Rafał Trzaskowski: premier Czech będzie prezentował polskie stanowisko podczas szczytu UE
Premier Czech Bohuslav Sobotka będzie prezentował polskie stanowisko podczas nieformalnego szczytu Unii na Malcie. Strona polska wysłała w związku z tym Czechom szczegółowe instrukcje. Jest w nich nasze twarde stanowisko - powiedziała premier Ewa Kopacz.
O decyzji ws. szczytu poinformował również minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski. - Republika Czeska zgodziła się na polską prośbę - dodał.
Premier Kopacz mówiła później w "Faktach po faktach", że premier Czech Bohuslav Sobotka jest obecnie przewodniczącym Grupy Wyszehradzkiej. - Czesi zgodzili się nas reprezentować. Tym bardziej, że w tym stanowisku jest nasza bardzo twarda postawa, którą reprezentowałam na kolejnych szczytach Rady Europejskiej, wtedy, kiedy mówiliśmy o emigrantach, o uchodźcach - powiedziała.
Trzaskowski mówił też, że strona czeska zna doskonale polskie stanowisko w sprawie uchodźców, jest ono bardzo zbliżone do tego, które prezentują Czesi. Poinformował, że w kwestii uchodźców Polska stoi na stanowisku, że potrzebne jest jak najszybsze wcielenie planu, który ma zabezpieczyć granice i dokonać rozróżnienia pomiędzy uchodźców a imigrantów ekonomicznych. - Stanowczo sprzeciwiamy się jakimkolwiek dalszym mechanizmom podziału uchodźców. W tej chwili powinniśmy się przede wszystkim zająć implementacją tego planu - relacjonował wiceminister.
Według Kopacz sprawa reprezentowania Polski na maltańskim szczycie nie jest jednak jeszcze zamknięta. - Dziś rozmawiałam z marszałkiem seniorem (Kornelem Morawieckim)
, który był u mnie w kancelarii. (...) Powiedział, że będzie próbował mediować, że wystąpi do pana prezydenta, spróbuje się umówić - powiedziała. Dodała, że nie wierzy w złą wolę prezydenta, ale może uwierzyć "w brak kompetencji jego otoczenia".
Jak mówiła Ewa Kopacz, Kornel Morawiecki zadeklarował, że będzie próbował skontaktować się z prezydentem. - My próbowaliśmy, przez mojego szefa kancelarii - powiedziała.
Sam Morawiecki powiedział, że "parę godzin wcześniej" wysłał - korzystając z pośrednictwa Kancelarii Sejmu - list skierowany do prezydenta, w którym porusza kwestię "nakładania się" terminu pierwszego posiedzenia Sejmu oraz szczytu na Malcie. - List ma formę uprzejmego pytania, czy prezydent mógłby rozważyć przesunięcie daty pierwszego posiedzenia Sejmu, tak by nie było problemu z reprezentowaniem naszego stanowiska na szczycie. Oczywiście nie było tam żadnych sugestii, to naprawdę nie jest moja rola - powiedział Morawiecki.
Dodał, że jego zdaniem "to bez znaczenia, którego konkretnie dnia odbędzie się pierwsze posiedzenie Sejmu". - Może to być 13, ale jeśli posłowie są przesądni - że to przecież i piątek - to niechby był i 16. Czas nas przecież tak nie goni - dodał Morawiecki. Zaznaczył, że do tej pory nie było żadnej odpowiedzi ze strony Kancelarii Prezydenta.
Z kolei Witold Waszczykowski, który w rządzie PiS ma objąć resort spraw zagranicznych, ocenił, że ws. szczytu na Malcie nie było dobrej woli po stronie rządu. - Tutaj odbywała się jakaś gra. Widzimy, że ta decyzja, aby upoważnić Czechy, oznacza, że rząd przyznał, że to w jego rękach decyzja należała, aby zdecydować czy jechać czy nie - powiedział Waszczykowski w Polsat News.
- Tutaj nie ma żadnych przepychanek. Ten rząd ma ciągle legitymację do sprawowania władzy. Ma swoje stanowisko i jest zobowiązany to stanowisko prezentować i dziwne jest, że tego unika (...) Toczy się jakaś rozgrywka o coś, o pozostanie w kraju dla jakichś celów wewnątrzpartyjnych. Toczy się jakaś rozgrywka, żeby nie kontynuować tego stanowiska polskiego. Stanowisko polskie reprezentowane przez panią Kopacz było odmienne od grupy Wyszehradzkiej. Teraz pani Kopacz upoważnia członka Grupy Wyszehradzkiej, premiera Czech, żeby przedstawił jej stanowisko - dodał.
Waszczykowski był pytany, czy Polska zgodnie z dotychczasowymi zapowiedziami przyjmie ok. 7 tys. uchodźców. Jak powiedział, podania uchodźców, zgodnie z prawem międzynarodowym, będą rozpatrywane. - Będę namawiał rząd, aby Polska wystąpiła z inicjatywą sponsorowania jednego czy dwóch obozów uchodźczych w tamtych krajach - powiedział.
Rozstrzygnięcie tego, kto będzie reprezentował Polskę podczas czwartkowego szczytu unijnego, stało się konieczne, gdy okazało się, że pierwsze posiedzenie Sejmu nowej kadencji prezydent Andrzej Duda zwołał na dzień nieformalnego szczyt UE ws. kryzysu migracyjnego. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu nowej kadencji, premier dotychczasowego rządu składa dymisję.
W związku z tym premier Kopacz najpierw zwróciła się do prezydenta Dudy, by to on reprezentował Polskę na szczycie UE, potem zaproponowała przesunięcie daty pierwszego posiedzenia lub godziny. Ministrowie Kancelarii Prezydenta odpowiadali, że premier może złożyć dymisję wcześniej albo zrobić to w piśmie skierowanym do marszałka seniora Sejmu.
Przedstawiciele prezydenta oraz PiS proponowali również ogłoszenie przerwy w Sejmie i przedłużenie pierwszego posiedzenia na dwa dni, tak by Kopacz mogła złożyć dymisję i wziąć udział w szczycie. Premier - jak mówiła w TVN24 - nie ma jednak zaufania do PiS.
Czechy - obok Słowacji, Węgier i Rumunii - były we wrześniu krajem głosującym przeciwko unijnemu systemowi podziału kwot migrantów pomiędzy kraje członkowskie UE zaproponowanemu przez Komisję Europejską. Czeski rząd konsekwentnie powtarzał, że uważa tę decyzję za błąd, który nie sprawdzi się w praktyce. Prezydent Milosz Zeman wielokrotnie mówił, że migranci przybywający z krajów muzułmańskich nie stosowaliby się do czeskiego prawa, lecz szerzyli prawo szariatu i oskarżył ich o wykorzystywanie dzieci w charakterze "żywych tarcz".
Według sondażu Eurobarometru w Czechach i na Słowacji społeczny sprzeciw wobec przyjęcia uchodźców przez państwa UE jest najsilniejszy w Unii. Negatywne nastawienie swoich rodaków do uchodźców skrytykował ostatnio były minister spraw zagranicznych Czech Karel Schwarzenberg twierdząc, że "histeria na tle uchodźców" to nic innego jak wyraz czeskiego "kompleksu niższości".