Spokojna komisja, niespokojne czasy, sąd i niesąd w jednym [OPINIA]
Nie ma żadnego uzasadnienia, by Państwowa Komisja Wyborcza uznawała izbę kontroli Sądu Najwyższego w sprawach dotyczących Konfederacji oraz Porozumienia dla Demokracji, a nie uznawała w sprawie dotyczącej finansów Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście poza uzasadnieniem stricte politycznym.
16.12.2024 19:06
Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła podjęcie decyzji w sprawie milionów złotych dla Prawa i Sprawiedliwości z subwencji na czas bliżej nieokreślony. Wróci bowiem do sprawy, gdy zostanie przez ustawodawcę systemowo uregulowany status prawny Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego oraz status zasiadających w tej izbie sędziów.
W praktyce więc PiS pozostanie bez pieniędzy, bo status SN nie zostanie w najbliższym czasie ustawowo uregulowany. I stan zawieszenia będzie trwał, choć Sąd Najwyższy w izbie kontroli uznał skargę partii.
Zgodnie z literą prawa, napisanego jeszcze przez poprzednią ekipę rządzącą - PKW nie miała prawa zrobić tego, co zrobiła.
Z drugiej strony - niepokojąca jest sytuacja, w której z ogromnym prawdopodobieństwem można przypuszczać, jakie decyzje podejmować będą sędziowie w izbie kontroli SN i że będą to decyzje korzystne dla PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwie barykady
Gdy PKW ogłosiła swoją decyzję, a właściwie to, że żadnej decyzji nie będzie, dwie strony politycznej barykady zapłonęły.
Jedni - politycy i zwolennicy PiS, ale też część niezależnych ekspertów - twierdzą, że PKW powinna podjąć decyzję o wypłacie środków partii Jarosława Kaczyńskiego. Bo jednak - czy się podoba, czy nie - jest ustawa, która określa, że to Sąd Najwyższy decyduje. A członkowie PKW nie są od oceniania tego, czy kogoś, kto zasiada w SN i występuje w todze i łańcuchu z orłem na szyi, uznawać za pełnoprawnego sędziego, czy też za przebierańca w todze.
Drudzy - przeciwnicy PiS, ale też część niezależnych ekspertów - twierdzi, że nie wolno wypłacić PiS pieniędzy, bo byłoby to zaakceptowanie tego, że to ekipa Kaczyńskiego zdemolowała ustrój państwa, przejęła kontrolę nad Sądem Najwyższym oraz nielegalnie finansowała kampanię wyborczą.
Dla jasności: rozumiem i jednych, i drugich. Uważam, że rację mają ci, którzy twierdzą, że członkowie PKW nie są od oceniania, czy izba kontroli SN jest sądem, czy nie jest. Ale rację mają też ci, którzy wskazują, że nie wolno premiować zbudowania systemu, na którym miałaby korzystać jedna partia.
Słusznie wskazuje Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, który podkreśla, że reformujący w latach 2017-2023 wymiar sprawiedliwości odczuwają skutki własnych "reform".
Brak konsekwencji
Mój podstawowy kłopot z decyzją PKW - czyli brakiem decyzji - jest taki, że komisja postępuje niekonsekwentnie. Od kilku miesięcy zwraca na to uwagę w swoich znakomitych publikacjach Marek Mikołajczyk z "Dziennika Gazety Prawnej". To dzięki niemu wiemy, że gdy Ryszard Kalisz, członek PKW, mówił, że sędziowie izby kontroli SN nie są w ogóle sędziami, jednocześnie PKW uznała orzeczenie SN - wydane właśnie w izbie kontroli - w sprawie Konfederacji.
Mikołajczyk zwrócił uwagę też na to, że na jednym z posiedzeń PKW komisja skierowała wniosek do Sądu Najwyższego o wyłączenie wszystkich sędziów izby kontroli z orzekania w sprawie skargi PiS oraz uznała orzeczenie tychże sędziów w sprawie Porozumienia dla Demokracji (partia dawniej znana jako Porozumienie Jarosława Gowina).
Oczywiście to nie tak, że wszyscy członkowie PKW głosowali jednomyślnie. Ale fakt pozostaje faktem - w sprawach dwóch partii orzeczenia wydane w izbie kontroli SN uznano, a w sprawie PiS orzeczenia wydanego w tej samej izbie, przez tych samych w zasadzie sędziów, już się nie uznaje.
Co więcej, PKW, wnioskując o wyłączenie sędziów od orzekania, właściwie przyznała, że ma do czynienia z sądem i sędziami. Nie można przecież wnosić o wyłączenie sędziego, który nie jest sędzią - art. 49 Kodeksu postępowania cywilnego reguluje to precyzyjnie.
Sytuację dodatkowo skomplikuje fakt, że jeśli PKW postanowi tym razem być konsekwentna, to - o ile nie zostanie zmieniona ustawa o Sądzie Najwyższym, a w obecnym układzie politycznym wydaje się to niemożliwe - w zasadzie będzie musiała wyłączyć się od oceniania większości spraw, bo w większości jest zapisany mechanizm kontroli ze strony nieuznawanej izby SN. A podczas wyborów prezydenckich obywatele zostaną pozbawieni prawa do wnoszenia protestów wyborczych, bo te trafiają przecież do izby kontroli SN.
Prawo silniejszego
Żebym był dobrze zrozumiany: nie planuję rozdzierać szat i krzyczeć o zamachu na demokrację. Wystarczy w zupełności, że krzyczą tak politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy - ot, co za zaskoczenie - zaczęli dostrzegać upolitycznienie w różnych organach państwa, które wcześniej sami utworzyli na swoje potrzeby i podobieństwo. Gdy teraz Kaczyński, Morawiecki czy Ziobro gardłują, że skład PKW jest upolityczniony, to warto im przypomnieć, że oni zmienili ustawę w ten sposób, że skład sędziowski zastąpiono wyborem politycznym. Najpierw upolityczniał PiS, teraz upolitycznia antyPiS. Trzeba było, drogi PiS, nie upolityczniać.
Niezależnie jednak od win PiS, razi mnie brak spójnego podejścia w samej PKW, które - niestety - nasuwa na myśl hipotezę, że niekoniecznie tu o prawo chodzi, tylko raczej o Prawo i Sprawiedliwość.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski