Trwa ładowanie...

Ryszard Czarnecki o kulisach wizyty na Malediwach. "Był strach. Z opozycją spotykaliśmy się w konspiracji"

Wizyta Ryszarda Czarneckiego na Malediwach doprowadziła do wściekłości ambasadora tego kraju przy UE. Złożył on na europosła PiS i kilku innych eurodeputowanych skargę do szefa Parlamentu Europejskiego. W rozmowie z WP Czarnecki - który, jak tłumaczy, poleciał tam potępić dyktaturę i udzielić wsparcia opozycji - odpiera zarzuty.

Ryszard Czarnecki o kulisach wizyty na Malediwach. "Był strach. Z opozycją spotykaliśmy się w konspiracji"Źródło: PAP, fot: Wiktor Dąbkowski
d3kbbku
d3kbbku

Polityk PiS wraz z kilkoma innymi eurodeputowanymi spędził cztery dni na Malediwach. Nie były to wakacje: 23 września odbędą się tam wybory, a posłowie do PE polecieli na Malediwy wesprzeć represjonowaną przez tamtejszy rząd opozycję.

Nie była to jednak także - jak przyznaje w rozmowie z nami sam europoseł PiS - oficjalna delegacja Parlamentu Europejskiego. Ambasador Malediwów w Unii Europejskiej Ahmed Shiaan poskarżył się przewodniczącemu PE Antonio Tajaniemu, że europosłowie przekroczyli granicę jego kraju z wizami turystycznymi, a rzekomo przedstawili się jako "oficjalna delegacja" UE. - Nie jest to prawda - mówi nam Czarnecki. Odpowiada także na pretensje ambasadora, który zżyma się, iż europosłowie nie wykazali chęci spotkania się z przedstawicielami władz Malediwów.

Ambasador Shiaan napisał do Tajaniego, że "grupa brała udział w prywatnej wizycie z wizą turystyczną i angażowała się w 'śledztwo' z lekceważeniem i pogwałceniem prawa Malediwów. Nie spotkała się ponadto z oficjalnymi przedstawicielami rządu".

A europoseł David McAllister poinformował w "Politico": "Żałuję, że niektórzy członkowie udali się tam z wizą turystyczną wyłącznie w celach prywatnych i złożyli oświadczenia, które mogły źle przedstawić stanowiska UE i Parlamentu Europejskiego dotyczące sytuacji w tym kraju".

Czarnecki z paszportem dyplomatycznym

- Ambasador dyktatorskiego kraju skarży się na europarlamentarzystów? To brzmi jak absurd. Szczerze? Mało mnie to interesuje - mówi Wirtualnej Polsce Ryszard Czarnecki.

d3kbbku

- Fakty są takie - tłumaczy europoseł PiS - że Parlament Europejski w marcu w rezolucji ostro potępił rząd Malediwów za dyktatorskie rządy, za więzienia, do których zamykani są przedstawiciele opozycji - również były prezydent tego kraju - oraz za ograniczanie demokracji i praw człowieka.

Czarnecki w rozmowie z WP wyjaśnia, że na Malediwy pojechali przedstawiciele wszystkich najważniejszych frakcji w PE, a na czele kilkuosobowej grupy stał deputowany Tomas Zdechowsky, który był sprawozdawcą rezolucji potępiającej malediwski rząd. Podczas wizyty deputowanym towarzyszył także Henri Malosse, były przewodniczący Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.

Jak ujawnia Czarnecki, Zdechowsky przekroczył granicę na paszporcie prywatnym, a on sam posłużył się paszportem dyplomatycznym.

Z opozycją spotykaliśmy się w konspiracji

- Nie spotkaliśmy się oczywiście z nikim z przedstawicieli władz, bo nie chcemy uwiarygadniać reżimu i dyktatury. Spotykaliśmy się z przedstawicielami opozycji. Mogę panu przyznać, że w warunkach filmowo-konspiracyjnych. Oni się bardzo bali, a niektórzy członkowie naszej delegacji, przyznam, także byli przerażeni - opowiada nam Czarnecki.

d3kbbku

Jak przyznaje, nie była to oficjalna delegacja PE. - Była to nasza decyzja - europarlamentarzystów, którzy udali się na Malediwy. Nie pojechaliśmy tam na wakacje, dlatego nie traktujemy tej wizyty jako "prywatnej" - tłumaczy Czarnecki.

Gdy pytamy o to, z czego finansowana była ta - jak przyznaje europoseł - 4-dniowa wizyta, Czarnecki wyjaśnia: - Każdy eurodeputowany ma fundusz, który może wykorzystać na wyjazdy zagraniczne w sprawach politycznych. I z tego funduszu właśnie skorzystaliśmy. Wygląda to tak, że my "zakładamy" te pieniądze, a one później są nam zwracane z budżetu PE.

Europoseł PiS otrzymał w tej kadencji PE zakaz udziału w zagranicznych misjach obserwacyjnych. Powód? Czarnecki wraz innym europosłem PiS, Kosmą Złotowskim, pojechał do Azerbejdżanu, by obserwować odbywające się tam wybory prezydenckie. Problem w tym, że polscy deputowani pojechali tam wbrew woli DEG (Democracy Support and Election Coordination Group) - specjalnego zespołu europarlamentu, zajmującego się wsparciem i monitorowaniem demokracji poza UE.

d3kbbku

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Jaki odpowiada Szczerbie. "To wykorzystanie tragedii w kampanii wyborczej"

d3kbbku
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3kbbku
Więcej tematów