Strzelanina pod oblężonym Meczetem w Pakistanie
Co najmniej osiem silnych
detonacji i gęsta strzelanina rozległa się w czwartek przed świtem
czasu miejscowego (ok. północy czasu polskiego) w okolicach
oblężonego przez pakistańskie siły zbrojne Czerwonego Meczetu,
będącego ośrodkiem antyrządowych ugrupowań ekstremistycznych.
05.07.2007 | aktual.: 05.07.2007 04:39
Władze podały, że były to "wybuchy ostrzegawcze", w odpowiedzi na strzały, jakie oddali radykałowie zamknięci w meczecie w stolicy Pakistanu Islamabadzie. Seria detonacji powtarzanych w odstępie kilku minut i strzały oddane w kierunku meczetu miały wywrzeć dodatkową presję na setki zamkniętych w świątyni studentów-bojowników i zmusić ich do poddania się.
Naoczni świadkowie, którzy zawiadomili o serii eksplozji reporterów agencji światowych, początkowo nie wykluczali, że rozpoczął się już zmasowany atak na meczet, pod którym we wtorek doszło do starć zbrojnych i śmierci 16 osób. Po ok. 20 minutach okazało się jednak, że wybuchy i strzały karabinowe ustały.
To były wybuchy ostrzegawcze. Na razie nie wkroczyliśmy do meczetu - powiedział Reuterowi anonimowy przedstawiciel pakistańskich władz.
Wszystkie osoby znajdujące się w meczecie muszą się poddać; w przeciwnym razie spadnie na nich odpowiedzialność za możliwe ofiary - powiedział przybyły na miejsce inny przedstawiciel władz, cytowany przez naocznych świadków.
Kilka godzin wcześniej, w pobliżu Czerwonego Meczetu zajmowanego głównie przez radykalnych studentów islamskich policja aresztowała radykalnego muzułmańskiego przywódcę duchowego Abdula Aziza, który chciał opuścić okrążony od dwóch dni przez setki policjantów i żołnierzy meczet w przebraniu kobiecym, ubrany w burkę, czyli ciężki żeński strój, okrywający szczelnie głowę i ciało.
Mniej więcej w tym samym czasie pozostający w meczecie ekstremiści otworzyli ogień w stronę sił bezpieczeństwa w odpowiedzi na użycie przez policję gazów łzawiących. Policja odpowiedziała ogniem. Według służb bezpieczeństwa, do meczetu wrzucono kilka granatów z gazem łzawiącym, żeby wypłoszyć islamistów.
Jeszcze wcześniej, Czerwony Meczet opuściło kilkaset osób - zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Mimo to - według oficjalnych źródeł - w środku nadal pozostaje prawie tysiąc osób. Przedstawiciel rządu odpowiedzialny za sprawy wewnętrzne Zafar Iqbal Warraich ostrzegł, że pozostali w świątyni ekstremiści zostaną zastrzeleni, jeśli nie poddadzą się i będą się bronić.
W środę rano, gdy minął termin ultimatum wyznaczony przez policję, władze Pakistanu wprowadziły w rejonie meczetu Lal Masjid (Masdżid) godzinę policyjną. Na miejscu pojawiły się wojskowe pojazdy opancerzone uzbrojone w karabiny maszynowe, a ulice otoczono drutem kolczastym.
Decyzję o wprowadzeniu godziny policyjnej podjęto na specjalnym spotkaniu pakistańskiego prezydenta Perveza Musharrafa z ministrami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo. Prezydent, który jest głównym celem napastliwych ataków radykalnych islamistów, dotąd sprzeciwiał się podjęciu zdecydowanych działań przeciw nim, obawiając się odwetowych zamachów samobójczych.
Radykałowie z Czerwonego Meczetu od dłuższego czasu otwarcie przeciwstawiają się pakistańskim władzom. Jednym z ich głównych żądań jest wprowadzenie w Pakistanie szarijatu, czyli prawa koranicznego. Do otwartego starcia doszło we wtorek, gdy policja za pomocą gazu łzawiącego usiłowała rozpędzić słuchaczy szkół koranicznych, którzy zaatakowali posterunek sił bezpieczeństwa przy jednym z rządowych budynków i skradli z niego broń. Ekstremiści odpowiedzieli ogniem.
W trakcie walk islamiści zabarykadowali się w meczecie, skąd za pośrednictwem megafonów nawoływali swych zwolenników do rozpoczęcia kampanii bombowych ataków samobójczych. We wtorkowych starciach zginęło co najmniej 16 osób, a ponad 140 zostało rannych.