Końskie

- Mieliśmy dwie debaty. To, co było najciekawsze, to możliwość obserwacji tego, jak zmieniały się postawa, wizerunek i formowanie odpowiedzi w trakcie pierwszej i drugiej debaty. W niektórych przypadkach to były dwa różne podejścia - stwierdził Kuba Podgajnik, trener wystąpień publicznych, Akademia Retoryki. - Doskonale było widać, jak marszałek Hołownia w trakcie pierwszej debaty cały czas używał gestów specjalnych - podnosił palec, jakby był nauczycielem od 40 lat i wymachiwał ręką, broniąc się w ten sposób. Tego typu gestów używa się do podkreślenia kluczowej rzeczy, ale nie cały czas. W jego przypadku to była technika obronna połączona z uśmiechem. Podobnie to wyglądało w przypadku Nawrockiego. Na początku nie czuł się "jak ryba w wodzie" – analizował ekspert od mowy ciała. Jak wypadli pozostali kandydaci? Jakich gestów używali i co zdradziło ich zachowanie? O tym w dalszej części rozmowy Patrycjusza Wyżgi.

- Wyglądało na to, że jeszcze ok. godz. 18 ta debata zamienia się w cyrk. Cała idea wyborów, bardzo ważnych, tego fundamentu demokracji, jakim są powszechne wybory głowy państwa, zamienia się w kabaret – skomentował dr Jan Maria Jackowski, analityk polityczny, były senator. - Ta debata trzech stacji jednak coś pokazała. To nie była tylko debata, gdzie wszyscy się obrażali i była kontynuacja wojny polsko-polskiej i tego duopolu. Ten duopol od 20 lat jest szkodliwy dla Polski. Widać wyraźnie, że następuje jakieś przełamanie, coś się zmienia, pojawiają się nowi kandydaci – przyznał gość Patrycjusza Wyżgi w programie specjalnym WP, komentując zamieszanie wokół organizacji dwóch debat prezydenckich w Końskich. Dr Jackowski stwierdził, że być może to jest ostatnia kampania skupiona wokół duopolu PO-PiS. – Być może w 2027 r. to się już zmieni. Tutaj kluczowa rola będzie Konfederacji, która jawi się, jako ta "trzecia droga". Ekspert zwrócił tu uwagę, że duże poparcie w wyborach w 2027 r. może mieć bardzo "poważne skutki dla przemodelowania sceny politycznej w Polsce".

- Tak naprawdę w debacie tych trzech telewizji w Końskich chodziło o przywrócenie polaryzacji w Polsce. Powrót na te tory polaryzacyjne miał zmniejszyć wpływy Mentzena i zahamować wzrost jego poparcia. To miało się udać Rafałowi Trzaskowskiemu, jeszcze z przytupem, bo miał przy okazji pokazać, że Karol Nawrocki nie dorasta mu do pięt w starciu o bycie przyszłym prezydentem RP – powiedziała prof. Renata Mieńkowska-Norkiene, socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego, komentując "plan" sztabu Trzaskowskiego. - To wszystko było też przygotowaniem na drugą turę i te rzeczy miały być tu osiągnięte. Żadna z tych rzeczy jednak Rafałowi Trzaskowskiemu się nie udała. Z tej perspektywy patrząc to jego sztabowcy zawiedli. On sam był poprawny w tej debacie, natomiast Karol Nawrocki również nie błyszczał szalenie. Próbował mówić o swoim programie, ale to nie było spektakularne – oceniła politolożka, komentując cel debaty w Końskich i jej głównych uczestników.

Kto wygrał i zyskał na debacie prezydenckiej w Końskich, a kto stracił? Zapytał Patrycjusz Wyżga w programie specjalnym po debacie w Końskich. - Zyskał Szymon Hołownia, bo się wprosił na obie imprezy i całkiem nieźle mu idzie. On teoretycznie może powiedzieć, że jest ponad to - przyznała prof. Renata Mieńkowska-Norkiene, socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego. Z drugiej strony jest też Krzysztof Stanowski, również na obu imprezach i to on "zagospodaruje" internet. Ta jego pierwsza destynacja – lot na Malediwy - to będzie memotwórcze, docierając z debatą do młodszych wyborców - skomentowała ekspertka i dodała, wskazując dwa nazwiska kandydatów. A kto stracił? - Mentzen może stracić na tym, ponieważ go nie było. Trochę mógł się przygotować do tego, że przyjdzie mu tu przyjechać. On jest teoretycznie daleko od Końskich, bo w Ustrzykach Dolnych, ale nie ma rzeczy niemożliwych dla kandydatów – oceniła politolożka. - Trzaskowskiego nie było w Telewizji Republika, ale on na tym niewiele straci, dlatego, że to nie jest jego target i grupa, do której on adresuje swój przekaz. Z jednej strony, gdyby tam się pojawił to mógłby pewne rzeczy przekazać tamtejszej widowni. Z drugiej strony nie było to jednak potrzebne, bo była tam Joanna Senyszyn, Szymon Hołownia i inni ludzie, którzy pokazywali Polskę od trochę innej strony – podsumowała obie debaty w Końskich prof. Mieńkowska-Norkiene.

- Chaos, brak organizacji i sprawiedliwości. Polak przeciwko Polakowi. Jeden drugiego zaprasza, później rezygnuje, tak nie powinno być, trudno się dogadać - powiedział mieszkaniec Końskich, oceniając organizację dwóch debat prezydenckich w mieście. Na rynku w Końskich swoją debatę zorganizowały Telewizja Republika i wPolsce24, a w Hali Sportowej w Końskich debatę prezydencką przeprowadziły telewizje TVP, Polsat News i TVN24. Mieszkańcy wyrazili swoje niezadowolenie tym faktem. Na miejscu był reporter Wirtualnej Polski Jakub Bujnik. - Powinna być jednak jedna debata. Powinno się spotkać kilku kandydatów, a tu jeden drugiego wyzwał na pojedynek - komentował kolejny niezadowolony mieszkaniec. Pojawiły także pojedyncze głosy zadowolenia z organizacji aż dwóch debat w podobnym czasie. - Bardzo dobrze. Im więcej debat, im więcej będziemy wiedzieć o kandydatach, tym będzie bardziej świadomy wybór - stwierdził jeden z lokalnych przedsiębiorców.