Miała być błyskawiczna ofensywa, wyszło mozolne starcie na wyniszczenie [OPINIA]
Jesteśmy świadkami spektakularnej katastrofy. Zamiast ożywić polaryzację, sztab Trzaskowskiego może tylko przyspieszyć jej całkowitą dekompozycję - pisze dla Wirtualnej Polski Marcin Duma, prezes IBRiS.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Do ostatniego tygodnia kampania toczyła się niemrawo - bez większych zwrotów, napięć, ale też bez wyrazistych idei czy fundamentalnych sporów o wizję Polski.
Ta miałkość sprzyjała Sławomirowi Mentzenowi, którego notowania systematycznie rosły, aż w końcu zaczął realnie zagrażać tradycyjnemu scenariuszowi wyborczemu - czyli dogrywce między kandydatem PiS a reprezentantem Koalicji Obywatelskiej.
Taki rozwój wydarzeń wynika przede wszystkim z uwiądu klasycznego podziału PO-PiS. Sytuacja, w której silnik polaryzacji nie działa, stanowi dla obu głównych sił politycznych realne zagrożenie. To właśnie zamknięcie debaty politycznej między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem dawało obu stronom kontrolę nad przebiegiem procesów politycznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prawdziwy cel debaty w Końskich. Politolożka: "Ta rzecz się nie udała"
Pomysłem na ożywienie kampanii Rafała Trzaskowskiego - i jednocześnie próbą reanimacji polaryzacji - miała być debata ograniczona do kandydatów PiS i Koalicji Obywatelskiej.
Strategia wydawała się trafna: słaby kandydat PiS miał paść łatwą ofiarą doświadczonego prezydenta Warszawy, a wyraźne zarysowanie linii sporu miało zepchnąć kandydatów spoza duopolu na dalszy plan.
Błąd sztabu Trzaskowskiego
Na sztab Trzaskowskiego posypały się pochwały za przejęcie inicjatywy i próbę zmierzenia się z "mitem Końskich" - symbolem przegranych przez kandydata KO wyborów w 2020 roku.
Jednak już na tym etapie popełniono pierwszy błąd. Założono, że słabość Nawrockiego jest tożsama z nieudolnością jego zaplecza. Tymczasem sztab szefa IPN zareagował sprawnie i zaczął wykorzystać okazję, którą dostał od przeciwników.
Wkrótce zaczęły ujawniać się kolejne luki w planie Trzaskowskiego. Kto organizuje debatę - Telewizja Publiczna czy sztab kandydata? Czy udział mają wziąć tylko media postrzegane przez PiS jako wrogie (TVP i TVN)? Jak odpowiedzieć na żądania dopuszczenia jawnie sprzyjających PiS mediów - TV Republika i wPolsce24?
Kandydat KO w oblężonej twierdzy
Każda z tych kwestii zamiast wzmacniać przekaz Trzaskowskiego, zmieniała jego błyskawiczną ofensywę w mozolne starcie na wyniszczenie. Wykorzystali to wykluczeni z debaty kandydaci, przede wszystkim Szymon Hołownia, którzy przejęli inicjatywę i zepchnęli sztab Trzaskowskiego do defensywy.
Zamiast dominować, kandydat Koalicji Obywatelskiej znalazł się w oblężonej twierdzy - z Hali Sportowej w Końskich mógł jedynie obserwować ruchy konkurentów.
W efekcie jesteśmy świadkami spektakularnej katastrofy. Zamiast ożywić polaryzację, sztab Trzaskowskiego może tylko przyspieszyć jej całkowitą dekompozycję.
A w pamięci pozostanie obraz chaosu, nieudanej próby zdominowania wyścigu prezydenckiego i rosnące społeczne oczekiwanie na politykę zorganizowaną inaczej - nie jako kolejny raz wybór "mniejszego zła".
Dla Wirtualnej Polski Marcin Duma