Skarbówka boi się mafii
Gangsterzy mogą spać spokojnie, bo
Ministerstwo Finansów boi się zabrać im nielegalnie zgromadzone
fortuny. Na ponad 400 wniosków policji i prokuratury skontrolowano
w ciągu trzech lat tylko 54 osoby. Urzędy skarbowe nie robią nic,
by rozliczyć gangsterów i sprawdzić, skąd mają wille, samochody i
grunty. Pisma o kontrolę skarbową pozostają bez odpowiedzi -
wściekają się policjanci i prokuratorzy walczący z gangami - pisze
"Życie Warszawy".
21.06.2004 | aktual.: 21.06.2004 06:17
W 2001 r. policjanci wnioskowali o przeprowadzenie kontroli 300 osób z półświatka. W 2003 r. prokuratura dodała do tej listy kolejną setkę. Do tej pory fiskus skontrolował tylko 54 osoby. Ministerstwo Finansów twierdzi, że nie jest to efekt bezradności, ale wina... policji. Według Anny Adamkiewicz, zastępcy dyrektora Biura Komunikacji Społecznej ministerstwa, z powodu niestaranności policjantów kontrolerzy musieli przeznaczyć "znaczny nakład czasu i pracy na przygotowanie jednostkowych kontroli, co spowodowało ich przesunięcie w czasie" - podaje dziennik.
"Pracownicy skarbówki wielokrotnie, gdy chcieliśmy kontroli majątków 'Pruszkowa', przychodzili do policjantów i mówili, że się boją. Chcieli, by siedzieli przy nich oficerowie CBŚ" - mówi Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych. Co ciekawe, fiskus nie tylko nie potrafi skutecznie nękać bandytów, ale nie dysponuje aktualnymi danymi na temat podejrzanych. W piśmie nadesłanym do naszej redakcji resort stwierdza, że "nie może skutecznie skontrolować osób związanych z gangiem pruszkowskim, bo są one poszukiwane lub nieznane jest ich miejsce pobytu" - informuje gazeta.
"Wierutna bzdura i stan wiedzy góra na koniec 2002 r. Wszyscy, których kontroli domagaliśmy się, siedzą w aresztach lub zostali skazani" - irytuje się jeden z prokuratorów. Tymczasem skarbówka zamiast przyłożyć się do pracy, wymyśla bzdurne przepisy. Najnowsze rozporządzenie ministra finansów zakłada wyposażenie funkcjonariuszy kontroli skarbowej w... rękawice bokserskie, kimona, toporki i pontony - pisze "Życie Warszawy". (PAP)