Rosja wzmacnia granicę z Ukrainą
Służba Graniczna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji wzmocniła granicę rosyjsko-ukraińską na odcinku kontrolowanym przez dwa zbuntowane regiony na wschodzie Ukrainy - Doniecką Republikę Ludową (DRL) i Ługańską Republikę Ludową (ŁRL).
27.05.2015 | aktual.: 27.05.2015 12:24
Poinformował o tym dziennik "Wiedomosti", powołując się na rzecznika Służby Granicznej FSB w obwodzie rostowskim Andrieja Timofiejewa, który uzasadnił to dążeniem do zapobieżenia ewentualnemu nielegalnemu przerzutowi broni i amunicji, a także naruszaniu reżimu granicznego.
Jak informuje "Moskiewski Komsomolec", tylko w tym roku w obwodzie rostowskim uniemożliwiono 60 prób nielegalnego przekroczenia granic Federacji. W związku z łamaniem przepisów granicznych zatrzymano ponad 300 osób.
Przedstawiciel Służby Granicznej FSB przekazał, że wykopano 100 km rowów i zbudowano ponad 40 km ogrodzeń. Granica między Rosją i Ukrainą w obwodzie rostowskim - z uwzględnieniem odcinka morskiego - liczy 660 km.
Timofiejew przekazał, że część granicy strzeżona jest przez patrole, a część została zabezpieczona przy użyciu środków technicznych. - W jednych miejscach wznosimy ogrodzenie, w innych kopiemy rów lup usypujemy wał - powiedział rzecznik wyjaśniając, że chodzi o miejsca, w których istnieje możliwość nielegalnego sforsowania granicy przez pojazdy lub ludzi.
Większość przeszkód wzniesiono w okolicach przejścia granicznego Donieck. To tam spadły pociski wystrzelone z terytorium Ukrainy, a rosyjskie służby graniczne wielokrotnie musiały używać broni, aby zatrzymać przemytników.
Władze w Kijowie utrzymują, że za pomocą obiektów fortyfikacyjnych Rosja próbuje przeszkodzić przenikaniu na jej terytorium członków formacji zbrojnych walczących na wschodzie Ukrainy. Granicę z Rosją od swojej strony od września 2014 roku zabezpiecza też Ukraina - kopie rowy przeciwczołgowe i buduje strażnice.
Doły, szerokie rowy i ziemne wały odgradzają rosyjskie posterunki graniczne od terenów kontrolowanych przez ługańskich i donieckich separatystów.
W kopaniu rowów i budowie przegród pomagają żołnierzom lokalne władze. Natomiast mieszkańcy przygranicznych miejscowości przekonują, że "teraz mniej się boją". Jak tłumaczą, po drugiej stronie granicy trwa wojna i nie wiadomo czy do Rosji nie przedostają się dywersanci i bandyci.
2295 km granicy
Granica między Rosją i Ukrainą liczy 2295 km, w tym lądowa - 1974 km i morska - 321 km. Jej przebieg został określony w dwustronnym traktacie, który wszedł w życie w 2004 roku. Nie przewidywał on demarkacji. W sprawie przeprowadzenia demarkacji strony porozumiały się w 2010 roku. Utworzono nawet komisję mieszaną, która rozpoczęła prace.
Latem ubiegłego roku ukraińska Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) podjęła decyzję o jednostronnej demarkacji granicy z Rosją w związku z istniejącym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego. RBNiO wydała rządowi zalecenie przeprowadzenia takiej demarkacji.
Protest wobec tych planów wyraziła Moskwa. Rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz oświadczył, że "zgodnie z obowiązującą praktyką międzynarodową, demarkacja granicy państwowej jest obopólnym procesem między ościennymi państwami". Dlatego, jak ostrzegł, "jednostronna demarkacja nie może być prawnie obowiązująca dla drugiej strony".
Rosja nie planuje nowej ofensywy
Zdaniem tygodnika "Der Spiegel" Rosja nie planuje - wbrew temu, co twierdzą władze w Kijowie - nowej ofensywy w Donbasie, lecz wręcz przeciwnie - szuka wyjścia z konfliktu o Ukrainę. gazeta przypomina, że podczas niedawnych rozmów USA-Rosja nie było mowy o Krymie.
Wieloletni korespondent "Spiegla" w Moskwie - Christian Neef, zwraca uwagę na ostatnie wypowiedzi prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, w których jest mowa o przygotowywaniu przez Kreml ofensywy przeciwko Ukrainie. Autor zauważa, że pretekstem do "wojowniczych wypowiedzi" Poroszenki było zatrzymanie dwóch żołnierzy rosyjskich oddziałów specjalnych, pojmanych przez siły rządowe na wschodzie kraju.
"To, że rosyjskie kierownictwo wysyła bojowników na Ukrainę i kłamie (zaprzeczając), od dawna wiadomo" - czytamy w "Spieglu". Nie usprawiedliwia to jednak - zdaniem Neefa - mówienia o rosyjskiej "ofensywie". Jak twierdzi niemiecki dziennikarz, jest wręcz przeciwnie - "Moskwa idzie na ustępstwa".
Na potwierdzenie tej tezy Neef przytacza wypowiedz szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, który powiedział, że tereny opanowane przez separatystów mają pozostać częścią Ukrainy i że należy wspierać Poroszenkę.