowanego porozumienia.
Szczególnie ważne są warunki tzw. backstopu, czyli tymczasowego porozumienia na wypadek, gdyby do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE nie udało się zawrzeć nowej umowy handlowej. Chodzi o to, aby uniknąć ponownego podzielenia Irlandii granicą. Zgodnie z tym rozwiązaniem Wielka Brytania utrzyma warunki wymiany handlowej obowiązujące we Wspólnocie do chwili wynegocjowania nowego rozwiązania.
Przeciwnicy porozumienia uważają to za pułapkę mająca utrzymać Londyn w sytuacji, w której musi przestrzegać reguł UE bez wpływu na ich kształtowanie. May podkreśliła, że pismo z Brukseli rozwiewa te wątpliwości. Mało jednak prawdopodobne, aby przekonała tym oponentów.
Szefowa rządu do ostatniej chwili, czyli aż do głosowania w Izbie Gmin po południu 15 stycznia, będzie straszyć i namawiać deputowanych do poparcia umowy. To "gra w cykora", w której dwa samochody pędzą naprzeciwko siebie. Jeśli nikt nie ustąpi, wtedy dojdzie do zderzenia katastrofalnego w skutkach dla wszystkich – tak wygląda scenariusz brexitu bez porozumienia.
Grę nerwów wygrywa ten, kto wyczeka przeciwnika i zmusi go do rezygnacji. To jest właśnie taktyka Theresy May, która kreśli czarne scenariusze i pokazuje, że tylko jej rozwiązanie gwarantuje uszanowanie woli obywateli i zapewnia znośną przyszłość Wielkiej Brytanii.
Kłopot w tym, że nie wierzy jej nie tylko opozycja, ale również znaczna część deputowanych jej własnej Partii Konserwatywnej. Około 100 prawicowych deputowanych zamierza głosować przeciwko szefowej partii. Jeżeli tak się stanie, wtedy w praktyce parlament przejmie kontrolę nad rozwojem wypadków.
May będzie miała zaledwie 3 dni na przedstawienie planu awaryjnego. Już w środę 16 stycznia będzie o nim rozmawiać w Brukseli, ale pismo Tuska i Junckera nie pozostawia wątpliwości, że UE nie pójdzie na żadne istotne ustępstwa.
Sytuacja może się jednak skomplikować jeszcze bardziej, jeżeli Partia Pracy przegłosuje wotum nieufności wobec rządu. Termin brexitu wyznaczony na 29 marca 2019 r. zbliża się nieuchronnie, a to oznacza, że nie ma czasu na kampanię wyborczą ani na drugie referendum. Jedną z możliwości jest porzucenie planów wyjścia, co Londyn może jednostronnie zrobić w każdej chwili, płacąc cenę zaufania do całej elity politycznej, o której dzisiaj mówiła Theresa May.
W przypadku coraz bardziej prawdopodobnego odrzucenia umowy brexitowej przez Izbę Gmin rząd Wielkiej Brytanii będzie musiał zacząć poważnie zajmować się "ograniczaniem szkód", a nie budowaniem "świetlanej przyszłości" kraju. Niezależnie od dokonanych wyborów, chaos na Wyspach będzie się pogłębiał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl