Prof. Norbert Maliszewski i prof. Agnieszka Kasińska-Metryka o 100 dniach Kopacz
Operacja przejęcia władzy się udała, pacjent Platforma Obywatelska przeżył - tak okres 100 dni rządów Ewy Kopacz podsumowuje krótko prof. Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei prof. Agnieszka Kasińska-Metryka, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach określa ten czas jako "powoli do przodu". Rozmówcy WP zwracają uwagę, że Kopacz prezentuje się jako premier, który jest blisko ludzi, wrażliwy społecznie, co dotąd było domeną PiS.
Ewa Kopacz na środowej konferencji prasowej podsumowała podjęte przez siebie oraz planowane działania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. - Zaprezentowała się jako premier-administrator. To, co obiecuje to mała stabilizacja. Nie widać nowych projektów, ale kontynuuje te zapowiedziane przez Donalda Tuska, takie jak Karta Dużej Rodziny, waloryzacja emerytur. Ma w dużej mierze związane ręce, dlatego będzie się troszczyć o to, żeby zapowiedziane wcześniej plany były realizowane. Od czasu do czasu będzie gasić różnego rodzaju pożary. Teraz to były protesty lekarzy, a za chwilę górników - komentuje prof. Maliszewski.
Zdaniem rozmówców WP nowa premier pomyślnie przeszła sprawdzian, jakim były wybory samorządowe: wprawdzie PiS procentowo je wygrał, ale Platforma zachowała władzę - współrządzi w 15 województwach i największych miastach. Jak wskazuje prof. Maliszewski, Kopacz udało się wypracować własny, spójny wizerunek. Prezentuje się jako premier, który jest blisko ludzi, wrażliwy społecznie. Dotąd była to domena PiS, który przedstawiał się jako partia, która rozumie frustracje Polaków. Prof. Kasińska-Metryka dodaje, że stanowi to wyraźny kontrast dla wizerunku Donalda Tuska, który stwarzał większy dystans, budził respekt.
Nowa premier w opinii politologów zdołała ugruntować swoje przywództwo. Tym, co obciążało ją najbardziej był sposób przejęcia władzy - legitymacja nie pochodziła z wyborów, dlatego Kopacz musiała udowodnić, że nadaje się do tego, by sprawować tę funkcję. Wbrew początkowym przewidywaniom komentatorów, że to Donald Tusk będzie rządził z tylnego siedzenia, Kopacz pokazała, iż dzierży pełnię władzy. - Stoją przy niej zupełnie nowi ludzie, cała ekipa doradcza została wymieniona - wskazuje prof. Maliszewski.
Sytuacja w Platformie jest obecnie lepsza niż mogłoby się wydawać przed odejściem Tuska. - Takie nowe otwarcie, odświeżenie przywództwa były PO bardzo potrzebne. Zmiana na stanowisku premiera zdecydowanie przysłużyła się Platformie - uważa prof. Kasińska-Metryka. Dodaje, że 100 dni to zbyt krótki czas, żeby udało się wprowadzić zmiany systemowe, ale premier trzyma się kierunków wyznaczonych w expose.
"Sprawa sesji dla 'Vivy!' została sztucznie rozdmuchana"
Nie udało się jednak uniknąć błędów. - Sztab pani premier zajęty budowaniem wizerunku i modelu przywództwa, nie zdołał skutecznie zmobilizować elektoratu przed wyborami samorządowymi. Sondaże, które dawały przewagę Platformie nie przełożyły się na wynik wyborczy, a po wyborach to Jarosław Kaczyński przejął inicjatywę - wskazuje prof. Maliszewski. Media nagłaśniały liczne wpadki Ewy Kopacz, jednak zdaniem ekspert z UJK ich ciężar gatunkowy nie był duży. Prof. Kasińska-Metryka uważa, że sprawa sesji dla "Vivy!" została sztucznie rozdmuchana. - Szczegóły pojawienia się pani premier na łamach magazynu ustalały osoby z jej otoczenia i to one ponoszą odpowiedzialność za błędy - mówi.
Politolog pozytywnie ocenia wzięcie przez Kopacz tej sprawy "na klatę". - Pani premier szczerze przyznała, że nie ma doświadczenia z takimi sesjami i nie miała wiedzy o tym, że obok jej zdjęć pojawią się nazwy marek i sklepów, w których zakupiono ubrania i dodatki, w których wystąpiła - mówi prof. Kasińska-Metryka. Dodaje, że abstrahując od formy, treść wywiadu, w którym pani premier pokazała się z bardzo ludzkiej strony, jako matka, żona i lekarz, przysporzył jej sporo sympatii. Odmienną opinię prezentuje prof. Maliszewski, który stwierdza, że zaprezentowana przez nią wrażliwość społeczna w wersji pop może jej zaszkodzić. - Takie nadmierne ocieplanie a la Marcinkiewicz, słitaśno-cukierkowe, godzi w jej przywództwo. Pani premier może być postrzegana jako niepoważny, niekompetentny i słaby polityk - stwierdza.
Obciążeniem dla pani premier w opinii prof. Maliszewskiego może być też zamieszanie wokół Radosława Sikorskiego. Zdaniem rozmówcy WP, Kopacz "grilluje" marszałka sejmu, dostatecznie od niego się jednak nie dystansuje.
Ekspert ds. marketingu politycznego pozytywnie ocenia wycofanie się premier ze sporu ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego. - To był dobrze pomyślany manewr. Podobnie postępowała Margaret Thatcher podczas negocjacji z górnikami. Dzięki temu nie spadło na Kopacz odium negatywnych emocji. Czy tego chce czy nie, nie może uniknąć porównań z Żelazną Damą - mówi. Zdaniem eksperta ds. marketingu politycznego to był trening przed planowaną restrukturyzacją Kampanii Węglowej i zamknięciem czterech kopalń, co będzie się wiązało się z jeszcze większymi protestami.
Rozmówcy WP pytani o to, czy faktycznie w Platformie Obywatelskiej rośnie nowa wpływowa frakcja, którą męska część partii nazywa "dziewczynkami", mówią, że Kopacz, skupiając koleżanki i współpracowniczki, buduje swoje zaplecze. - To inny model niż ten prezentowany przez Tuska. On rozrywał frakcje, ale własnej nie miał. W przypadku Kopacz, której przywództwo jest słabsze, może to być jednak lepsze rozwiązanie - uważa prof. Maliszewski.
Politolog z UJK jest oburzona użyciem sformułowania "dziewczynki": - To próba dyskredytowania obecności kobiet w polityce! Nikt na określenie frakcji złożonej z mężczyzn nie używał przecież nazwy "chłopcy Schetyny". Zdaniem politolog irytujący jest też użyty przez "Newsweek" opis przebiegu spotkań w kobiecym gronie. - Siedzimy przy słodkościach. Do tego kawka, herbatka. Dzielimy się przepisami, plotkujemy - opowiadały na łamach tygodnika pragnące zachować anonimowość uczestniczki spotkań. - Pytanie co lepsze: kawa i słodkości czy koniak i cygara, przy których miały się ponoć odbywać platformiane posiedzenia w męskim gronie - ironizuje.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska