Naukowcy: w naszym regionie nigdy nie spadło tyle deszczu, co przy obecnej powodzi
Czterodniowa ulewa była największą w historii pomiarów dla Europy Środkowej - obliczyli naukowcy z inicjatywy World Weather Attribution. Z powodu zmiany klimatu ryzyko wystąpienia tak obfitego deszczu wzrosło dwukrotnie, a w przyszłości wzrośnie jeszcze bardziej - pisze Szymon Bujalski z "Ziemia na Rozdrożu".
Człowiek może umrzeć za starości, ale i w wyniku potrącenia przez samochód. Fakt, że coś dzieje się naturalnie, nie oznacza więc, że tego naturalnego cyklu nie można zaburzyć. To samo dotyczy klimatu Ziemi, który człowiek jako gatunek - poprzez emisję gazów cieplarnianych - zmienia na nieznaną od dziesiątek milionów lat skalę.
Skoro południową Polskę w ciągu ćwierć wieku nawiedziły dwie "powodzie tysiąclecia", czy można więc uznać, że odpowiada za to zmiana klimatu? Zdaniem naukowców takie twierdzenie jest jak najbardziej uzasadnione.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Największe ulewy w historii
World Weather Attribution to międzynarodowe forum naukowe, które analizuje i informuje o możliwym wpływie zmiany klimatu na ekstremalne zjawiska pogodowe. Grupa przeprowadziła ponad 80 badań przy użyciu metod zrecenzowanych naukowo.
Teraz 24 naukowców z uniwersytetów i instytucji meteorologicznych z ośmiu państw wzięło pod lupę niż genueński i czterodniowe ulewy, które sprowadził do Europy Środkowej. "Podczas gdy w wielu lokalizacjach deszcz był wyjątkowo ulewny, zasięg zdarzenia, rozciągający się na wiele krajów, był wyjątkowy" - podkreślają badacze.
Naukowcy ustalili, że ostatni niż genueński przyniósł "zdecydowanie najcięższe" zjawisko tego typu, jakie kiedykolwiek zarejestrowano w naszej części kontynentu. Pisząc inaczej: w Europie Środkowej nigdy nie odnotowaliśmy tak obfitych deszczy, jak przez cztery dni z Borisem.
- Te powodzie były duże, rozległe i niezwykle dotkliwe. Były też dobrze prognozowane, a planowanie i działania podjęte zarówno przez osoby prywatne, jak i władze, niewątpliwie pomogły uratować życia ludzi. Mimo to wiele osób zginęło (ponad 20 osób w Europie Środkowej - przyp. red.). Niektórzy nie byli w stanie wyobrazić sobie skutków tak intensywnych opadów - komentuje prof. Hannah Cloke, hydrolożka z University of Reading i jedna z autorek badania.
Dwukrotnie większe ryzyko
Zdaniem naukowców prawdopodobieństwo wystąpienia tak intensywnych opadów wzrosło z powodu zmiany klimatu dwukrotnie. Z tej samej przyczyny intensywność samych opadów wzrosła zaś o 7 proc.
Do tej pory działalność człowieka doprowadziła do ogrzania Ziemi o 1,3 st. C (względem okresu sprzed rewolucji przemysłowej). Jeśli wzrost globalnej temperatury osiągnie poziom 2 st. C, do czego przy obecnych trendach może dojść gdzieś w połowie wieku, czterodniowe ulewy tego typu stanowić będą jeszcze większe zagrożenie. Naukowcy z World Weather Attribution szacują, że w takim przypadku intensywność opadów wzrośnie o kolejne 5 proc., a ryzyko wystąpienia tego typu potężnych niżów - o kolejne 50 proc.
Badacze podkreślają przy tym, że w przypadku analizy zarówno tegorocznych, jak i przyszłych niżów znad Morza Śródziemnego, przytoczone szacunki są konserwatywne. Powód? Modele nie oddają dobrze tego, jak znacząco wzrasta intensywność opadów.
- W modelach widzimy tylko 7-proc. wzrost intensywnych opadów deszczu z powodu zmiany klimatu. I to jest mniej, niż moglibyśmy się spodziewać, tylko na podstawie samej fizyki. Sugeruje to, że prawdopodobnie modele nie tylko nie doszacowują ilości opadów, ale też trendów. Zaś rzeczywisty wpływ zmiany klimatu jest znacznie bliższy 20-proc. wzrostowi, który widzimy w obserwacjach - tłumaczyła Friederike Otto z Imperial College London, czołowa badaczka zajmująca się tego typu analizami.
Tendencja jest jasna
Naukowcy podkreślają przy tym, że choć po poprzednich powodziach w regionie podjęto różne działania, to powstała infrastruktura i systemy zarządzania kryzysowego zostały w wielu przypadkach "przytłoczone samą skalą i rozmiarem tych powodzi". W rezultacie ponad 20 osób zmarło, wiele osób straciło domy i dobytek życia, a ogólne straty oszacowano na miliardy euro.
"Powodzie te były dobrze prognozowane, a liczba ofiar śmiertelnych jest znacznie niższa w porównaniu z powodziami z 1997 i 2002 roku. Wskazuje to na skuteczność inwestycji poczynionych w prognozowanie, systemy wczesnego ostrzegania i działania oparte na prognozach, w tym ewakuacje, ochronę przeciwpowodziową i zapobiegawcze uwalnianie wody ze zbiorników" - komentuje World Weather Attribution.
Według inicjatywy każda ofiara śmiertelna podkreśla jednak potrzebę dalszych ulepszeń. Chodzi np. o lepsze uwzględnianie zmiany klimatu przy wprowadzaniu zabezpieczeń przeciwpowodziowych na dużą skalę oraz poprawę komunikacji ryzyka i planów reagowania kryzysowego.
Odejść od spalania paliw
Naukowcy podkreślają przy tym konieczność dążenia do najważniejszego celu: wyeliminowania emisji gazów cieplarnianych, za które w największym stopniu odpowiada spalanie paliw kopalnych.
- Powodzie w Europie Środkowej w 1997 i 2002 roku zostały opisane jako wydarzenia, które zdarzają się najwyżej raz na sto lat. Ale dwie dekady później globalne ocieplenie wzrosło z 0,5 do 1,3 st. C, a one się powtórzyły. Tendencja jest jasna - jeśli ludzie będą nadal wypełniać atmosferę emisjami z paliw kopalnych, sytuacja będzie jeszcze poważniejsza. Powinniśmy walczyć o powstrzymanie zmian klimatu, aby uniknąć ogromnych kosztów społecznych i ekonomicznych - komentuje dr hab. Bogdan Chojnicki, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i kolejny z autorów analizy.
- Po raz kolejny podkreślono niszczycielskie skutki ocieplenia spowodowanego paliwami kopalnymi. Dopóki ropa, gaz i węgiel nie zostaną zastąpione energią odnawialną, burze takie jak Boris będą powodować jeszcze większe opady deszczu, prowadząc do powodzi niszczących gospodarkę - dodaje dr Joyce Kimutai z Imperial College London.
Strażacy: To było katastrofalne lato
Z efektami ekstremalnych zjawisk pogodowych walczą m.in. strażacy. Z danych Państwowej Straży Pożarnej wynika, że tego lata musieli interweniować blisko 250 tys. razy. Czyli średnio nawet ok. 2200 razy dziennie - i aż o 63 proc. częściej niż jeszcze 10 lat temu. Na te wyniki nie miały wpływu tylko powodzie, ale też np. wypadki drogowe. Jednak mimo to strażacy wciąż mieli o ok. 56 proc. interwencji więcej niż w 2014 roku.
I dodaje: - Obecnie sezon z wysokimi temperaturami, silnym wiatrem czy gwałtownymi opadami deszczu znacznie się wydłużył, a to oznacza, że ekstremalne zjawiska pogodowe są coraz bardziej dotkliwe dla nas wszystkich. Trzeba głośno mówić o tym, że ich przyczyną jest zmiana klimatu.
Ryzyko znacząco wzrosło
Oczywiście katastrofy naturalne - jak sama nazwa wskazuje - zdarzają się naturalnie. Od pewnego czasu coraz częściej możemy jednak mówić o katastrofach wywołanych lub też wzmocnionych przez działalność człowieka. Ale o ile częściej?
I tu właśnie pojawia się tzw. atrybucja. To stosunkowo nowa specjalizacja nauki, która rozwinęła się w ostatnich latach. Jej celem jest analizowanie, w jakim stopniu dane ekstremalne zjawisko pogodowe można przypisać zmianie klimatu. Największą inicjatywą działającą na tym polu jest właśnie World Weather Attribution, które oszacowało wpływ zmiany klimatu na ulewy i powódź w Europie Środkowej.
Współtworzący ją naukowcy obliczyli na przykład, że w świecie bez zmiany klimatu tegoroczne upały w Europie byłyby praktycznie niemożliwe, a temperatury byłyby średnio o ok. 3 st. C niższe. Z kolei zmiana klimatu 35-krotnie zwiększyła ryzyko wiosennych upałów w Meksyku i USA oraz 30-krotnie zwiększyła ryzyko innych śmiercionośnych upałów z tego roku, które uderzyły w Azję.
Szymon Bujalski, "Ziemia na Rozdrożu"
Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, wspólnie z Wirtualną Polską, uruchomiły zbiórkę, z której pieniądze zostaną przeznaczone na wsparcie dla miejsc najbardziej dotkniętych przez powódź. Fundacja PCPM wspiera działania lokalnych organizacji, które są na miejscu i niosą pomoc.