PolskaPożar w kopalni - ewakuowano 27 osób

Pożar w kopalni - ewakuowano 27 osób

Podziemny pożar, spowodowany prawdopodobnie samozagrzaniem węgla, wykryto w kopalni "Mysłowice-Wesoła" w Mysłowicach, podczas kontroli nadzoru górniczego. Ze strefy zagrożenia bezpiecznie wycofano 27 pracowników. Do akcji wkroczyły zastępy ratownicze.

11.03.2010 | aktual.: 11.03.2010 14:25

O pożarze, który pojawił się w środę wieczorem w wyrobiskach kopalni "Mysłowice" (przed połączeniem z "Wesołą" był to samodzielny zakład) poinformował w czwartek Wyższy Urząd Górniczy (WUG).

- Pożar wykryli inspektorzy urzędów górniczych: wyższego i okręgowego podczas przeprowadzania kontroli w tym rejonie. Urządzenia pomiarowe wykazały podwyższone stężenia gazów. Wycofano załogę i rozpoczęto akcję ratowniczą - powiedziała rzeczniczka WUG, Jolanta Talarczyk.

Właśnie podwyższone stężenia gazów i ewentualne zadymienie zwykle świadczą o tym, że w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla, pojawił się pożar, nazywany endogenicznym. W takich przypadkach raczej nie ma ognia, a jedynie dym i gazy, które w dużych stężeniach są niebezpieczne dla górników.

Jak powiedział Wojciech Jaros z Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW), do którego należy mysłowicka kopalnia, podwyższone, ale nie przekroczone, stężenia tlenku węgla zaobserwowano w tym rejonie już w sobotę 6 marca. Podjęto wówczas - jak zapewnił - wymaganą przepisami akcję profilaktyczną.

Środowa kontrola inspektorów nadzoru górniczego w tym rejonie miała charakter doraźny. Zdecydował o niej dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego - nieoficjalnie wiadomo, że Urząd otrzymał w tej sprawie anonimowe doniesienie telefoniczne.

- Stężenia gazów w tym rejonie były przez kopalnię monitorowane i nie wskazywały wcześniej stężeń przekraczających dopuszczalne normy. Niemniej, podczas pomiarów kontrolnych z udziałem inspektorów, w jednej z sekcji wykryto przekroczone stężenie. Wówczas wycofano załogę, a prowadzona w tym rejonie akcja z profilaktycznej stała się akcją ratowniczą - powiedział Jaros.

Pożar wykryto 500 m pod ziemią, w rejonie ściany wydobywczej. Do akcji skierowano cztery zastępy ratownicze, potem dotarło również pogotowie pomiarowe z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, by na bieżąco monitorować stan atmosfery w tym rejonie.

Rzeczniczka WUG zapowiedziała, że w ramach prowadzonego postępowania katowicki OUG wyjaśni m.in., czy postępowanie kopalni było prawidłowe, tj. czy rzeczywiście dokonywano bieżących pomiarów stężeń gazów, jak często oraz czy już wcześniej wykazywały one przekroczenie dopuszczalnych norm.

W ramach prowadzonej akcji pod ziemią zamontowano m.in. dodatkowy wentylator; podawana jest woda i płyny dymnicowe. Wiercone są również specjalne otwory, którymi dostarczane są materiały potrzebne do opanowania pożaru.

Najczęstszą metodą wygaszania takich pożarów jest odizolowanie wyrobiska od pozostałej części kopalni specjalnymi tamami przeciwwybuchowymi. Bez dopływu powietrza po jakimś czasie - zwykle jest to kilka do kilkunastu tygodni - pożar sam wygasa. Często do takiego odizolowanego wyrobiska tłoczone są tzw. gazy inertne, wypierające tlen. Nie ma jeszcze decyzji, czy ten rejon także trzeba będzie otamować.

Pożary endogeniczne to naturalne zjawisko w kopalniach węgla kamiennego. Rocznie notuje się ich co najmniej kilka. Pożar niewykryty na czas może być bardzo groźny dla górników, bo w krótkim czasie atmosfera, w której przebywają, może stać się niezdatna do oddychania. Stąd czujniki, które powinny natychmiast wskazać przekroczone stężenia gazów.

Źródło artykułu:PAP
wypadekpożarkopalnia
Zobacz także
Komentarze (0)