Problem imigrantów. Kopacz: pod koniec lipca Polska poinformuje, ilu osób przyjmie
Premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że Polska pod koniec lipca poinformuje, ilu imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu będzie mogła przyjąć. Najpierw konieczne jest rzetelne rozpoznanie MSW. Kraje UE uzgodniły, że przyjmą w sumie 60 tys. uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Będzie to jednak realizowane na podstawie dobrowolnych decyzji poszczególnych państw.
26.06.2015 | aktual.: 26.06.2015 13:37
- Osiągnęliśmy dokładnie to, co chcieliśmy osiągnąć, czyli mamy dobrowolność, jeśli chodzi o przyjmowanie zarówno tych, których będziemy relokować, jak i przesiedleńców (z obozów spoza UE) - powiedziała Kopacz, pytana o efekty zakończonej nad ranem dyskusji unijnych przywódców.
Premier nie chciała podać, jakiego rzędu liczbę uchodźców Polska mogłaby przyjąć. Zaznaczyła, że będzie mogła o tym poinformować po szczegółowej analizie MSW. - Mamy do końca lipca przygotować potężne i rzetelne rozpoznanie, na ile my możemy w tej chwili pomóc, w jakich warunkach możemy przyjmować tych ludzi - powiedziała.
Kopacz przyznała, że podczas pierwszego dnia szczytu UE toczył się "ostry bój" o to, aby przyjmowanie imigrantów przez państwa UE odbywało się na zasadzie dobrowolności. - Staramy się, żeby w tej dobrowolności i solidarności występował bardzo szczególny element odpowiedzialności za tych ludzi (...). Z końcem lipca przyjedziemy i powiemy, na ilu imigrantów jesteśmy gotowi - zapowiedziała szefowa rządu.
Zaznaczyła, że trzeba także zadbać m.in. o to, by imigranci przyjęci przez nasz kraj mieli możliwość nauki języka polskiego, a dzieci - możliwość pójścia do szkół. - To wszystko razem niewątpliwie jest dużym wyzwaniem, ale będziemy w tym solidarni - zapewniła premier.
Kopacz: konieczne jest rejestrowanie imigrantów
Premier Ewa Kopacz powiedziała, że przywódcy rozmawiali także o tym, jak kompleksowo pomóc imigrantom, bo nie jest to sprawa tylko i wyłącznie przyjmowania tych ludzi, co - według niej - byłoby kontrproduktywne, bo zachęcałoby imigrantów do przybywania do UE.
Zaznaczyła, że konieczne jest też rejestrowanie imigrantów docierających do krajów UE oraz ocenianie, którzy z nich przyjeżdżają tu z powodów ekonomicznych, a którzy z powodu prześladowań u siebie kraju.
Pytana, czy podczas dyskusji doszło do sporu między szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem a m.in. premierem Włoch Matteo Renzim premier zaznaczyła, że każdy kraj ma prawo reprezentować na Radzie swe własne interesy. - Każde z nas ma prawo zabrać głos, bo reprezentuje swój kraj i przede wszystkim ma obowiązek reprezentować interesy własnego kraju, nie wyłamując się z solidarności europejskiej. Udało nam się to pogodzić - powiedziała Kopacz.
Według przecieków premier Włoch skrytykował tych, którzy są przeciw narzuceniu przez KE kwot imigrantów.
Po drugiej stronie barykady, sceptyczny wobec propozycji obligatoryjnych kwot imigracyjnych, był szef Rady Europejskiej, ale również m.in. premier Litwy Dalia Grybauskaite.
Szefowa litewskiego rządu wchodząc na piątkowe opowiadała o kulisach rozmów prowadzonych do później nocy. Przyznała, że dyskusja była trudna i niezbyt przyjemna, ale udało się uzyskać porozumienie i to jest najważniejsze. - Dyskusja nie była satysfakcjonująca, ale finalny rezultat jest OK - podkreśliła.
Jej zdaniem państwa UE są gotowe pomóc nie tylko Włochom i Grecji, ale też innym krajom, które mierzą się z narastającą falą uchodźców, m.in. Bułgarii i Węgrom. - Ale chcielibyśmy, aby umożliwiono nam okazanie naszej solidarności, a nie zmuszano nas do niej. Sądzę, że rozumiemy solidarność trochę inaczej niż inni - oświadczyła Grybauskaite.
Przeciwne narzucaniu poszczególnym państwom wyliczonych przez KE kwot imigrantów były przede wszystkim wschodnioeuropejskie kraje UE, w tym Polska.
Według uzgodnień kraje unijne przejmą w ciągu dwóch lat od Włoch i Grecji 40 tys. imigrantów, którzy docierają do tych państw przez Morze Śródziemne. Poza tym przesiedlą również 20 tys. uchodźców, przebywających obecnie w obozach poza UE.
Zobacz także - Tusk: to nie może być wymówka