Rosyjskie MSZ: wydalenie dziennikarza "Gazety Wyborczej" to symetryczna odpowiedź na Swiridowa
• MSZ Rosji uzasadniło odebranie akredytacji dziennikarzowi "Gazety Wyborczej"
• Jest to odpowiedź na wydalenie z Polski rosyjskiego dziennikarza
• Rosyjska decyzja nie ma uzasadnienia w pracy Radziwinowicza - uważa polski MSZ
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa napisała na Facebooku, że powód pozbawienia Wacława Radziwinowicza akredytacji w Rosji jest prosty - "uczyniono to wyłącznie na podstawie zasady wzajemności". - Decyzja władz Rosji o wydaleniu polskiego dziennikarza to działanie odwetowe; nie ma uzasadnienia w pracy dziennikarskiej Radziwonowicza - oświadczył z kolei rzecznik MSZ Artur Dmochowski.
"Od dnia dzisiejszego polski korespondent nie ma prawa pracować jako dziennikarz na terytorium Federacji Rosyjskiej" - napisała Zacharowa. Dodała, że "odpowiednie wyjaśnienia zostały przekazane zarówno jemu osobiście, jak i polskiemu ambasadorowi w Moskwie".
"To wymuszony krok, a nie nasz wybór" - oświadczyła rzeczniczka. Wyraziła opinię, że "zagraniczni koledzy muszą rozumieć konsekwencje bezpodstawnego szykanowania rosyjskich dziennikarzy".
Polski MSZ: nie ma uzasadnienia dla tej decyzji
- Uważamy decyzję władz rosyjskich za mającą charakter wyłącznie odwetowy - powiedział Dmochowski na briefingu prasowym. - Nie ma ona również żadnego uzasadnienia w dotychczasowej pracy dziennikarskiej redaktora Radziwinowicza. Jego wieloletnia praca w charakterze korespondenta w Federacji Rosyjskiej nie może być w jakimkolwiek stopniu porównywana z działalnością, jaką prowadził w Polsce Leonid Swiridow - podkreślił Dmochowski.
Rzecznik MSZ zaznaczył, że odebranie akredytacji i wydanie nakazu opuszczenia Polski przez Swiridowa nie miało związku z jego działalnością dziennikarską, a "decyzja o utracie przez niego uprawnień korespondenta zagranicznego została podjęta w zgodzie z polskim prawem na wniosek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego".
- Uważamy, że działanie MSZ Federacji Rosyjskiej stoi w sprzeczności z niepodważalną zasadą niezależności dziennikarskiej i będzie miało negatywne konsekwencje dla informowania polskiego społeczeństwa o Rosji i stosunkach polsko-rosyjskich - powiedział Dmochowski.
Sprawa Radziwinowicza
W piątek Wacław Radziwinowicz został powiadomiony w MSZ Rosji, że ma oddać akredytację, a w ciągu 30 dni opuścić kraj. Przekazano mu, że decyzja wiąże się z wydaleniem z Polski rosyjskiego dziennikarza Leonida Swiridowa.
12 grudnia wyjechał z Polski dziennikarz RIA-Nowosti Leonid Swiridow. Musiał opuścić Polskę po tym, gdy szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców utrzymał w mocy decyzję wojewody mazowieckiego o cofnięciu dziennikarzowi zezwolenia na pobyt.
Zacharowa oświadczyła, że rosyjski MSZ "szczegółowo i niejednokrotnie w ciągu roku komentował to dziwne posunięcie polskich władz". - Dziwne - dlatego że rosyjskiemu dziennikarzowi nie wyjaśniono, co zrobił nie tak - oceniła.
Dodała, że nie zgadza się z opinią, którą Radziwinowicz wyraził na jednym z briefingów w MSZ w Moskwie na temat historycznej roli generała Armii Czerwonej Iwana Czerniachowskiego, którego pomnik rozebrano we wrześniu w Pieniężnie. Zaznaczyła, że ta różnica poglądów nie była przyczyną podjęcia jakichkolwiek kroków wobec polskich dziennikarza.
Dla Rosjan Czerniachowski był jednym z najzdolniejszych dowódców i bohaterem Wojny Ojczyźnianej. W ocenie polskich historyków sowiecki dowódca, który był odpowiedzialny za likwidację Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, jest symbolem "narzucenia Polsce systemu komunistycznego, wbrew woli społeczeństwa i z pogwałceniem prawa". Brał udział w likwidowaniu struktur okręgu wileńskiego AK, która była siłą zbrojną legalnego rządu RP na uchodźstwie. Doprowadził do aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka". Odpowiada też za rozbrojenie i zatrzymanie 8 tys. żołnierzy AK, z których większość zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej.
Sam Radziwinowicz relacjonował, że zastępca Zacharowej Artiom Kożyn, który rozmawiał z nim w piątek w departamencie informacji i prasy MSZ, mówił, że "ma do niego pretensję" o to, jak na jednej z konferencji prasowych wyraził opinię, że Polacy niekoniecznie muszą być "zadowoleni i szczęśliwi" z tego powodu, że w Polsce stoi pomnik generała Czerniachowskiego.
- Przypomniałem jej (Zacharowej) również, że bardzo wiele pomników bohaterów Armii Czerwonej w samej Rosji jest zniszczonych, sprofanowanych - tłumaczył dziennikarz "GW".
Według medialnych doniesień ABW - która od początku nie komentowała sprawy - chciała wydalenia Swiridowa z Polski, bo podejrzewała go o działalność szpiegowską. W kwietniu wojewoda mazowiecki przychylił się do wniosku ABW w sprawie Swiridowa. Uzasadnienie i materiały w tej sprawie są tajne. Wcześniej, także na wniosek ABW, polskie MSZ cofnęło rosyjskiemu dziennikarzowi akredytację.
MSZ Rosji oświadczyło pod koniec listopada, że decyzja polskiego Urzędu ds. Cudzoziemców o cofnięciu Swiridowowi zezwolenia na pobyt w Polsce jest "faktem oburzającym".