Kiedy Jarosław Kaczyński zaprasza Zbigniewa Ziobro i Jarosława Gowina do siedziby PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, panuje przekonanie, że to wezwanie na dywanik, by przywołać koalicjantów do porządku. Ale czy na pewno? - To nie jest dywanik, ale bardzo wygodna sofa, na której można zasiąść i po partnersku podyskutować z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Znam to miejsce, wiem, że tam się bardzo komfortowo rozmawia - zapewnił w programie "Newsroom" w WP Waldemar Buda, wiceminister w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, polityk PiS. Tak zareagował na pytanie o to, czy prezesowi PiS, po wezwaniu Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina na dywanik, udało się poskromić obu polityków. - Myślę, że to była rozmowa doświadczonych polityków, w jednym i drugim przypadku. Myślę, że było to takie dotarcie do świadomości tego, że my musimy ze sobą współpracować, bo cele, jakie nas łączą, są ponadpersonalne, są ponad problemami, jakie dzisiaj się pojawiają, ponad małymi zgrzytami, wpadkami, jakie dziś media podgrzewają, próbują robić z tego jakieś wielkie wydarzenia. My musimy być w tej koalicji, bo rzeczy, które zaplanowaliśmy, są wielkie i potrzebne Polakom. Ostatnie czego bym chciał, to sytuacji dojścia opozycji do władzy. Marzę o tym, że jest rozsądna opozycja i nawet po przegranych wyborach mam przekonanie, że polskie sprawy idą w dobre ręce. Ale nie mamy takiej sytuacji. Ja na przykład bardzo cenię sobie Brytyjczyków, gdzie władza przechodzi z jednej partii do drugiej, ale tam jest rozsądek do rozsądku, z pewnym światopoglądem różnym. U nas alternatywa jest taka, że boję się o te polskie sprawy, dlatego będę wszystkich namawiał do tego, by kontynuować pracę w Zjednoczonej Prawicy, bo alternatywy po prostu nie ma - dodał gość programu "Newsroom".