Bajka kiedyś się skończy i zostaną twarde interesy [OPINIA]

Konflikt na linii Polska - Ukraina, wzajemne wezwanie ambasadorów i krótka wymiana ciosów, choć - jak się zdaje - dobiega końca, uświadamia, jak w przyszłości mogą wyglądać relacje między naszymi państwami. Wojna, oby jak najszybciej, się skończy, a emocje, marzenia i plany (często nierealizowane) pozostaną. I wcale nie muszą poprawiać naszych relacji.

Jarosław Kaczyński i Wołodymyr Zełenski
Jarosław Kaczyński i Wołodymyr Zełenski
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaczmarczyk, Viktor Kovalchuk
Tomasz P. Terlikowski

05.08.2023 | aktual.: 04.10.2023 12:15

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne. 

Konflikt, który rozpoczął się od wypowiedzi prezydenckiego ministra Marcina Przydacza dotyczącej rzekomej niewdzięczności Ukraińców, szybko nabrał tempa. Ukraińscy politycy uznali tę wypowiedź za niedopuszczalną, MSZ tego kraju wezwał polskiego ambasadora, a w odpowiedzi nasze ministerstwo wezwało ukraińskiego.

Afera - rozpoczęta od kwestii polskiego zboża - zaczęła się nakręcać. I choć, jak się zdaje, prezydent Wołodymyr Zełenski zdecydował się na jej wygaszanie, podkreślając, że nie można pozwolić, by "jakiekolwiek momenty polityczne popsuły relacje między narodami ukraińskimi i polskimi" i wzywając do studzenia emocji, to trudno nie dostrzec, że ta krótkotrwała afera pokazała, jak mogą w przyszłości wyglądać polsko-ukraińskie relacje.

Wieczna przyjaźń w polityce międzynarodowej nie istnieje, i nie będzie ona istnieć także między Polską a Ukrainą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

A powód jest niezmiernie prosty. Polska i Ukraina mają - i będą miały - w pewnych kwestiach sprzeczne interesy. Tak jest z rolnictwem. Oba kraje mają je bardzo rozwinięte i w naturalny sposób będą ze sobą rywalizowały na tych samych rynkach. Już teraz polscy rolnicy tracą na imporcie zboża, a polski rząd nie może tego ignorować. Ukraińcy zaś, i to też nic zaskakującego, nie mogą nie działać na rzecz swojego rolnictwa, szczególnie w sytuacji, gdy wojna zniszczyła wiele innych gałęzi gospodarki.

I tak rodzi się konflikt, podsycany - niewątpliwie - przez Niemcy czy Francję, którym zbyt bliski sojusz Polski i Ukrainy jest nie na rękę, a konflikt między oboma krajami o produkty rolne może - z ich perspektywy doprowadzić nawet do spadku cen. To wszystko sprawia, że w tej sprawie (ale przecież także w wielu innych) Polska i Ukraina będą miały odmienne interesy i będą musiały zrobić wszystko, by je wygrać dla siebie, a nie dla drugiej strony.

Te słowa dotrą do Ukrainy

Emocje są jednak takie, że obie strony uważają, że to właśnie im należy się wdzięczność. Polacy, pamiętając o wielkiej pomocy, jakiej udzielili Ukraińcom i Ukrainie, są przekonani, że w związku z tym należą się nam rozmaite ustępstwa (zarówno te dotyczące Wołynia, ekshumacji, jak i rolnictwa).

Temat ukraiński na nowo zaczął dzielić społeczeństwo, co szczególnie mocno wyczuwają politycy na prawicy, stąd z ich strony pojawiają się wypowiedzi, które mają pokazać, że - wbrew twierdzeniom Konfederacji - są oni zdolni do ostrych wypowiedzi na tematy ukraińskie. A to, że słowa wypowiedziane na potrzeby krajowej sceny politycznej dotrą także do Ukrainy, jakby nie jest brane pod uwagę.

Ukraińcy, którzy poczuli obecnie siłę, także są przekonani, że Zachód (w tym Polska) powinien być im wdzięczny. Jeśli nieustannie powtarza się, że Ukraina walczy za nas, to z tej perspektywy wdzięczność dla niej jest czymś oczywistym. I to dlatego Ukraińcy nieustannie powtarzają, że im także należy się wdzięczność.

Ukraina ma także łatwo dostrzegalny żal o to, że pomoc - choć płynie - jest dawkowana tak, by Ukraina nie przegrała, ale też tak, by nie odniosła zbyt jednoznacznego zwycięstwa. To, gdy do ukraińskich miast i miasteczek płyną trumny z żołnierzami, rodzi frustrację i pretensję, która w połączeniu z dumą z obrony i poczuciem, że są forpocztą Zachodu rodzi trudną do zrozumienia poza Ukrainą mieszankę, która raczej nie sprzyja prowadzeniu rozsądnej, roztropnej i umiarkowanej polityki.

Bajka o wielkiej przyjaźni? Napięcia będą rosły

I nic nie wskazuje na to, by emocje zarówno polskiego jak i ukraińskiego społeczeństwa miały się w najbliższym czasie zmienić. Napięcia polsko-ukraińskie w naszym kraju będą raczej rosły niż słabły, a realne konflikty interesów także nie będą zanikać. Ukraińska duma ze zwycięstw i frustracja związana ze zniszczeniem kraju, która będzie musiała być kompensowana innymi emocjami (choćby prowadzeniem ekspansywnej - przynajmniej werbalnie - polityki) także nie będzie sprzyjać gaszeniu emocji między naszymi krajami.

Trzeba mieć tego świadomość i już teraz prowadzić mądrą, rozsądną i łagodzącą emocje wzajemną politykę.

Jak to zrobić? W największym skrócie trzeba przestać opowiadać sobie bajki o wiecznej przyjaźni. Takich w polityce nie ma. Państwa mają realne konflikty, a drogą do ich przezwyciężania nie jest udawanie, że ich nie ma, ale z jednej strony obrona swoich interesów, a z drugiej świadomość interesów innych.

Emocje naszych narodów, choć obecnie o wiele bliższe, także łatwo mogą się odwrócić, bo są w tej historii rachunki wzajemnych krzywd, których - by sparafrazować Władysława Broniewskiego - nie przekreśli ich nawet rosyjska dłoń. Teraz są one wyciszone, ale pierwszy realny spór może je ożywić, a podlany rozczarowaniem rzekomą niewdzięcznością (a będą o tym mówić obie strony) może zapłonąć mocniejszym ogniem.

Zadanie numer jeden - wyłączyć ten spór z bieżącej z walki politycznej

Dlatego trzeba - i to apel do strony polskiej - unikać wszystkich nieroztropnych, obliczonych na potrzeby partyjnej gry wypowiedzi, o których z góry wiadomo, że rozjuszą stroną ukraińską. Tego rodzaju wypowiedzi nie są realną polityką, ani nie służą załatwianiu interesów (te bowiem załatwia się po cichu), a jedynie psują relacje.

Realizm, a ten jest wartością w polityce, oznacza także świadomość, że w tej wojnie jesteśmy po stronie Ukrainy nie dla jej wdzięczności, ani nie dlatego, że wierzymy w wieczną przyjaźń, ani nawet nie dlatego, że chcemy być po stronie słabszych, ale dlatego, że mamy w tej konkretnej sprawie wspólne interesy.

Ukraina w tej wojnie jest po tej samej stronie co my. A istnienie silnego i niezależnego od Rosji państwa ukraińskiego, nawet jeśli nie będzie ono nam przychylne, jest w naszym najlepszym interesie geopolitycznym.

To powinien być lejtmotyw naszego myślenia o relacjach polsko-ukraińskich, które trzeba wyłączyć - na ile jest to możliwe - z bieżącej walki politycznej.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski, publicysta i dziennikarz RMF FM

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainieukrainazboże
Wybrane dla Ciebie