PolitykaProf. Ryszard Machnikowski dla WP: pytanie brzmi nie kiedy, a gdzie może dojść do kolejnych ataków

Prof. Ryszard Machnikowski dla WP: pytanie brzmi nie kiedy, a gdzie może dojść do kolejnych ataków

- W Europie musimy sobie zdać sprawę z tego, że problem terrorystów nie jest tysiące kilometrów od nas, a Zachód go wyłącznie importuje. To jest już wewnętrzny problem Europy. Te zamachy były tylko kwestią czasu. Stacja Maelbeek jest położona bardzo blisko głównych instytucji europejskich, więc nie jestem zaskoczony, że doszło tam do zamachu. To może również nie być koniec terroru. W tym momencie pytanie brzmi nie kiedy, a gdzie może dojść do kolejnych ataków - mówi w rozmowie z WP profesor Ryszard Machnikowski, wykładowca Uniwersytetu Łódzkiego i znawca problematyki terroryzmu.

Przemysław Dubiński

22.03.2016 | aktual.: 22.03.2016 14:21

WP: We wtorek doszło do kolejnych zamachów w Europie. Tym razem ataki przeprowadzono na lotnisku oraz metrze w Brukseli. Czy ostatnie wydarzenia sprawią, że np. na lotniskach wprowadzone zostaną kolejne zabezpieczenia?

- Bardzo trudno będzie wprowadzić jeszcze większe zabezpieczenia, gdyż w tym momencie wykorzystaliśmy już praktycznie wszystkie pomysły. Jedyną możliwością jest jeszcze wprowadzenie kontroli przed wjazdem na parking i sprawdzanie wszystkich samochodów, ale to oznaczałoby totalną dezorganizację ruchu i komunikacji. Poza tym, jeżeli uniemożliwimy dokonanie zamachu na lotnisku, to do ataku dojdzie w metrze, czy w innym miejscu. Problemem nie są niedostateczne zabezpieczenia, a terroryści i zamachy. Te z kolei są wynikiem błędnej polityki Europy, która na taki stan rzeczy pracowała przez wiele lat i teraz zbiera tego efekty. Dlatego powtórzę jeszcze raz - problemem nie są niedostateczne techniczne zabezpieczenia, a polityczno-społeczno-ideologiczna sytuacja w Europie.

WP: Po zamachach w Paryżu dużo mówiło się o zwiększeniu środków bezpieczeństwa i wzmożeniu pracy służb specjalnych oraz policji. Jak widać nie wystarczyło to do udaremnienia ataków.

- Proszę zwrócić uwagę na fakt, że Belgia była w stanie podwyższonej gotowości w związku z możliwymi zamachami terrorystycznymi od listopada 2015 roku. Od czterech miesięcy nieustannie szukano terrorystów, którzy przeprowadzili zamach w Paryżu. W efekcie aresztowano Salaha Abdeslama, a kilka dni później doszło do zorganizowanych, symultanicznych i skrupulatnie zaplanowanych zamachów. To pokazuje jak duże i dobrze zorganizowane są struktury terrorystyczne w Belgii czy Francji. One mają możliwości, by na działania legalnych władz, odpowiedzieć terrorem i dokonać odwetu. W efekcie mamy sparaliżowaną Brukselę, a pewnie też i dużą część Belgii.

WP: Wspomniał pan o działaniach władz, które walczą z ekstremistami. Tymczasem coraz częściej można usłyszeć głosy, że służby specjalne w Belgii miały cichy układ z radykalnymi islamistami.

- O podobnym, nieformalnym układzie, mówiło się także w Wielkiej Brytanii. Było przyjęte, że islamiści żyją po swojemu w zamian za spokój. 7 lipca 2005 roku, wraz z zamachami w Londynie, układ został złamany. On był użyteczny do czasu, gdy jednej ze stron przestał się opłacać. Podobnie mogło być w Belgii, gdzie, jeżeli był taki układ, to skończył się on wraz z dniem 22 marca 2016 roku. To potwierdza, że z terrorystami nie idzie się na układy i nie negocjuje. W Europie musimy sobie zdać sprawę z tego, że problem terrorystów nie jest tysiące kilometrów od nas, a Zachód go wyłącznie importuje. To jest już wewnętrzny problem Europy. Te zamachy były tylko kwestią czasu. Stacja Maelbeek jest położona bardzo blisko głównych instytucji europejskich, więc nie jestem zaskoczony, że doszło tam do zamachu. To może również nie być koniec terroru. W tym momencie pytanie brzmi nie kiedy, a gdzie może dojść do kolejnych ataków.

WP: Mówiliśmy już, że ataki w Brukseli mogły być odwetem za zatrzymanie Salaha Abdeslama. Być może był to jednak akt desperacji ze strony terrorystów?

- Z pewnością nie. Zwłaszcza politycy często używają tego argumentu, że Państwo Islamskie słabnie i dlatego nasila ataki. To jest kompletny absurd i makabryczne bzdury, na które brak mi nawet słów. Europa musi w końcu dostrzec, że mamy tu do czynienia z poważnym problemem, a terroryści mają na Starym Kontynencie bardzo rozbudowane struktury, które będą w przyszłości dokonywały podobnych ataków. Ten wtorkowy z pewnością nie jest ostatni.

WP: Na razie niewiele wiadomo na temat zamachu oraz samych zamachowców. Pana zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że dokonały go struktury lokalne, czy ludzie, którzy przyjechali do Europy?

- Terroryści na pewno napływają do Europy wraz z falą uchodźców. W związku z tym wzrasta zagrożenie terroryzmem na Starym Kontynencie. Nie jest to jednak jakiś drastyczne pogorszenie sytuacji. W tym przypadku wydaje się jednak, że zamachu dokonały struktury lokalne. Podobnie było w Paryżu.

WP: Co sprawia, że ludzie, którzy urodzili się w Europie tak bardzo się radykalizują?

- To najczęściej jest drugie pokolenie emigrantów. Oni często żyją w gettach na przedmieściach i nawet gdyby chcieli wybić się do lepszego świata, to nie mają na to szans. Stąd między innymi bierze się radykalizacja i duży, wewnętrzny problem Europy.

WP: Europa jest bezradna wobec terroryzmu? Powinniśmy przywyknąć do zamachów, jak do np. kataklizmów?

- Europa nie potrafi sobie radzić z problemem terrorystów i co do tego nie ma wątpliwości. Przyzwyczajenie się do zamachów, tak jak np. do kataklizmów, jest jednak niemożliwe. Wulkan wybucha raz na pięć lat, natomiast ataki są coraz częstsze. Proszę spojrzeć - styczeń 2015 - zamach w Paryżu, listopad 2015 - zamach w Paryżu, marzec 2016 - zamach w Brukseli i nie wiemy, czy kolejne godziny, dni, tygodnie lub miesiące nie przyniosą następnych. Do tego nie można się przyzwyczaić. Tu trzeba bardzo zdecydowanych działań służb specjalnych. Tego procesu nie da się już zatrzymać, ale radykalnymi działaniami można chociaż spróbować go ograniczyć.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (383)