Sprzątaczka z Polski zainspirowała Norweżkę
W przetłumaczonej na polski powieści norweskiej pisarki Selmy Lønning Årø "Prawą ręką przez lewe ramię" pojawia się postać studentki z Krakowa, Małgosi. Choć zadaniem dziewczyny jest sprzątanie, często odkłada mopa, by wysłuchać zwierzeń pani domu, niegdyś wybitnej piękności, teraz oszpeconej, zgorzkniałej kobiety. W wywiadzie autorka opowiada, czemu w jej książce pojawia się polski wątek i komu grozi samotność w tłumie.
Sylwia Skorstad: Dla polskich czytelników interesującą postacią twojej powieści jest Małgosia. Jako jedyna nie zamyka się na problemy innych. Choć początkowo jest nakłaniana do słuchania, stara się dawać rozmówczyni dobre rady. Czemu właśnie jej wyznaczyłaś taką rolę?
- Wybrałam ją na słuchacza, bo wierzę, że czasem ludziom najłatwiej jest się otworzyć na kogoś z zewnątrz. Dla Almy Małgosia jest początkowo „nikim”, więc łatwo jest jej opowiedzieć o nieudanym życiu małżeńskim i erotycznym, tragediach z przeszłości i obawach o przyszłość. Poza tym Polacy to obecnie największa grupa imigrantów w Norwegii i nie jestem pewna, czy Norwegowie dokładają wszelkich starań, by dobrze ich poznać.
Po jakimś czasie czytelnik powieści dowiaduje się, że Małgosia również doświadczyła w życiu dużo bólu, ale radzi sobie z tym inaczej niż reszta bohaterów. Z perspektywy jej problemów widzimy Almę w innym świetle, głównie jako osobę użalającą się nad sobą. Chlebodawczyni Małgosi nie jest zorientowana na znajdowanie rozwiązań, tylko trwanie w bólu.
Jedyna osoba, przed którą się otwiera, to sprzątaczka z Polski. Gdyby Alma zdecydowała się porozmawiać z mężem i córką, mogliby uniknąć wielu tragedii. Jak myślisz, czemu ludziom jest czasem tak trudno prosić o pomoc?
- Myślisz, że jest? Uważam, że jestem całkiem niezła w proszeniu swoich bliskich o wsparcie. Faktycznie, nie można powiedzieć, by była to mocna strona bohaterów mojej powieści. Ukrywać wątpliwości każe im zarówno duma, jak i poczucie izolacji od reszty.
Bohaterowie "Prawą ręką przez lewe ramię" są bardzo samotni, żadna z głównych postaci nie ma prawdziwego przyjaciela, z którym mogłaby szczerze porozmawiać. Sądzisz, że samotność w tłumie to problem współczesnego świata, czy raczej kłopot w szczególności dręczący Skandynawów?
- Podejrzewam, że nie jest to problem wyłącznie Norwegów, raczej bohaterów mojej powieści. Chciałam opowiedzieć o braku komunikacji i jej ponurych konsekwencjach. Samotność w tłumie to najczęściej fenomen wielkich miast, w których ludzie żyją w tym większej izolacji, im bliżej siebie mieszkają. Pochodzę z rejonu Norwegii, w którym ludzie mieszkają w dużym oddaleniu, ale za to są ze sobą mocno związani, zatem wiem, jak osamotnionym można się poczuć w dużym mieście.
Jak myślisz, czemu boimy się odsłonić słabości przed innymi? Skąd ta potrzeba udawania, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli w głębi ducha jest nam smutno?
- Nikt nie lubi eksponować swoich niedoskonałości, okazywać słabości. Według mnie ci, którzy to potrafią, to paradoksalnie najsilniejsi z nas.
W Polsce czy na Ukrainie zwyczajną rzeczą jest wpaść bez zapowiedzi do sąsiada po szklankę cukru, zostać chwilę na kawie i porozmawiać. Szczera rozmowa z nieznajomym choćby o życiu rodzinnym nie jest niczym niezwykłym. Myślisz, że to samo możemy powiedzieć o Norwegii?
- Nie sądzę, żeby Norwegia różniła się w tym względzie od innych krajów. To mit, że Ludzie Północy są zimni i zamknięci w sobie. Tak, jak wspomniałam wcześniej, to osamotnienie w tłumie to według mnie przypadłość dużych miast. Kiedy na każdym rogu ulicy masz otwarty sklepik, nie ma potrzeby iść do sąsiada po szklankę cukru. Tym samym można stracić interesującą rozmowę z nim.
Stworzyłaś niezwykle sugestywny portret kochanki, myślę, że wiele czytelniczek rozpozna w sobie Helen - kobietę, która miesiącami czeka, aż jej ukochany opuści rodzinę i z nią zamieszka. Zdaje mi się, że w głębi ducha Helen zna prawdę, ale boi się być szczęśliwa i woli żyć złudzeniami. Podobnie jak ona postępuje wiele kobiet. Znasz odpowiedź na pytanie "dlaczego"?
- Nadzieja to ostatnia rzecz, jaką traci człowiek. Helen naprawdę wierzy, że pewnego dnia jej ukochany opuści rodzinę, weźmie ją w ramiona i szczerze pokocha. Jest w naturze ludzkiej coś takiego, co każe do końca wierzyć, że nasze marzenia się spełnią. Nawet jeśli sporo sygnałów świadczy o tym, że tak się nie stanie.
Wkrótce na zaproszenie twojego polskiego wydawcy, Wydawnictwa "Smak słowa", jedziesz do Polski. Czego się spodziewasz po tej podróży?
- To będzie moja pierwsza podróż do Polski. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć Warszawę, porozmawiać z ludźmi. Liczę na to, że zbiorę tam wiele interesujących, kulturowych doświadczeń.
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad