Politycy o referendum: sukces i wzór, skandal i parodia
To dobry znak dla Polski, ale i sygnał, by
wciąż mobilizować Polaków do pójścia do urn - tak przebieg i
wyniki słowackiego referendum oceniają politycy ugrupowań
proeuropejskich. Dla eurosceptyków to skandal i parodia.
18.05.2003 | aktual.: 18.05.2003 19:11
Mieszkańcy Słowacji opowiedzieli się za wejściem ich kraju do Unii Europejskiej. Zgodnie z oczekiwaniami, zdecydowana większość głosowała za, natomiast tylko nieznacznie przekroczono wymagany dla ważności referendum 50-procentowy próg frekwencji.
W referendum wzięło udział 52,15% uprawnionych do głosowania, z czego 92,46% opowiedziało się za integracją Słowacji z Unią Europejską, a 6,2% było przeciw - ogłosiła w niedzielę Centralna Komisja Wyborcza.
Jak ocenił premier Miller, liczba głosów oddanych na "tak" w słowackim referendum jest imponująca, natomiast frekwencja jest "no, dobra, ale w Polsce powinna być lepsza".
"Wynik słowacki dowodzi, że powinniśmy się skoncentrować na nakłanianiu Polaków do wzięcia udziału w referendum. Proszeniu, aby skorzystali z tej ważnej możliwości i żeby jak najwięcej Polaków udało się do urn referendalnych, żeby nikogo nie zabrakło przy nich, obojętne czy chcą powiedzieć tak
, czy chcą powiedzieć nie
" - powiedział Leszek Miller.
Dla wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości Kazimierza Michała Ujazdowskiego, decyzja podjęta przez Słowaków jest dobra i powinna zachęcić Polaków do podobnego sposobu głosowania._ "Wyniki referendum na Słowacji, jak również na Litwie, są zachętą dla Polaków, by powiedzieli Unii tak
. Tym bardziej, że właśnie te dwa kraje widzą w Polsce lidera regionu"_ - powiedział.
Frekwencja zaskoczyła Ujazdowskiego na plus,_ "zważywszy na to, że według niektórych prognoz przewidywano, iż nie więcej niż jedna trzecia Słowaków w ogóle się w referendum zaangażuje, to frekwencja 52-punktowa jest ewidentnym sukcesem"_.
Zdaniem Zygmunta Wrzodaka (LPR), referendum słowackie to skandal i parodia, a frekwencja - wynik_ "cudu nad urną"_.
"Widzę ewidentnie, że z soboty na niedzielę zadziałał cud nad urną", bo "różne sondaże pokazywały, że ten wynik będzie w granicach 35-44%, a okazało się, że jest to 51% z ułamkiem" - powiedział Wrzodak.
Sam sposób prowadzenia referendum Wrzodak ocenia jako "skandal, parodię". "To skandaliczna, niedopuszczalna rzecz, by politycy tak zwanej lewicy i tak zwanej prawicy, którzy dmuchają w jedną trąbę prounijną, zamiast dać przykład, że nie wolno łamać prawa - wszyscy łamali prawo" - podkreślił.
Na wskaźnik frekwencji w referendum unijnym wpłynęły problemy społeczno-gospodarcze, jakie przeżywa Słowacja - ocenił wiceprezes PSL Eugeniusz Kłopotek.
"Boję się o frekwencję w Polsce, bo problemy, jakie przeżywa nasz kraj, są większe. Boję się o frekwencję, bo o wynik jestem bardzo spokojny. Referendum na Słowacji - podobnie jak referendum na Litwie - pokazało, że głosować idą zwolennicy Unii. Przeciwnicy mówią, że są przeciwnikami, ale nie głosują" - powiedział Kłopotek.
"Na Słowacji wszystkie główne partie polityczne zachęcały do udziału w głosowaniu i udziału w referendum. Mimo to frekwencja jest na granicy 50%. U nas zaś jest jedna partia - Liga Polskich Rodzin - zdecydowanie na nie
wobec Unii Europejskiej. Nie
- przynajmniej ustami swego lidera Andrzeja Leppera - mówi także Samoobrona. Chociaż nie do końca wierzę w szczerość jego intencji. Jest też grupa obywateli pod wpływem Radia Maryja, którzy wypowiadają się przeciwko UE. To wszystko razem może sprawić, że może w Polsce zabraknąć frekwencji" - uważa wiceprezes PSL.
Wiceszef sejmowej komisji europejskiej Janusz Lewandowski (PO) wyniki referendum skomentował w ten sposób: "referendum słowackie, podobnie jak na Węgrzech, to dla Polaków zachęta i przestroga. Zachęta, bo we wszystkich krajach, które uciekły z sowieckiego imperium, w budujący sposób bierze górę instynkt samozachowawczy".
Przestroga, bo referendum na Słowacji i lekcja węgierska pokazały, że "mimo ogromnej mobilizacji, mimo udziału w kampanii gwiazd słowackiego hokeja - odpowiedników naszego Małysza, z trudnością przekroczono barierę tych 50%" - podkreślił.
Według socjologa Andrzeja Rycharda, przykład Słowacji może silnie zmotywować Polaków. "Nie ma silniejszego czynnika motywującego niż przykład. A Polskę otaczają sąsiedzi, którzy albo są w Unii, albo mówią jej tak
".
Jego zdaniem, słowacki wynik powinien nas cieszyć, ale nie może usypiać. "Po pierwszym dniu głosowań nie można było tam podawać informacji o frekwencji ani też mobilizować ludzi do większego udziału w referendum. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy wpłynęło to na frekwencję. Dobrze więc, że w Polsce można będzie podawać tę informację" - podsumował.
Słowackie referendum potwierdziło słuszność pomysłu wprowadzenia w Polsce dwóch dni referendum. Przykład Słowacji pokazuje nam, że warto ogłaszać wyniki frekwencji i mobilizować ludzi w trakcie trwania referendum - zgadza się prof. Lena Kolarska-Bobińska, socjolog, prezes Instytutu Spraw Publicznych.
Jak dodała, ogłaszanie wyników frekwencji to za mało - muszą im towarzyszyć dodatkowe działania mobilizujące do uczestnictwa w referendum. "Punkty wyborcze są czasem daleko. Starszym, słabym, chorym - a jest ich wielu - trzeba pomóc tam dotrzeć. Takie działania mogliby organizować wójtowie, burmistrzowie, dyrektorzy szkół i lokalni liderzy. Najważniejsze są zachęty na najniższym, nawet lokalnym poziomie" - sugeruje socjolog.