Raport CEPA o możliwych zagrożeniach ze strony Rosji. Polska jednym z "państw frontowych"
Kraje nordyckie, bałtyckie i Polska to nowe europejskie "państwa frontowe", które powinny lepiej współpracować w zakresie obronności, bo łączy je zagrożenie ze strony Rosji - takie wnioski płyną z niedawno opublikowanego raportu amerykańskiego ośrodka Centrum Analiz Polityki Europejskiej (Center for European Policy Analysis, CEPA). Dokument ostrzega też: "Jeśli regionalne bezpieczeństwo nie zostanie poprawione, NATO, najpotężniejszy sojusz wojskowy na świecie, może objawić się jako bezsilny, i być może nastąpi to nawet bez ani jednego wystrzału. A koniec roli Ameryki jako ostatecznego gwaranta europejskiego bezpieczeństwa byłby kwestią godzin".
Autor dokumentu CEPA o tytule "Nadchodząca burza. Raport o bezpieczeństwie Morza Bałtyckiego", Edward Lucas, do "państw frontowych" zalicza pięć krajów nordyckich (Danię, Finlandię, Islandię, Norwegię i Szwecję), trzy bałtyckie (Estonię, Litwę i Łotwę) oraz Polskę, które określa się wspólnie jako "NBP9". I choć kraje te bardzo się od siebie różnią - nie wszystkie należą do UE czy NATO, i tylko sześć z nich bezpośrednio graniczy z Rosją - to jednak wszystkie są narażone na "prowokacje i zastraszanie" ze strony Moskwy - podkreśla dokument.
Na poparcie takiej oceny w raporcie przypomniano m.in. o rosyjskich ćwiczeniach wojskowych z ostatnich lat. O manewrach Zapad 2009, gdy rosyjskie siły nuklearne miały symulować atak na Warszawę, czy ostatnich ćwiczeniach z marca tego roku, których scenariusz zakładał zajęcie wysp należących do Norwegii, Szwecji i Danii jako odpowiedź na zainicjowane przez Zachód protesty w Moskwie.
Jeśli do tych niepokojących ruchów Kremla dodać także wzmożone rajdy rosyjskich samolotów wojskowych w pobliżu przestrzeni powietrznych europejskich państw i działania propagandowe Rosji, zwłaszcza w krajach bałtyckich, maluje się niepojących obraz.
Do czego więc dąży Moskwa?
Czego chce Rosja?
Według Edwarda Lucasa "Rosja nie chce odnowienia Układu Warszawskiego". Zależeć ma jej bardziej na posiadaniu wpływu na to, co dzieje się w jej sąsiedztwie.
"Jest możliwe, choć mało prawdopodobne, że Rosja faktycznie planuje niespodziewany atak militarny na pełną skalę na państwa bałtyckie, ich skandynawskich sąsiadów i Polskę" - czytamy w raporcie, którego autor zastrzega jednak, że Moskwa nie jest w stanie prowadzić dwóch wojen jednocześnie i musiałaby najpierw wycofać swoje siły z Ukrainy. Możliwy jest jednak szereg innych agresywnych scenariuszy, które opisuje dokument CEPA. Np. inwazja i błyskawiczne zajęcie jednego z państw bałtyckich, nim NATO zdążyłoby podjąć decyzję ws. reakcji. Inna opcja zakład odpowiedź Rosji na rzekome zamachy terrorystyczne. Gdyby zaatakowany został jeden z rosyjskich tankowców, Moskwa mogłaby się domagać utworzenia w regionie dodatkowej bazy marynarki wojennej. Albo, w przypadku zamachu "tajemniczych islamistów" w Szwecji, zajęłaby Gotlandię "na prośbę lokalnych aktywistów ubiegających się o ochronę" - przedstawia raport.
Lucas podkreśla jednak, że wszystkie te opcje niosą dla Rosji ryzyko, dlatego bardziej prawdopodobne wydaje się , iż Moskwa poszłaby drogą "zastraszania i działalności wywrotowej". Z jednej strony zagrażałaby więc państwom bałtyckim, z drugiej zniechęcała pozostałe kraje Zachodu do szybkiej i spójnej reakcji. Jak wynika z raportu, najwrażliwszym miejscem w takim wypadku byłby Obwód kaliningradzki - enklawa Rosji nad Bałtykiem. Moskwa przesyła do Kaliningradu gaz i energię elektryczną przez terytorium Litwy, ma też z Wilnem umowę na tranzyt kolejowy. "Atak terrorystyczny" na którąś z tych instalacji mógłby stać się pretekstem dla Kremla do utworzenia eksterytorialnego korytarza. "Czy NATO naprawdę byłoby gotowe iść na wojnę , by przeciwstawić się żądaniom Rosji, aby jej wojskowi inżynierowie brali udział w zabezpieczaniu naprawy gazociągu?" - pyta w raporcie jego autor.
Podobnych scenariuszy jest więcej, ale istotna jest reakcja na nie NATO i USA. Zbyt późna czy uległa wobec Rosji kosztowałaby bardzo dużo Sojusz. Z drugiej strony, jak zauważa CEPA, przeciwstawienie się Moskwie oznaczać będzie ryzyko krytyki opinii publicznej i wewnętrzne podziały. W dokumencie zaznaczono, że jeszcze gorzej wyglądałby sytuację, gdyby w grę wchodził "nuklearny blef".
Tymczasem kwestia bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej nie pozostaje w oderwaniu od reszty świata. Już na początku raportu jego autor podkreśla, że amerykańskim gwarancjom na Starym Kontynencie przyglądają się sojusznicy Waszyngtonu w Azji - Korea Południowa, Japonia czy Tajwan.
Regionalna współpraca
W ostatniej części raport zawiera szereg zaleceń, jak nie dopuścić do groźnych scenariuszy. Dokument rekomenduje większą współpracę państw NBP9 nie tylko w wymiarze militarnym, ale także w zakresie wymiany informacji o działalności szpiegowskiej, zorganizowanej przestępczości czy korupcji.
"Polska będzie musiała brać bardziej na poważnie swoich mniejszych sąsiadów. Państwa bałtyckie muszą zaakceptować nie tylko natowskie zaangażowanie w ich obronność. Szwecja i Finlandia muszą zintensyfikować swoją współpracę z sąsiadami należącymi do NATO. Sojusz będzie musiał pogodzić się z tym, że szczególne potrzeby bezpieczeństwa w rejonie północno-wschodnim wymagają specyficznych pozanadnatowiskich rozwiązań. Stany Zjednoczone, jak zawsze w Europie, będą musiały unieść ryzyko i wydać pieniądze" - czytamy w raporcie.